Kilka słów o katolickiej prasie, formacji i dezintegracji
„Kościół opuszcza wiernych” Michael Rutz w największym, katolickim tygodniku w Niemczech - Rheinische Merkur krytycznie odniósł się do decyzji Niemieckiej Konferencji Biskupów (Deutsche Bischofkonferenz), która postanowiła zamknąć czasopismo. Wyrok? Wydały go same liczby. Ponad 2 miliony euro (podobno w ostatnim czasie znacznie więcej por. Tygodnik Powszechny 49(3204)2010) rocznie przelały czarę goryczy. Artykuł redaktora naczelnego to już pika, którą kruszy on przeciw wiatrakom. Rynek (w praktyce czytelnik) zadecydował. Ekonomia nie jest przydatna wyłącznie wtedy, gdy otrzymujemy comiesięczny bilans konta, wprawnie użytkujemy bankowość elektroniczną itd. Sytuacja niemieckiego tygodnika prezentuje jej bezwzględne zastosowanie.
Dlaczego Prasa Katolicka dostała dziś zadyszki? Czas na konsultacje medyczne. Pytanie czy nie jest już za późno i konsultacje — badania — oględziny nie wykażą, że próbujemy podać Rutinoscorbin na rozwijający się w gwałtownym tempie nowotwór? Jego nieodwracalne skutki jeszcze jakiś czas temu mogłaby zatrzymać chirurgia. Dziś? No cóż trzeba nam czekać cierpliwie ... na cud? (o tym za chwilę). Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że nadprzyrodzone działanie Bóg „aplikuje” wtedy, gdy sprawa rokuje pozytywnie... Kontrowersji nie wyjaśniam — krytycznego czytelnika proszę o dopowiedzenie.
Co z tym cudem? Rzeczywiście wydaje się nieodzowny. Skąd jednak przesłanie pesymizmu? Wynika ono z faktu, że proporcjonalnie do ponoszonego wysiłku, nakładu sił, pomnażania kosztów, szerokiego spektrum dystrybucyjnego (każda parafia) efekty sprzedaży, dystrybucji, docierania do czytelnika są ... niewystarczające. Czas przełamać tendencję. Pierwsze kroki uczyniono. Z podziwem patrzę na Gościa Niedzielnego, chylę czoła przed redaktorami Listu, pełen respektu jestem dla inicjujących powstawanie kwartalnika Życie Duchowe.
Prokuratorem jednak są znów liczby. Odwołując się nawet do średniej ogólnopolskiej liczby wiernych, którzy uczestniczą w niedzielnej Mszy św. (około 30% w warunkach miejskiej parafii) — we wspólnocie czterotysięcznej jedynie około 40 chętnych odpowiada np. na propozycję Gościa Niedzielnego (przytoczona liczba to osobiste doświadczenie parafialne). Dlaczego? Należałoby oddać głos socjologowi. Poda on oczywiście tyradę liczb, opartych na badaniach i przesłankach — nie mam na nie siły... Pozostaje więc cud? Z całą pewnością. Chodzi chyba jednak o cud odpowiedzialnych, którym w parafii zależy (tzn. powinno zależeć) na formacji wiernych, warto dodać formacji i informacji. Lingwistyczna zabawa z rzeczownikiem formacja prowadzi również do mniej interesujących rezultatów, jak np. deformacja czy dezinformacja itd. ...niestety!
Na koniec oddaję głos Samuelowi Becketowi — czy jednak katolik powinien z założonymi rękami czekać na Godota...? Alternatywą będzie właściwa formacja. Szkoda zaniedbywać szansę, jaką daje nam w tym wymiarze katolicka prasa...
opr. mg/mg