Rodziny wielodzietne mogą być rodzinami szczęśliwymi!
Co, jako rodzice, możemy w życiu zrobić najlepszego? Dobrze wychować dzieci, starając się przekazać im wiarę.
Takiej odpowiedzi na szczęście udziela wiele osób. Mają one świadomość, że gdy rodzina odcina się od Boga, odcina swoje korzenie. Podejmowany przez nią trud wychowania dzieci może wtedy przerastać siły rodziców. Tym bardziej istotne jest to w przypadku rodzin wielodzietnych, w których przed rodzicami staje zadanie dobrego wychowania kilkorga dzieci. Wiele rodzin mających liczne potomstwo to rodziny szczęśliwe, żyjące wiarą w Boga. Z trzema z nich miałam przyjemność porozmawiać.
Bez zawierzenia ani rusz!
W Rakoniewicach, nieopodal Grodziska Wielkopolskiego, mieszka rodzina państwa Marii i Zbigniewa Kardaszów. Wszyscy ich tutaj znają. Rodzina z siedmiorgiem dzieci wyróżnia się w tej małej miejscowości. Troje najstarszych pociech to już nastolatki, a wśród młodszej czwórki są 6-letnie bliźnięta. − Przyznaję szczerze, że kiedy ma się więcej dzieci, własnymi siłami nie sposób ogarnąć wszystkiego — mówi pani Maria. — Często proszę, Panie Boże, daj nam siły, byśmy wychowali je na Twoją chwałę — dodaje. I siły się znajdują. W przytulnym domu państwa Kardaszów panuje wesoły gwar. Przy dużym rodzinnym stole pani Maria podaje herbatę i mnóstwo ciasteczek. Szybko znikają z talerzy. − Wszystko w naszym życiu zawierzamy Bożej Opatrzności. Musimy zawierzyć, bo bez tego ani rusz — wyznaje pan Zbigniew.
Dla tej rodziny ważna jest świadomość, że może liczyć na pomoc innych ludzi. — Wyraźnie widzimy w naszym życiu działanie Pana Boga, każdego dnia na nowo odkrywamy Jego wspaniały plan wobec nas. Zdarzyło się np. tak, że gdy potrzebowaliśmy w wakacje wypoczynku, pewna starsza, samotna osoba, która ma duży dom, zaprosiła nas do siebie — wspomina pani Maria. Wielodzietnej rodzinie, która pragnie dobrze wychować swoje dzieci, otrzymywane z zewnątrz wsparcie jest bardzo potrzebne. Najważniejsza jest jednak troska o własny rozwój. — Modlitwa osobista, małżeńska i rodzinna, rozważanie Pisma Świętego, to ważne elementy naszej codzienności — mówi pani Maria. − Bardzo cenimy też spotkania w kręgu rodzin, z którymi możemy wspólnie się modlić — dodaje. Duże znaczenie ma również to, że dzieci mają na siebie wzajemnie bardzo dobry wpływ. Starsze po prostu pomagają rodzicom wychowywać młodsze. — Widać to szczególnie w momentach, gdy jedno z dzieci przeżywa jakiś kryzys. Starsze pomaga wtedy przezwyciężyć problemy. Wówczas myślę sobie: Panie Boże, to ja już teraz zbieram owoce mojego wychowawczego trudu — dzieli się swoimi doświadczeniami pani Maria. Najstarszy z synów państwa Kardaszów, Krzysztof, właśnie rozpoczął naukę w Niższym Seminarium Duchownym w Markowicach koło Inowrocławia. − Bardzo dobrze się tam odnajduje, ale ze względów finansowych nie jesteśmy pewni, czy będzie mógł kontynuować naukę. Modlimy się o to, aby znalazły się potrzebne środki — dodaje z nadzieją pan Zbigniew.
Wyssane z mlekiem matki
Ewa, najstarsza z córek państwa Bożeny i Pawła Książkiewiczów z podpoznańskich Koziegłów, ma dwadzieścia cztery lata. Najmłodszy syn Marek jest uczniem pierwszej klasy szkoły podstawowej. − Nasze dzieci, a jest ich ośmioro, „wyssały przekaz wiary z mlekiem matki” — mówi pani Bożena. Rodzice z dumą podkreślają także, że wszystkie ich pociechy uczestniczą w życiu Kościoła. − Jan Paweł II wzywał: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Widzimy, że nasze dzieci mają te słowa zaszczepione głęboko w sercach — wyznaje pan Paweł. Od wielu lat, kiedy tylko dzieci państwa Książkiewiczów dorosły na tyle, aby móc uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży, brały w nich udział. Same starały się zarobić na ten cel pieniądze. − Cieszy nas, jako rodziców, że stawiają sobie wymagania, a jednocześnie, że udaje im się omijać pułapki, które czyhają na młodych ludzi na każdym kroku. Nasze dzieci dostrzegają w swoim życiu działanie Pana Boga i starają się odczytać swoje powołanie − dodaje ojciec rodziny. Jeden z synów, Tymoteusz, od trzech lat studiuje w Seminarium Misyjnym „Redemptoris Mater” w Dallas w Stanach Zjednoczonych. Pozostałe pogłębiają swoją wiarę, uczestnicząc w katechezach odpowiednich dla swojego wieku. − Cieszymy się, że mają kontakt z rówieśnikami, którzy wyznają takie same wartości. Bowiem gdy dziecko przeżywa chwile nastoletniego buntu i zamyka się na rodziców, może również odrzucić wyznawaną przez nich wiarę — mówi pani Bożena.
Państwo Książkiewiczowie są przekonani, że jeżeli małżonkowie otwierają się na życie, to Pan Bóg daje potrzebne łaski do wychowywania dzieci. Pomagają w tym również niewątpliwie takie „narzędzia”, jak Słowo Boże i sakramenty. Rodzice czerpią także siły z modlitwy. − W każdą niedzielę całą rodziną modlimy się, czytamy Psalmy, Ewangelię i rozmawiamy z dziećmi na temat usłyszanego Słowa Bożego. Widzę, że w budowaniu ich wiary ta niedzielna modlitwa ma fundamentalne znaczenie — przyznaje pan Paweł. Prowadzi ją ojciec, przez co podkreślona jest jego rola w rodzinie, jako tego, który odpowiedzialny jest za przekaz wiary. — Mimo że współczesny świat atakuje pozycję ojca, to mój mąż jest głową rodziny, a ja znajduję w nim oparcie — stwierdza pani Bożena.
Wiara przełożona na życie
Kiedy zadzwoniłam pewnego wieczoru do domu państwa Iwony i Michała Tomaszewskich, żeby umówić się z nimi na spotkanie, usłyszałam: przepraszam, ale teraz nie mogę rozmawiać, właśnie zbieramy się do wspólnej modlitwy. Oczywiście zadzwoniłam później, a potem z przyjemnością odwiedziłam zamieszkały przez tę rodzinę dom, położony w lesie, w maleńkiej miejscowości Annogóra niedaleko Wronek. W gustownie urządzonych wnętrzach od razu zwróciły moją uwagę zawieszone nad łóżkami dzieci wizerunki św. Jadwigi, Matki Bożej Fatimskiej, św. Ignacego Loyoli i św. Teresy z Lisieux. Jak się później okazało, to patroni dzieci państwa Tomaszewskich. − Zależy nam na tym, aby bliskie im były postaci patronów. Przekazujemy im wiedzę na ich temat, oczywiście stosowną do wieku dzieci — wyjaśnia pan Michał, dodając, że świętowanie imienin w rodzinie zawsze połączone jest z uczestnictwem we Mszy św. − Myślę, iż dzieci widzą, że nasza wiara przekłada się na nasze życie. Staramy się też, aby widziały rodziców przystępujących do sakramentów — podkreśla pani Iwona.
Państwo Tomaszewcy są bardzo otwarci na innych ludzi. − Regularnie spotykamy się z rodzinami, które „nadają na podobnych falach”. To dla nas bardzo ważne, wzajemnie się wspieramy i wymieniamy doświadczeniami, jako rodzice. Dzieci natomiast widzą, że nasz sposób życia podzielają inni i że jest on jak najbardziej normalny — opowiada pani Iwona.
Ta rodzina, mimo różnic wieku między dziećmi, potrafi wspólnie spędzać czas. Gdy starsze córki, obecnie 10-letnia Jadzia i 7-letnia Marysia przystępowały do Wczesnej Komunii św., do przyjęcia tego sakramentu przygotowywała je mama. — Za każdym razem z przygotowań korzystały także przysłuchujące się naszym rozmowom młodsze dzieci — przyznaje pani Iwona. Państwo Tomaszewscy swoją postawą uczą także dzieci, że trzeba dawać siebie innym. Pan Michał m.in. prowadzi poradnię przedmałżeńską w swojej parafii. — Mąż pisze także dla pisma parafialnego artykuły dotyczące spraw rodziny. Starsze córki z dumą je czytają — mówi pani Iwona.
We wspólnocie łatwiej
Rodzice, z którymi rozmawiałam, to osoby świadome tego, że ich zadaniem jest nie tylko wykarmienie dzieci, ale przede wszystkim troska o ich rozwój duchowy. Wszyscy też zgodnie przyznają, że łatwiej przekazywać dzieciom wiarę mając oparcie we wspólnocie Kościoła. Stąd też od wielu lat zaangażowani są w różne ruchy katolicie. Państwu Kardaszom pomaga budować jedność małżeńską Domowy Kościół, państwu Książkiewiczom Droga Neokatechumenalna, natomiast państwu Tomaszewskim Wspólnota Świętej Rodziny. Wszyscy razem podążają drogą ku wspólnemu celowi.
opr. mg/mg