Starotestamentalna nauka o małżeństwie a opisy stworzenia człowieka

O wyraźnym nawiązaniu do instytucji małżeństwa świadczy fakt nazwania Ewy żoną Adama. Nie mniej wyraźnie został ukazany cel, do którego ta wspólnota została powołana

Najwcześniejsze dane – w sensie chronologii rzeczowej, a nie co do czasu redagowania poszczególnych ksiąg – o związku dwojga ludzi zawarte są w starotestamentalnych opisach stworzenia człowieka.

Starotestamentalna nauka o małżeństwie a opisy stworzenia człowieka

Dość powszechnie dziś dostrzega się owe związki między biblijną nauką o małżeństwie a opisami stworzenia człowieka. Zresztą już niektórzy spośród autorów Starego Testamentu tak rozumieli genezę instytucji małżeństwa. W modlitwie Tobiasza znajdują się między innymi takie oto słowa:

„Tyś stworzył Adama i stworzyłeś dla niego pomocną ostoję – Ewę, jego żonę, i z obojga powstał rodzaj ludzki” (Tb 8, 6).

(...) Nakaz Boga jest bardzo jednoznaczny:

„Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (1, 28).

(...) Potrzeba powołania do życia pierwszej kobiety została umotywowana stwierdzeniem, że „nie jest człowiekowi dobrze być samemu”. Motywacja ta domaga się pełnego zaufania Bogu, bo to Bóg stwierdza, że nie jest dobrze człowiekowi być samemu. Nie bardzo wiadomo, dlaczego człowiekowi samemu nie było dobrze; co wywoływało stan, być może, także subiektywnego niezadowolenia, a nie tylko obiektywnej niedoskonałości? Następujący kontekst zdaje się wskazywać na to, że człowiek sam po prostu chyba nie był w stanie wypełnić zadań, do których został stworzony. Chodzi tu chyba przede wszystkim o najważniejsze z tych zadań – tj. o zrodzenie potomstwa. Opowiadanie o stworzeniu niewiasty z żebra pierwszego mężczyzny ma wyrażać ideę szczególnego podobieństwa niewiasty do mężczyzny, zaś owo podobieństwo miało się przyczyniać do większej efektywności wspólnego działania pierwszej pary.

Tak więc obraz Boga w człowieku ma dość wyraźnie zakreślone granice. Chodzi w nim chyba jedynie o podobieństwo władzy, jaką Bóg ma nad wszystkimi stworzeniami, a człowiek – z woli Boga – nad światem zwierząt i roślin. Obraz Boga w człowieku nie dotyczy już chyba spraw związanych ze wspólnotą dwojga ludzi i ze zrodzeniem potomstwa jako celem tej wspólnoty. Odwoływanie się do wspólnoty Trzech Osób Boskich oraz do Osoby Ducha Świętego jako owocu rodzicielskiej miłości Ojca do Syna – to analogia chyba zbyt odległa, a może i nie bardzo uzasadniona. Kobieta została bowiem stworzona po to, by służyć pomocą mężczyźnie. Istnieje zresztą także inna teologiczna funkcja tego podobieństwa: wyraża ono doskonałość kobiety jako stworzenia Bożego. O pierwszym mężczyźnie powiedział Bóg, że był dobry, znalazł sobie w nim upodobanie; jeżeli również dobrą miała być kobieta, musiała być podobną do mężczyzny. Zakładając nową, własną wspólnotę rodzinną, mężczyzna i kobieta musieli opuścić własnych rodziców. Mówiąc inaczej: by móc wypełnić głos Boga wzywającego do założenia własnej rodziny, trzeba się „ruszyć z miejsca”. Analogie do biblijnych obrazów wszelkiego powołania są bardzo uderzające; Abraham musiał również opuścić swój dom, gdy miał się stać ojcem całego narodu (12, 1). Mojżesz słyszy polecenie:

„Idź przeto teraz, oto wysyłam cię do faraona i wyprowadź lud mój, Izraela, z Egiptu” (Wj 3, 10).

W opisie powołania Jozuego nie występuje, co prawda, termin „idź”, ale Mojżesz, którym Bóg posługuje się przy powoływaniu Jozuego, otrzymuje taki oto rozkaz:

„Weźmij Jozuego, syna Nuna, męża, w którym prawdziwie mieszka duch, i włóż na niego swoje ręce. Następnie przywiedź go przed kapłana Eleazara i przed całą społeczność i ustanów go w ich obecności wodzem” (Joz 27, 18–19).

Izajasz na pytanie Boga: „Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł?” – odpowiada bez chwili zastanowienia: „Oto ja, poślij mnie” (Iz 6, 88). Jeremiasz, nim otrzyma formalne polecenie wyruszenia na spotkanie swego prorockiego posłannictwa, będzie czynił przygotowania, które zazwyczaj poprzedzają długą podróż (Jr 1, 17). Dopiero potem odezwał się doń głos Jahwe, mówiąc:

„Idź, wołaj głośno do Jerozolimy” (21n).

Nie jedno, lecz kilka poleceń udania się na prorokowanie usłyszy również Ezechiel. Najprzód mówi Jahwe: „Synu człowieczy, posyłam cię do synów Izraela” (Ez 2, 3); nieco później: „Synu człowieczy, udaj się do Izraelitów” (3, 4); lub: „Synu człowieczy, udasz się do zesłańców” (3, 11). Tak więc Bóg zagarnia człowieka na swoją szczególną własność, gdy powierza mu jakieś konkretne zadania do wypełnienia. Drugi opis stworzenia człowieka zawiera również wzmiankę o tym, co stanowi istotę wszelkiej późniejszej teologii małżeństwa: mężczyzna łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Dopiero nieco później został przedstawiony cel tego zjednoczenia:

„Mężczyzna dał swojej żonie imię Ewa, bo ona stała się matką wszystkich żyjących” (Rdz 3, 20).

Być może, iż tak również należy rozumieć pomoc, jaką niewiasta miała wyświadczać mężczyźnie: jest to pomoc nade wszystko w zrodzeniu i wychowaniu potomstwa, o czym już zresztą była mowa. Tak więc sprawa zrodzenia potomstwa odgrywała rolę zdecydowanie pierwszoplanową jako cel, do którego została powołana ta pierwsza wspólnota ludzka. Ostatecznie jednak odmawia ludziom potomstwa lub darzy nim sam Bóg; to Bóg zamyka lub otwiera łono niewiasty; to Bóg daje poprzez potomstwo swoje błogosławieństwo, to Bóg w ten sposób włączał się w życie ludzkie i On pozwala kobiecie rodzić: „Urodziłam mężczyznę z pomocą Jahwe” – oznajmiła Ewa po urodzeniu Kaina.

„Bóg stwarzając mężczyznę i kobietę na obraz swój i podobieństwo, wieńczy i doprowadza do doskonałości dzieło swych rąk – powołuje ich do szczególnego uczestnictwa w swej miłości, a zarazem w swej mocy Stwórcy i Ojca poprzez ich wolną i odpowiedzialną współpracę w przekazywaniu życia ludzkiego” (FC 28).

Nic tedy dziwnego, że kobiecie życzono przede wszystkim tego, aby była płodna:

„Siostro nasza, niechaj potomstwo twe będzie nieprzeliczone i niechaj zdobędzie bramy swych nieprzyjaciół!” (Rdz 24, 60).

Istniało bowiem powszechne przeświadczenie, że po to niewiasta została stworzona, by wspólnie z mężczyzną przedłużała na swój sposób stwórcze dzieło Boga. Przyjdzie czas, gdy jeden z autorów natchnionych Starego Testamentu napisze:

„Nie pragnij wielkiej liczby dzieci, jeśliby miały być przewrotne, ani nie chwal się synami bezbożnymi. I chociażby byli liczni, nie chełp się nimi, jeśli bojaźni Pańskiej nie mają… Więcej bowiem może znaczyć jeden niż tysiąc i lepiej umrzeć, niż mieć dzieci bezbożne” (Syr 16, 1–3).

Widać jednak wyraźnie, że chodzi tylko o złe, przewrotne potomstwo. Tylko ono nie może uchodzić za wyraz błogosławieństwa Bożego. Dobre, bogobojne dzieci są zawsze przedmiotem szczerych pragnień rodziców. Nic tedy dziwnego, że ludziom wychowanym na takich ideałach całkowicie obcą będzie przez długi czas myśl o bezżeństwie. Co więcej, nie wydane za mąż dziewice opłakiwały swój stan ze wstydem i w poniżeniu. Córka Jeftego mówi do swego ojca:

„Pozwól mi uczynić tylko jedno: puść mnie na dwa miesiące, a ja udam się na góry z towarzyszkami moimi, aby opłakiwać moje dziewictwo” (Sdz 11, 37).

Nie ulega żadnej wątpliwości, że córka Jeftego swoją bezdzietność uważa za wyraz zagniewania Bożego; co więcej, zdaje się poczuwać nawet do winy i dlatego chce udać się na miejsce samotne, by pokutować za swe winy. Izajasz prorokuje:

„Siedem niewiast uchwyci się jednego mężczyzny w ów dzień, mówiąc: Swój chleb będziemy jadły i we własną odzież się ubierały. Dozwól nam tylko nosić twoje imię. Odejmij nam hańbę” (Iz 4, 1).

Wypowiedź powyższa winna być brana pod uwagę przy naszych dzisiejszych ocenach tzw. swobód moralnych kobiety w Starym Testamencie. Dlatego też obiecując małżeństwo samotnej niewieście, Prorok wygłasza pociechę:

„Nie lękaj się, bo już się nie zawstydzisz, nie wstydź się, bo już nie doznasz pohańbienia. Raczej zapomnisz o wstydzie twej młodości… Bo małżonkiem jest ci twój Stworzyciel…” (Iz 54, 4).

Jeszcze jedno potwierdzenie tezy przypomnianej na samym początku niniejszego paragrafu: w sprawy dwojga ludzi tworzących najmniejszą wspólnotę Boga włączone są moce stwórcze samego Boga. Tym to mocom zawdzięczali ludzie swój skarb największy, czyli potomstwo. Jeżeli prorok Jeremiasz żył w samotności, to tylko dlatego, żeby pokazać, że całe jego życie było jednym znakiem. Swoim bezżeństwem prorok głosił następującą naukę: gdy wszystko dokoła jest zagrożone, nie czas myśleć o zakładaniu własnej rodziny (Jr 16, 3–4). W samym wyborze młodych ludzi oraz w życiu małżeńskim na co dzień, miłość – poza nielicznymi wyjątkami – znajdowała się z pewnością na dalszym planie. Małżonkowie nie szukali też w małżeństwie obopólnego szczęścia, jakkolwiek wzniośle można by to szczęście pojmować. Ludzie nie po to zawierali małżeństwa, żeby znaleźć własne szczęście. W tak wyraźnej ingerencji Boga małżeństwo starotestamentalne posiada źródło swej sakralności. We wszystkich starożytnych cywilizacjach świętość spraw seksualnych, a co za tym idzie – sakralny charakter miłości i małżeństwa opiera się ostatecznie na mitach o tej samej strukturze: istnieje jakiś bóg ojciec i bogini matka, zazwyczaj uosobienie miłości rozrodczej. Uosobieniem takiej miłości jest Isztar w Mezopotamii, Asztarte w Kanaanie, Afrodyta u Greków i Wenus u Rzymian. Z tych boskich związków rodzi się z kolei potomstwo4. Ludzka instytucja małżeństwa usiłuje być prawie z reguły naśladownictwem tych boskich wzorów 5. Inaczej rzecz się ma w monoteizmie izraelskim. Jahwe nie ma małżonki ani potomstwa i tym samym wszelkie rytuały seksualne w rodzaju pogańskiej prostytucji sakralnej są surowo zakazane (Pwt 23, 19; 4 Krl 23, 7). Odrębne są też od małżeńskich ideałów ówczesnego świata pierwotne starotestamentalne wzory małżeństwa monogamicznego. Choć praktyka codziennego życia od tych wzorów często odbiega i nawet ustawodawstwo żydowskie stosuje się do praktyk poligamicznych, wzorce postulowane na początku nie przestają być przedmiotem usilnych pragnień.

Nie są to co prawda wzorce oparte na hierogamiach boskich, ale na stwórczym dziele samego Boga, z którego woli pierwszy związek dwojga ludzi powinien posiadać charakter monogamiczny i miał służyć wzajemnemu wspieraniu się dwojga małżonków oraz przedłużaniu egzystencji rodzaju ludzkiego. I właśnie w tym akcie stwórczym pierwszej pary ludzkiej tak ściśle ze sobą zespolonej znajduje się źródło sakralności starotestamentalnego związku małżeńskiego. Sakralny charakter małżeństwa starotestamentalnego wynika również z tego, że ostatecznie sam Bóg kieruje wyborem żony (Rdz 24, 42–52). Bóg jest w rzeczywistości autorem całego ustawodawstwa małżeńskiego (Kpł 18); od Boga wreszcie zależy posiadanie lub nieposiadanie potomstwa, czyli osiągnięcie lub nieosiągnięcie celu, dla którego istniała najmniejsza wspólnota ludzka. Na zakończenie tego rozdziału wróćmy do opisu stworzenia człowieka. Otóż jest powiedziane w tym opisie, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże (Rdz 1, 26n). Tymczasem dowiadujemy się – także z Pisma świętego, choć co prawda Nowego Testamentu – że Bóg jest miłością (1 J 4, 8). Tak więc człowiek został stworzony „do miłości”. Adhortacja Apostolska stwierdza:

„Stwarzając człowieka na swój obraz i nieustannie podtrzymując go w istnieniu, Bóg wpisuje w człowieczeństwo mężczyzny i kobiety powołanie, a więc zdolność i odpowiedzialność za miłość i wspólnotę. Miłość jest zatem podstawowym i wrodzonym powołaniem każdej istoty ludzkiej” (FC 11).

I nieco dalej:

„Objawienie… zna dwa właściwe sposoby urzeczywistniania powołania osoby ludzkiej do miłości: małżeństwo i dziewictwo. Zarówno jedno, jak i drugie, w formie im właściwej, są konkretnym wypełnieniem najgłębszej prawdy o człowieku, o jego istnieniu na obraz Boży” (tamże).

Jest to fragment książki:

Bp Kazimierz Romaniuk, Małżeństwo i rodzina według Biblii
Wydawnictwo M

Książka ks. bpa Kazimierza Romaniuka to kompendium biblijnej wiedzy o małżeństwie i rodzinie. Może być niezwykle pomocna w zrozumieniu roli małżeństwa i rodziny w nauczaniu i praktyce Kościoła. Podczas trwającej obecnie dyskusji zainicjowanej przez papieża Franciszka w związku z synodem o małżeństwie i rodzinie, warto zapoznać się z biblijnymi źródłami katolickiej nauki.
Książka jest tutaj!

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama