Ojcostwo w kryzysie...
Znakomity niemiecki filozof Erich Fromm napisał kiedyś, że o ile matka jest domem, z którego wychodzimy, o tyle ojciec reprezentuje inny świat - świat prawa i ładu, dyscypliny, podróży i przygody. Jest więc przewodnikiem, który uczy dziecko i wskazuje mu drogę życia. To piękna myśl, tyle tylko, że dziś bardzo niepoprawna politycznie. Bo współczesny świat nie lubi ojców.
Z badań opublikowanych kilka dni temu przez brytyjskie Narodowe Biuro Statystyczne (ONS) wynika, że na każde dziesięcioro dzieci urodzonych w 2004 roku w Wielkiej Brytanii czworo pochodziło z nieprawego łoża. Jeśli ta tendencja będzie się utrzymywała nadal, to już za sześć lat nieślubna stanie się większość potomstwa, które przyjdzie na świat na Wyspach. A to i tak nie są najgorsze wskaźniki. Jeszcze wyższy odsetek nieślubnych dzieci od dawna notuje się w Danii, Finlandii i Szwecji. I pomimo tego, że na Zachodzie rodzi się ich dzisiaj więcej niż jeszcze kilka lat temu, kryzys instytucji małżeństwa i związany z nim kryzys ojcostwa są bez wątpienia jednymi z najbardziej palących problemów całej cywilizacji zachodnioeuropejskiej. To także problem naszej rodzimej rzeczywistości.
Obowiązujący przez stulecia tradycyjny model życia społecznego sprawiał, że całe życie jednostki ukierunkowane było na rodzinę jako wartość najwyższą.
Tradycyjną rodzinę charakteryzowała zatem daleko posunięta solidarność, obowiązek wzajemnej pomocy i bezwzględne posłuszeństwo jej członków. Nad wszystkim czuwał senior rodu zajmujący niekwestionowaną pozycję i cieszący się niepodważalnym autorytetem.
- Powinności żony wobec męża sprowadzały się do tego, by była posłuszna, służyła wiernie, opiekowała się i stale miłowała. Tak to wówczas ujmowano - mówi ks. prof. Władysław Majkowski, dyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Ten układ zmienił się wraz z zapoczątkowaniem procesów industrializacji i urbanizacji. Powstały wielkie skupiska ludzkie zamieszkujące wokół miejsc pracy. Znaczenie stracił podział na płeć, zyskała natomiast specjalizacja zawodowa. Do tego doszła emancypacja kobiet i sekularyzacja większości dziedzin ludzkiego życia.
- Niektóre z tych zmian okazały się pożyteczne, np. partnerski wymiar życia małżeńsko-rodzinnego. Dzisiaj typowa rodzina patriarchalna jest już właściwie na wymarciu. Autorytet rozkłada się równomiernie, a małżonkowie podejmują decyzje wspólnie - mówi ks. prof. Majkowski.
Pojawiły się jednak i patologie. Zniknęły wartości absolutne - dziecko i rodzina. Osłabione zostały także więzi rodzinne. Dlatego tak popularnym dziś sposobem wspólnego życia stała się kohabitacja (czyli życie „na kocią łapę"), a także plaga rozwodów. Nierozerwalność małżeństwa -j eden z filarów tradycyjnej rodziny - jest już melodią przeszłości. A rozwód oznacza najczęściej jedno: brak ojca w rodzinie.
Instytucja ojca z pewnością nie należy do najbardziej ulubionych przez współczesny świat.
Ojciec wywołuje lęk, jest niepotrzebny, stresuje dziecko - argumentują feministki. Co bardziej „liberalne" z nich dodają, że jego rola powinna ograniczać się najwyżej do zarabiania pieniędzy na utrzymanie rodziny. Część etyków przestrzega, że w dobie sztucznego zapłodnienia i coraz bardziej prawdopodobnego klonowania ludzi, ojciec przestanie być w ogóle potrzebny do czegokolwiek. Wtedy niewiele będzie dzieliło nas od wizji zarysowanej w filmie „Seksmisja".
Swój kamyczek do ogródka z napisem „ojciec" wrzucają także media.
- Ojciec przedstawiany jest w reklamach jako fajtłapa, który coś rozlał, któremu nic nie wychodzi. Ikoną rodziny staje się dziś matka - uważa dr Dariusz Cupiał, teolog, założyciel Fundacji Cyryla i Metodego i pomysłodawca Inicjatywy Tato.Net.
Sami ojcowie także nie są bez winy. Jedni opuścili swoje rodziny, inni mają trudności z nawiązywaniem bliskich, emocjonalnych więzi z dziećmi. W Wielkiej Brytanii mężczyzna poświęca na pobyt z dzieckiem zaledwie siedem minut w ciągu dnia, podczas gdy przed komputerem spędza 3-4 godziny dziennie.
Efekt? Od czasu rewolucji obyczajowej i seksualnej lat 60. ubiegłego wieku w USA nastąpi} dramatyczny wzrost liczby dzieci mieszkających tylko z matką. W połowie lat 90. już co czwarte dziecko żyło w domu bez ojca. W Polsce, wśród rodzin, w których brakuje ojca, co druga ma kłopoty z przetrwaniem, a kilkaset tysięcy polskich dzieci jest pozbawionych ojcowskiej opieki.
-W konsekwencji braku ojca dzieci pięć razy częściej popadają w biedę, dziesięć razy częściej w skrajne ubóstwo, istnieje też dwa razy większe prawdopodobieństwo zakończenia przez nie edukacji na poziomie podstawowym - przywołuje badania National Center for Fathering z USA dr Cupiał.
Również statystyki policyjne wykazują, że znacząca większość młodocianych przestępców to dzieci wychowywane bez ojca. I pewnie nigdy by nimi nie zostali, gdyby w dzieciństwie ojciec-przewodnik wskazał im odpowiednie wzorce postępowania.
- Kilkanaście lat pracy terapeutycznej pozwoliło mi spotkać się z wieloma ojcami, którzy przychodzili do mojego gabinetu, bo stracili rozeznanie, co naprawdę należy do ich obowiązków. Co powinni dać swoim dzieciom, kim winni być w ich życiu? Poświęcić czas dla rodziny czy może zarobić w tym czasie więcej pieniędzy również przecież dla rodziny? - mówi psycholog i terapeuta Krzysztof Sobieraj. Jego zdaniem odwieczne filozoficzne pytanie „być czy mieć?" urosło dziś do rangi codziennego dylematu polskich ojców. Większość z nich decyduje się jednak na zaspokajanie przede wszystkim potrzeb materialnych kosztem obecności w rodzinie i kontaktów z dzieckiem.
- To błąd. Jak wykazują badania psychologii rozwojowej, to właśnie osoba ojca jest w świadomości dziecka gwarantem niezmienności i stałości. A zwłaszcza bezpieczeństwa wobec świata zewnętrznego. Wszak poczucie bezpieczeństwa obok potrzeb fizjologicznych jest najważniejszą potrzebą każdego człowieka - twierdzi Sobieraj.
Co więcej, wizerunek ojca w oczach dziecka siłą rzeczy wywiera także przemożny wpływ na dziecięcą psychikę i sposób postrzegania przez nie świata. Już ks. prof. Władysław Prężyna wykazał w swych badaniach, że dziecko tworzy sobie obraz Boga na podstawie obrazu własnego ojca. Swoje relacje z Bogiem również kreuje na wzór swych kontaktów z ojcem.
Z kolei badania Marcela Saghira i Eli Robinsa wykazały, że tylko 13 procent homoseksualistów identyfikowało się w dzieciństwie ze swoim ojcem. Wśród osób o orientacji heteroseksualnej odsetek ten wynosił ponad 65 procent. Jedynie 18 proc. homoseksualistów uznawało swoje relacje z ojcem za zadowalające (wśród heteroseksualistów aż 82 proc.).
Te i wiele innych badań pokazuje więc, jak wiele zależy od aktywnej obecności ojca w pierwszych latach życia dziecka.
- Rozmawiałam z wieloma mężczyznami i ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu okazało się, że panowie, którzy już są ojcami, nie doceniają tego, jak ważni są dla swoich dzieci - twierdzi tymczasem psychiatra dr Grażyna Rymaszewska.
- Potrzebna jest odbudowa świadomego ojcostwa, swoisty biznesplan dla taty. To charakterystyczne dla dzisiejszych czasów, że cenieni menadżerowie, którzy znakomicie radzą sobie z prowadzeniem pracowników, zupełnie nie odnajdują się w roli ojców. Do nich również adresowany jest nasz „tatoplan" - mówi Dariusz Cupiał z Inicjatywy Tato.Net. Jego zdaniem, będziemy coraz skuteczniej wspierać tych ojców, którzy sami kiedyś byli krzywdzonymi synami. Jeśli uda im się pokonać zadry z dzieciństwa, to będą lepiej wypełniać swoją ojcowską rolę - mówi dr Grażyna Rymaszewska z kampanii „Być ojcem".
Podobnych inicjatyw jest już coraz więcej, bo też coraz częściej mężczyźni dostrzegają, że z ich ojcostwem dzieje się „coś nie tak". Coraz donośniej także rozlegają się głosy wśród polityków, przedstawicieli organizacji pozarządowych i naukowców, przestrzegające przed zgubnymi konsekwencjami braku ojca dla rodziny i dla całego społeczeństwa. Bo dla pełnej, kochającej się rodziny nie ma żadnej innej alternatywy. Tylko bowiem ona zapewnia optymalne środowisko prokreacji, wychowywania dzieci i miłości.
Polska Federacja Ruchów Obrony Życia apeluje do Polaków o zwrócenie uwagi na szczególne przestanie tegorocznego Narodowego Dnia Życia (24 marca) oraz Dnia Świętości Życia (25 marca). Narodowy Dzień Życia ma stać się -zgodnie z uchwałą Sejmu RP - „okazją do narodowej refleksji nad odpowiedzialnością władz państwowych, społeczeństwa i opinii publicznej za ochronę i budowanie szacunku dla życia ludzkiego, szczególnie ludzi najmniejszych, najsłabszych i zdanych na pomoc innych". PFROŻ proponuje, aby w tym roku podstawowym motywem Narodowego Dnia Życia było „Ojcostwo", a jego hasłem „Tata jest ważny".
Dać antidotum
z bp. Stanistawem Stefankiem, przewodniczącym Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Polski, rozmawia Łukasz Kaźmierczak
Przez stulecia ideałem ojca był św. Józef, Opiekun Świętej Rodziny. Co robić, by Józef naszych czasów chciał być do niego podobny?
- Bez głębszego wejścia w treści biblijne, we właściwie rozumianą naukę o człowieku, młody mężczyzna nie poradzi sobie, dlatego że działa na niego masa nacisków. Można by nawet powiedzieć, że są one specjalnie dobierane i przez studium naszych słabości dozowane, a więc są profesjonalne i antyludzkie. W tym znaczeniu trzeba dać antidotum, zaprosić młodego człowieka do źródła, bo to nie jest tylko problem wiedzy, to jest problem postaw, wzorców i obecności Pana Boga. I dopiero to przy równoczesnym wsparciu ze strony najbliższej rodziny może uformować młodego człowieka. Powinien on być światły swoich zadań, powinien umieć te zadania ofiarnie realizować, a więc nie żałować wysiłku i w tym wysiłku widzieć wiele szczęścia i entuzjazmu. Powinien być więc entuzjastą zwykłego życia w sposób niezwykły realizowanego.
współczesne pokolenie mężczyzn potrzebuje wsparcia: psychoterapeutów, Kościoła, także innych ojców. Dlatego też w ramach Inicjatywy Tato. Net prowadzone są działania mające zachęcić mężczyzn do refleksji nad swoją niezastąpioną rolą jako ojców oraz skłonić ich do poszukiwania form wzajemnego wsparcia. Temu celowi służy portal www.tato.net, magazyn „Tato.Net", konkurs „Tato Roku" (laureat wybierany jest przez same dzieci) oraz programy szkoleniowe i seminaria „Siedem sekretów taty", warsztaty „Korzenie i Skrzydła", „Przygoda taty i syna" czy „Spotkanie na szczycie tata-córka". Na podobnej zasadzie działa w Gdańsku kampania „Być ojcem". Jej celem jest przedstawienie tego, co może zyskać dziecko w relacji z kochającym ojcem i jak wiele może uzyskać mężczyzna, kiedy bardziej zaangażuje się w proces wychowywania dzieci. - Mamy nadzieję, że z czasem
Jaka powinna być w tym rola Kościoła?
- Niech będzie to otwarty kościół, otwarta plebania i niech się duszpasterze i pracownicy w duszpasterstwie nie zrażają pozornym brakiem zainteresowania ze strony młodych ludzi. I tu znów potrzeba zawierzenia Panu Bogu, ale przede wszystkim entuzjazmu do młodego człowieka. Młodzież jest o wiele lepsza, niż to publicznie pokazuje swoim zachowaniem. Jestem przekonany, że każda bardzo otwarta postawa wobec młodego człowieka przynosi owoce i to nieraz zaskakujące. Trzeba wierzyć w młodzież.
Czy jest zatem szansa, by zatrzymać postępujący kryzys rodziny?
- Jeżeli tylko będzie konsekwentnie prowadzona polityka - i ta prorodzinna w sferze ekonomii, i duszpasterstwo, i wysiłek w sterowaniu świadomością medialną, to jestem przekonany, że młode małżeństwa chętnie przyjmą kolejne dzieci. Trzeba im tylko dać jakąkolwiek szansę na stworzenie stabilnego związku małżeńskiego i wychowanie potomstwa.
opr. mg/mg