O macierzyństwie w niepełnej rodzinie
Dojrzale kochająca matka wie, że jej dzieci potrzebują miłości obojga rodziców.
Macierzyństwo to nie tylko przekazanie dziecku życia. To także trud wychowania dziecka tak, by w przyszłości w dojrzały sposób radziło sobie ono w konfrontacji z otaczającym światem i trudami życia. Matka, która dojrzale kocha, wie, że dziecko potrzebuje miłości obojga rodziców. Potwierdza to sam Bóg, który z propozycją Bożego macierzyństwa czeka, aż Maryja poślubi Józefa. Tam, gdzie ojciec jest nieobecny, dzieci czują się zagrożone. Nie mają wzoru mężczyzny. Trudno im zrozumieć własną płeć. Trudno też uczyć się dojrzałych relacji z osobami płci odmiennej. Dziewczęta wychowywane przez samotne matki zwykle boją się kontaktu z mężczyznami, natomiast chłopcy lgną do mężczyzn, gdyż szukają zastępczego ojca. W obu przypadkach może dojść do nabycia postaw homoseksualnych. W każdym przypadku rozwój psychospołeczny jest zagrożony i niepełny.
Dla matki, która samotnie wychowuje dziecko, staje się ono oczkiem w głowie. Trudno wtedy o zachowanie krytycyzmu wobec dziecka i o stawianie mu koniecznych przecież wymagań. Samotne matki mają zwłaszcza tendencję do rozpieszczania swoich synów. Nadopiekuńczość, wyręczanie dziecka niemal we wszystkim i naiwne „usprawiedliwianie” jego błędów powoduje u dziecka poczucie bezkarności i wszechmocy albo przeciwnie — poczucie bezradności. W obu przypadkach dziecko skupia się egoistycznie na własnych potrzebach, łatwo popada w arogancję, lenistwo, postawy roszczeniowe, a także w uzależnienia.
Fundamentem dojrzałego macierzyństwa jest dorastanie kobiety do miłości małżeńskiej. Nie może dojrzale kochać swego dziecka ta mama, która nie kocha mężczyzny będącego ojcem jej dziecka. Dziecko najłatwiej uczy się kochać wtedy, gdy doznaje miłości ze strony matki i ojca oraz gdy jednocześnie obserwuje wzajemną miłość swoich rodziców. Kobieta, która nie chce męża, a chce mieć dziecko, zwykle boi się więzi z mężczyzną albo skupia się na własnych potrzebach, a nie na potrzebach dziecka. W obydwu przypadkach kobieta nie jest na tyle niedojrzała, by zapewnić dziecku optymalne warunki rozwoju.
Pierwsze zagrożenie to zatem dążenie do macierzyństwa w oderwaniu od małżeństwa. Zagrożenie drugie to błędna reakcja kobiety w obliczu przyjścia na świat dziecka w jej małżeństwie. Przyjście na świat dzieci nie oznacza, iż odtąd rodzice przestają być małżonkami. Poznając smak macierzyńskiej miłości i radości, kobieta powinna pozostać żoną i najważniejszą osobą dla swego męża. Powinna w dalszym ciągu dbać o swoje zdrowie i swój wygląd. Wielu kobietom, które stają się matkami, grozi bowiem tendencja do nadmiernego skupiania się na dziecku kosztem więzi z mężem. Stopniowo dochodzi wtedy do utraty bliskości, jaka łączyła małżonków przed narodzeniem ich dziecka.
Dojrzała matka zdaje sobie sprawę z tego, iż na zawsze pozostaje żoną i że ma potrzebę, by być przez męża nadal dostrzegana w swej kobiecości, obdarzana czułością i zainteresowaniem seksualnym. W przeciwnym przypadku zacznie coraz bardziej tracić kontakt z mężem, a to nieuchronnie doprowadzi do kryzysu małżeństwa. Z kolei kryzys więzi między małżonkami utrudni czy wręcz uniemożliwi odpowiedzialne wychowanie dzieci. Kobieta, która usiłuje pełnić rolę matki kosztem więzi z mężem, stanie się w przyszłości negatywnym wzorcem zarówno dla córek, jak i dla synów. Córki bowiem mogą wtedy dojść do przekonania, że wychodząc za mąż, tracą coś ważnego ze swojej kobiecości oraz ze swej seksualnej atrakcyjności. Z kolei synowie mogą uważać, że miłość, czułość i troskę okazuje się kobiecie jedynie przed zawarciem małżeństwa.
opr. mg/mg