Rodzinne Radio

Radio diecezji kaliskiej - Radio Rodzina - istnieje już 20 lat. Jak przez ten czas zmienił się program i charakter radia?

Dokładnie 20 lat temu rozpoczęło w diecezji kaliskiej swoją działalność Radio Rodzina i w eter nadana została audycja. Jego długoletnim dyrektorem był ks. prałat Leszek Szkopek, obecnie proboszcz ostrzeszowskiej fary.

Ks. Leszku, został Ksiądz posłany do pracy w radiu w pierwszym roku jego działalności. Proszę powiedzieć, jakie były jego początki?

Ks. Leszek Szkopek: Radio zaistniało poprzez emisje 27 grudnia 1998 roku, a ja zostałem jego dyrektorem we wrześniu 1999 roku. Tak więc w pierwszym roku działalności. Ono już w pewien sposób funkcjonowało i trzeba było przyjąć to, co przyniósł konkretny czas i działać dalej.

Historię radia trzeba widzieć właściwie w początkach istnienia diecezji kaliskiej. W pewnym momencie każda diecezja w Polsce mogła ubiegać się o częstotliwość radiową. I kiedy powstała diecezja kaliska, pojawił się także dostęp do takiej częstotliwości. Jednak na pewien czas została ona oddana do dyspozycji Radia Maryja, które wówczas się rozwijało. Oni szukali wówczas dla siebie częstotliwości, co w tamtej rzeczywistości nie było takie łatwe. Biskup Stanisław udostępnił im naszą diecezjalną częstotliwość. Z drugiej strony KRRiT pilnowała, żeby przyznawane częstotliwości były wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem, czyli przez daną diecezję. Nasza diecezja dopiero powstawała, trzeba było wszystko zbudować.... Radio to nie jest tanie narzędzie: potrzebna jest przestrzeń, studio, specjalistyczny sprzęt emisyjny i urządzenia nadawcze, a przede wszystkim — i to najważniejsze — ludzie, których trzeba było znaleźć i przygotować. I choć przesuwała się w czasie inauguracja własnej działalności radiowej, to troska biskupa Stanisława, by zaistniało radio diecezjalne była ogromna. W pewnym momencie nie można było już tej kluczowej decyzji odwlekać zadecydowano, aby uruchomić emisję. Stało się to 27 grudnia 1998 roku w Niedzielę Świętej Rodziny z Nazaretu.

Pierwsza emisja miała miejsce w grudniu i do tego trzeba było się przygotować. Jak to wyglądało od kuchni?

Na samym początku grupa ludzi gromadziła się na salkach u Świętego Józefa, gdzie opracowywała ramówkę programową, przydzielano poszczególnym osobom programy, itd. Jeśli chodzi o nazwę, to pojawił się pomysł, by radio nosiło imię Józef, ale takie pod taką nazwą funkcjonowało już w Warszawie. Zaproponowano więc słowo „rodzina”. Sanktuarium Świętego Józefa w Kaliszu to w istocie także sanktuarium Świętej Rodziny — i tak zostało: Katolickie radio Diecezji Kaliskiej RODZINA. Inspiracja osobą Świętego Józefa — Głowy Świętej Rodziny od samego początku była ważna i sprawdza się do dziś. Początki były skromne, mieliśmy tylko jedno pomieszczenie o powierzchni około 25 m2, które dzisiaj nazywamy starym studiem. Oczywiście ono cieszyło, było dobrze wyposażone i na dobrym poziomie. Elementem ograniczającym radio zawsze była moc nadajnika. Diecezja otrzymała w tamtym czasie tylko 1 kW, co — ujmując rzecz w uproszczeniu — przekładało się mniej więcej na 50 km zasięgu w każdą stronę od Kalisza czy bardziej Chełmc k. Kalisza, gdzie zostały umieszczone anteny nadawcze. To od początku był problem, którego tak właściwie do dzisiaj nie udało się w pełni rozwiązać. Diecezja ma owalny kształt, na północ mamy prawie 100 km i tak samo na południe, dlatego też cała nie jest objęta zasięgiem. W pewien sposób ten problem dostępności rozwiązuje transmisja przez Internet — ale to już nie jest to samo. Jeśli chodzi o zespół, to kiedy objąłem radio istniała już grupa ludzi. Oczywiście z biegiem czasu ona się rozwijała. Trzeba jednak zaznaczyć, że na początku istnienia radia, współpraca oparta była w 100% o wolontariat. Taki był zamysł biskupa Stanisława. I nie chodziło tu o to, czy płacić czy nie, tylko o zaangażowanie ludzi. Bo zaangażowanie wolontariuszy ma jakby inny smak, wyczuwa się inną temperaturę - jest ono z potrzeby i porywu serca. Przez długi czas ten model się sprawdzał: wolontariusze i jeden ksiądz, który organizował całość. Oczywiście po kilku latach to się zmieniało, szukaliśmy ludzi, którzy mieli przygotowanie do tego typu pracy, trzeba było ich zatrudnić. Dziś te dwa typy zaangażowania w radiu przeplatają się.

Na początku była godzina emisji dziennie, potem rozszerzano czas nadawania. Proszę powiedzieć, jak ewoluowało to na przestrzeni lat?

Tak, na początku była to tylko jedna godzina programu na antenie, na częstotliwości 103,1 FM — pozostałe godziny nadal wypełniał program Radia Maryja. O 17.00, po powitaniu ze słuchaczami, nadawane były wiadomości. Oczywiście nacisk był położony na to, by nie powielać wiadomości pojawiających się w innych mediach, ale by zbierać wiadomości z diecezji. Tak pozostało do dzisiaj. Jest to pewnego rodzaju specyfika radia diecezjalnego, że można usłyszeć w nim o tym, co dzieje się u nas — tu blisko. Dalej, w tej jednej godzinie, każdego dnia realizowany był jakiś cykl tematyczny. Po jakichś dwóch latach dołożyliśmy kolejną godzinę emisji, ale z małą przerwą, bo wchodziliśmy na antenę o 20.00 i kończyliśmy o 21.00. Było to podyktowane programem ramowym Radio Maryja. W tej dodatkowej godzinie, która doprowadzała do Apelu Jasnogórskiego pojawiła się lektura duchowa, która jest do dzisiaj, była katecheza. Potem nastąpiło połączenie i od 17.00 do 21.00 Radio Rodzina nadawało non stop dla swoich słuchaczy. Kolejno pojawił się pomysł na audycję poranną od 8.00 do 10.00 — to stanowiło odpowiedź na ogólną zasadę, że radia słucha się głównie rano — i był to trafiony ruch. Ostatnim etapem, który trwa do dziś co najmniej od 10 lat, jest układ nadawania programu w godzinach porannych od 8.00 do 10.00 i wieczorem od godz. 15.00 do 21.00.

Konieczne było szukanie nowych pomysłów na audycje i program ramowy. Czym się Ksiądz kierował, czy był to odzew na prośby słuchaczy, a może nowe osoby wnosiły pomysły?

Audycje, które mogły być nadawane tylko raz w tygodniu, z czasem mogły mieć układ nawet codzienny. Ponadto na stałe pojawiły się modlitwy. Transmitowaliśmy od samego początku nabożeństwo do Świętego Józefa z kaplicy seminaryjnej. To kolejny bardzo ważny wątek w historii radia. W tym miejscu zaznaczę, że zamysłem ks. bpa Stanisława było, by media diecezjalne były w kompleksie budynków seminaryjnych. Ksiądz Biskup chciał, by klerycy wiedzieli, że jest radio i angażowali się w jego realizację, a potem jako kapłani podejmowali współpracę. To się sprawdzało. Zawsze była „radiowa” grupa kleryków, która miała dyżur modlitewny i przygotowywała audycje. Z czasem pojawiły się katechezy, stałe cykle z różnych tematów i co za tym idzie nowi ludzie. Bardzo wiele osób bardzo chętnie odpowiadało na zaproszenie do studia.

Św. Jan Paweł II w jednym z przemówień do środowiska dziennikarzy powiedział, aby radio mogło być katolickie, poza wszystkim co charakterystyczne dla radia, musi zachować dwa elementy: modlitwa i katecheza. To był dla nas zawsze wyznacznik działania. I kiedy mieliśmy już takie możliwości zaprosiliśmy słuchaczy do modlitwy, z wykorzystaniem interaktywnej obecności na antenie: do dziś śpiewane są Godzinki, odmawiamy Koronkę do Miłosierdzia Bożego, Różaniec i wiele innych. Radio od kilku lat ma też swoją kaplicę z Najświętszym Sakramentem — to przez lata było marzeniem, aż udało się je zrealizować.

Jednak nie jest tak i nie może być, by radio poruszało tylko zagadnienia związane z wiarą. Każdy chce posłuchać także dobrej muzyki i niekoniecznie religijnej, chociaż mamy taką przewagę, że muzyki religijnej jej sporo i to dobrej. Wprowadziliśmy szereg rozmów z dziedziny prawa, bezpieczeństwa pracy, medycy, różnego rodzaju porady itp. Za tymi tematami stoją też konkretni ludzie, których udało się pozyskać, a czasami sami przychodzili ze swoimi pomysłami.

Radio wydaje się być zamkniętą przestrzenią. W studio są dziennikarze, często nieznani z wyglądu, a z drugiej strony są słuchacze. Ksiądz jednak twierdzi, że radio zbliża ludzi.

Tak, jako dziennikarze musimy być w centrum wydarzeń, musimy pojechać w teren, by transmitować, stworzyć program i audycję. Przez lata na falach pojawiały się liczne relacje dźwiękowe, zaś na stronie internetowej relacje fotograficzne. Nie ulega wątpliwości, że gdybyśmy zamknęli się w studiu, to radio byłoby martwe. Mimo, że to była niełatwa praca, to dawała ona wiele satysfakcji. Charakterystyczne było chociażby to, że nazywam się Leszek Szkopek, a kiedy wysiadałem z samochodu przez wiele lat słyszałem: „ooo, radio przyjechało”. Tak samo reagowano na wielu innych redaktorów, którzy wyjeżdżali w teren.

Na przestrzeni kilkunastu lat, które z wydarzeń diecezjalnych wpisało się w pamięć Księdza?

Zdecydowanie peregrynacja Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Dla mnie osobiście to była największa przygoda życia. Towarzyszenie Matce Bożej i spotkania w parafiach. Niektórzy nie wierzyli, że peregrynacja się uda, mówili że to już nie te czasy..., ale my jako radio byliśmy świadkami, że to było wielkie wydarzenie łaski, poruszenie serc. Widać było tysiące spowiadających się ludzi i niezwykłe przyjęcia Czarnej Madonny. Zrobiliśmy na szlaku ponad 100 tysięcy zdjęć, nagraliśmy wiele rozmów i reportaży. Wszystko jest zarchiwizowane. To było coś niebywałego i niepowtarzalnego. Osobno, jako łaskę poczytuję sobie to, że z powodu pracy w radiu niezliczoną ilość razy mogłem być w sanktuarium Świętego Józefa, na różnych uroczystościach. To były wspaniałe przeżycia — nigdy ich nie zapomnę...

Wiele osób kojarzy Księdza z pierwszych czwartków, jako tego, który prowadzi konferencję. Może kilka słów o tej posłudze.

Tak. Od samego początku byłem w zespole przygotowania transmisji modlitw u Świętego Józefa w intencji rodzin i obrony życia. Ks. bp Stanisław wysłał mnie do Torunia na rozmowy z o. Tadeuszem Rydzykiem. Konkretnie chodziło o ustalenie dnia, w którym ma odbywać się modlitwa w sanktuarium. Było już ustalone, że będzie transmisja i będzie to cykl miesięczny, ale trzeba było ustalić konkretny dzień. Najlepszy okazał się czwartek i tak zostało. Wśród wielu osób tworzących zespół przygotowujący spotkania modlitewne, mnie została powierzona odpowiedzialność za stronę merytoryczną, czyli temat spotkania, konferencji i zaproszenie gościa. To dla mnie ważne, że mogłem dotąd w tym dziele uczestniczyć, choć pewnie potrzebna byłaby tu już na tym odcinku zmiana. Transmisje w Telewizji TRWAM, jak i w naszym radiu, rozpoczęły się w czerwcu 2004 roku. Obecnie realizuje się to już 15 rok. Przez ten czas sanktuarium Świętego Józefa stało się znane jak mało które. Oczywiście poza jasnogórskim, które na antenie Telewizji TRWAM jest każdego dnia z racji Apelu Jasnogórskiego. Kalisz jest drugim, jeśli chodzi o częstość pojawiania się na antenie. Założeniem pierwszoczwartkowych spotkań był charakter modlitewny. Wiadomo, że każdy produkt — zwłaszcza na antenie radiowej czy telewizyjnej — musi być jakoś obudowany, ale od samego początku chodziło, by modlić się w tych dwóch ważnych intencjach: rodzina i obrona życia człowieka. Cały czas szukamy nowych szczegółowych tematów, ale jak pokazuje życie, ciągle niestety potrzeba żarliwej modlitwy wielu w obronie życia poczętego - bo ciągle jest zagrożone. Podobnie jest z rodziną...

Na zakończenie proszę powiedzieć, czym dla Księdza była praca w radiu, co ta posługa wniosła w kapłańskie życie Księdza?

To mnie zupełnie ukształtowało. Wiem, że dzisiaj mogłoby całkiem inaczej wyglądać moje życie i kapłaństwo, gdyby były inne posłania, inne decyzje Księdza Biskupa. Do tej diecezji trafiłem tuż przed święceniami kapłańskimi z innego seminarium i był to ciężki moment. Nie znałem diecezji i księży. Nie trudno sobie wyobrazić, że gdybym był wikariuszem w jednej czy drugiej parafii znałbym tylko cząstkę diecezji. Nagle Pan Bóg podarował mi taką pracę, przez którą poznałem wszystkich kapłanów, byłem prawie w każdej parafii naszej diecezji. Doświadczyłem wielu ciekawych spotkań i poznałem wiele ludzi. W żadnym innym układzie pracy nie byłbym w stanie spotkać, porozmawiać z tak szerokim wachlarzem osób. Także bliskość posługi Księży Biskupów - bo na początku kluczem pracy w radiu było podążanie za biskupem, za jego działalnością - otworzyło mnie to na misteria tej posługi. To do dzisiaj bardzo sobie cenię. Przed pójściem do radia byłem zaledwie chwilę na parafii jako wikariusz, nawiasem mówiąc dzisiaj jestem proboszczem tej parafii.

Radio nasze w nazwie kryje rzeczywistość rodziny, Nie wiem na ile mi się to udało przez tych prawie 16 lat, ale taką, rodzinną właśnie atmosferę w radiu chciałem promować. Wraz z rzeszą ludzi, którzy przez lata tworzyli ze mną Radio Rodzina (naprawdę było nas niemało), w pewnym sensie staraliśmy się być jak jedna wielka rodzina. Na moich oczach niektórzy dorastali, pobierali się i przychodziły na świat ich dzieci, które dzisiaj także się angażują w radio. Tu chciałbym wszystkich wymienić, ale wiem, że to niemożliwe — z pewnością bym kogoś pominął... Wszystkich za to serdecznie pozdrawiam i za lata pracy dziękuję! Sam dyrektor bez współpracowników nic nie znaczy, niczego by nie dokonał. Bóg zapłać za ten niezwykły czas.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama