Seks problem aż do skończenia świata

Fragment wywiadu

- fragment wywiadu

Najtrudniejszym problemem z jakim spotkaliśmy się przygotowując ten numer (który z założenia miał być numerem o seksie) był język. Próbowaliśmy mówić językiem medycznym, ale mamy wrażenie, że nie jest on właściwy.

I słusznie. Język medyczny nie jest najlepszy, ponieważ seksu nie można sprowadzić jedynie do fizjologii. O seksie powinniśmy mówić językiem obejmującym całość doświadczenia z nim związanego. Jedną z osób, która mówi o seksie właśnie w ten sposób jest Karol Wojtyła. Taką próbę podjął w swojej książce „Miłość i odpowiedzialność”.

Tylko że to bardzo trudny język.

To prawda, ale jednocześnie, jeżeli przebrnie się chociaż przez pierwszy rozdział książki, znajdzie się tam autentyczne i bardzo głębokie doświadczenie. W Warszawie podczas spotkań w duszpasterstwie studentów czytamy systematycznie „Miłość i odpowiedzialność” i po kolei omawiamy każdy rozdział. Jedna z uczestniczek tych spotkań podeszła kiedyś do mnie i zapytała: „Ojcze, czy to możliwe, aby ktoś potrafił kochać, nie przeczytawszy tej książki?”. Także znane mi małżeństwa, które czytają to dzieło, twierdzą, że to, co mówi Wojtyła o małżeństwie, o bliskości osób w takim związku, to prawda. On rozumie ten problem.

Dlaczego tak trudno w sposób właściwy mówić o seksie?

Andriej Tarkowski, wielki rosyjski reżyser, zapytany, dlaczego unika w swoich filmach pokazywania seksu, odpowiedział, że spotkanie dwojga ludzi jest czymś tak wyjątkowym i intymnym, że nie da się go odpowiednio przedstawić. To jest coś jedynego, bardzo trudno przekazywalnego. Dlatego pewnie też trudno znaleźć słowa, które trafnie opisują tak intymną więź.

Ale dlaczego?

Bo to jest coś bardzo cennego w człowieku. Karol Wojtyła mówi, że również w seksualności człowieka wyrażasię jego podobieństwo do Boga. A przy próbach opisania tego, co Boże nasza wyobraźnia zdecydowanie zawodzi.

W seksualności człowiek jest podobny do Boga?

Tak mówi Wojtyła. I wyjaśnia, że dzieje się to przynajmniej w dwóch wymiarach: w chwilach otwarcia na drugą osobę i w zjednoczeniu z nią oraz w tajemnicy poczęcia nowego życia, w stwarzaniu nowego człowieka. Akt seksualny jest jednym z takich punktów kulminacyjnych bliskości, kiedy człowiek namacalnie doświadcza, że wykracza poza samego siebie i staje się jednością z drugim.

Papież mówi, że to metafizyczne doświadczenie następuje zwłaszcza w chwili, kiedy człowiek odkrywa podobieństwo do siebie w swoim dziecku. Widzi, że doświadczenie „zlania się”, przeżycia jedności z drugim, zmaterializowało się.

Co oznacza „zlanie się” z drugim, czym naprawdę jest ta jedność?

To jest jedność, której źródłem jest Bóg, który złączył kobietę i mężczyznę w małżeństwo i obdarzył małżonków łaską. Oczywiście łatwo się o tym mówi teologicznym językiem, ale niestety na dziś to jedyny sposób na uogólnienie doświadczeń, które są tak bardzo indywidualne.

Pamiętam, zaprosiłem kiedyś na spotkanie ze studentami małżeństwo, które sprawiało dość dziwne wrażenie. On — duży, zwalisty, olbrzym niemalże, trochę przerażający swoją siłą, ona — drobna, bardzo delikatna kobieta. Zewnętrznie wszystko ich różniło. Rozmawialiśmy o uczuciach w kontekście „Miłości i odpowiedzialności”, oni opowiadali o swoich doświadczeniach. Po spotkaniu młodzież była zszokowana — jeszcze nigdy nie spotkali małżeństwa, które przedstawiałoby tak wyraźny obraz jedności. Widać było, że to, co przeżywają — każde na swój sposób — przeżywają zawsze w kontekście tego drugiego, w dialogu ze współmałżonkiem. To było widać w wielu subtelnych zachowaniach pokazujących, jak funkcjonują względem siebie na co dzień. To była niemal naoczna jedność.

Co nowego wniósł Karol Wojtyła do mówienia o seksie?

Karol Wojtyła potraktował seksualność jako kluczowe zagadnienie w nauce o człowieku. Powiedział: jeżeli szukasz szczęścia w seksie, to dobrze robisz, idź dalej w tę stronę, ale nie zatrzymuj się w połowie, nie koncentruj się na doznaniach i nie zatrzymuj się na nich.

Pełnię szczęścia znajdziesz w całkowitym otwarciu na drugą osobę i zjednoczeniu z nią. Przyjęciu jej taką, jaka ona jest, jako dar od Pana Boga razem z tą tajemniczą „udręką” płodności i niepłodności. I dopiero to jest chrześcijański seks.

„Szukaj szczęścia w seksie” — to dosyć rewolucyjne podejście.

George Weigel mówi, że teologia ciała, jaką przedstawił Karol Wojtyła już jako Jan Paweł II w „Katechezach o małżeństwie”, jest najważniejszym źródłem teologicznym na najbliższe stulecie, że jest to otwarcie nowego rozdziału w teologii. A kardynał Andreas Laun twierdzi, że dwadzieścia wieków chrześcijaństwa nie wniosło tyle w rozumienie seksualności, co dwadzieścia lat pontyfikatu Jana Pawła II.

Takie spojrzenie na seksualność człowieka jest rewolucyjne. Potwierdza, że człowiek w swojej seksualności chce doświadczać pełni miłości. Ale właśnie w samej miłości jest ukryty postulat, że nie może być ona „na jakiś czas” ani nie może być „trochę”, ona musi być pełna, musi obejmować całego człowieka, czyli także jego seksualność.

Rzadko w Kościele mówi się w ten sposób o seksie. Wielu ludzi uważa, że Kościół zbyt restrykcyjnie traktuje sferę seksu.

Trzeba pamiętać, że żyjemy w świecie, w którym seks uważany jest za wartość nadrzędną, a przeżycia z nim związane traktuje się jako szczyt szczęścia. To myślenie jest owocem rewolucji seksualnej, odwołującej się do religijnego oczekiwania raju i do potrzeby przeżywania szczęścia już tu, na ziemi. To szczęście miał przynieść właśnie wolny seks, jako coś najprostszego i dostępnego praktycznie wszystkim. Jednocześnie w powtarzanych często opiniach Kościół jest tym, który ciągle mówi „nie”. Mówi, że człowiek nie może poszukiwać szczęścia w seksie i nie ma do tego prawa. A w nauce Kościoła niczego podobnego nie ma.

Fragmenty wywiadu pochodzą z miesięcznika katolickiego LIST 09/ 2004

opr. aw/aw

List
Copyright © by Miesięcznik List wakacje/2004

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama