Ojcowska miłość. Czyli jak relacja z ojcem wpływa na samoocenę dziecka i rozwój jego osobowości (fragmenty)
|
Josh McDowell OJCOWSKA MIŁOŚĆ Czyli jak relacja z ojcem
wpływa na samoocenę dziecka i rozwój jego osobowości |
Tata, który jest dostępny, ma w sobie dużą otwartość, i który zadaje dzieciom pytania, rozwija wspólne zainteresowania, wkłada wysiłek w rozwój przyjaźni i dba o to, by rodzina wytworzyła wspólne tradycje, jest na dobrej drodze do tego, by przybliżać dzieciom obraz naszego Ojca w Niebie. Taki mężczyzna jest zarówno ojcem, jak i przyjacielem swoich dzieci.
Wybrane: |
Jednym z najwcześniejszych i najbardziej pozytywnych wzorów, jakie znalazłem, był Dick Day, o którym pisałem już wcześniej. Poznałem Dicka, kiedy obaj byliśmy w seminarium w latach sześćdziesiątych. Dick był o kilka lat starszy ode mnie, i miał już żonę i czwórkę dzieci. Tak jak ja, był synem alkoholika i owocem dysfunkcyjnej rodziny. Ku Bogu zwrócił się, mając prawie trzydzieści lat i w odpowiedzi na powołanie wstąpił do seminarium.
Dick i ja poznaliśmy się podczas zapisów na seminaryjne zajęcia i natychmiast znaleźliśmy wspólny język. Zostaliśmy bliskimi przyjaciółmi. Wkrótce stałem się niemalże członkiem rodziny Dayów, często wpadającym do ich domu w dziwnych porach, jak na przykład 6.30 rano czy po 11.00 wieczorem, żeby porozmawiać o czymś, co moim zdaniem absolutnie nie mogło poczekać. Dick był zawsze cierpliwy, dobry i kochający posiadał cechy, z którymi miałem tak mało do czynienia, gdy dorastałem.
Ogromne wrażenie wywarło na mnie to, w jaki sposób, Dick i Charlotte traktowali swoje dzieci i siebie nawzajem. Mieli bogaty i dający mnóstwo satysfakcji związek z każdym ze swoich dzieci. Patrzyłem w zachwycie na oczywistą radość, którą wspólnie dzielili, uśmiechając się do siebie, śmiejąc się razem i przytulając się wzajemnie (w istocie można powiedzieć, że nauczyłem się przytulać od Dayów). W Dicku widziałem ojca, jakim sam chciałbym być. Widziałem namacalny, konkretny wzór tego, kim sam chciałem zostać.
Później, kiedy Dick i ja przyłączyliśmy się do ekipy Campus Crusade for Christ, nasze drogi na jakiś czas się rozeszły. Zacząłem wykładać na campusach w USA i Kanadzie, i w końcu poznałem Dottie. Kiedy zaczęliśmy się spotykać, zaintrygowały mnie jej częste wzmianki o tym, jak wiele znaczą dla niej jej mama, tata, brat i siostra. Podczas ferii świątecznych, poznałem rodzinę Dottie.
Trudno powiedzieć, co bardziej pociągało mnie w tym początkowym okresie naszego związku — poznawanie samej Dottie, czy może poznawanie jej ojca. Zacząłem rozumieć, dlaczego Dottie tak podziwiała swojego tatę. Był zwyczajnym facetem, nie lubił blichtru (prawdę mówiąc był nieco purytański), ale było oczywiste, dlaczego jego córka tak bardzo go kochała i szanowała. Już na samym początku nauczyłem się od niego, co to znaczy być dobrym i kochającym mężem i ojcem. Poznałem człowieka, który cieszył się miłością i szacunkiem swoich dzieci, człowieka, któremu własne dzieci ufały, i którego dzieci były tak świetnie wychowane, że mógł naprawdę cieszyć się ich towarzystwem i przyjaźnią.
Przez lata ludzie ci pełnili dla mnie rolę wzoru ojca, jakim sam chciałbym być. Pokazywali takie ojcowskie cechy, za którymi przez całe życie tęskniłem, cechy, które tak rozpaczliwie chciałem przekazać własnej rodzinie. Ich przykład był dla mnie bezcenny, ale w kilka lat później dowiedziałem się o istnieniu jeszcze lepszego wzorca, jeszcze lepszej drogi, by stać się takim ojcem, jakim zawsze chciałem być.
opr. ab/ab