Czy cenzura w Polsce faktycznie odeszła do lamusa?
Jednym z najważniejszych atrybutów demokratycznego państwa jest prawo jego obywateli do wolności słowa.
Przypadająca w tym roku 20. rocznica zniesienia cenzury w Polsce każe zastanowić się nad tym, czy na pewno współczesne media mogą oddychać pełną piersią? Czy może dziś, gdy współtworzą one świat, przedstawiając tylko jeden, ten „właściwy” punkt widzenia, nie mamy wciąż do czynienia z cenzurą, która na naszych oczach przywdziewa kolejną maskę?
Selektywnie dobrane informacje świadomie wprowadzające w błąd i rozpowszechniane najczęściej masowo to najkrótsza definicja cenzury. Jej panowanie w Polsce datuje się już na koniec II wojny światowej. Wtedy to w grudniu 1944 roku rozpoczął się wieloletni proces nadzoru polskiej prasy, którego jednym z pierwszych przejawów było powołanie Ministerstwa Informacji i Propagandy. Najważniejszym jednak organem cenzury był utworzony w 1946 roku i funkcjonujący aż do 1989 roku Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Pracujący w nim cenzorzy z niezwykłą dokładnością regularnie analizowali wszystkie wychodzące publikacje: począwszy od prasy, książek, tekstów literackich, programy telewizyjne, a skończywszy nawet na dołączanych do produktów instrukcji obsługi, by nic, co nie wpisywało się w oficjalną linię propagandy, nie przedostało się do masowych odbiorców. Skrzętnie więc ukrywano wiadomości, w tym np. o Katyniu, Starobielsku czy Ostaszkowie, mogące w jakikolwiek sposób zakłócić przyjaźń polsko-radziecką. Za słuchanie zachodnich rozgłośni czy rozprowadzanie ulotek o niewłaściwej treści na podstawie „odpowiednich” przepisów można było trafić do więzienia. Ustawę o zniesieniu cenzury uchwalił dopiero Sejm Rzeczypospolitej w kwietniu 1990 roku.
Znamienne, że 20. rocznica zniesienia nadzoru wolności słowa zbiegła się z tragicznymi wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Wśród komentarzy smoleńskiej katastrofy na pierwszy plan wybijało się spostrzeżenie dotyczące krzywdzącego, jednostronnego wizerunku Lecha Kaczyńskiego, koncentrującego się na przedstawianiu go w złym świetle, którym w okresie prezydentury karmiły nas wszystkie media, od prasy po internet. W ciągu zaledwie jednego dnia ocena dotąd najbardziej krytykowanego polityka zmieniła się o 180 stopni. „Czym daliśmy sobie mydlić oczy? Co media zrobiły nie tylko z osobą Lecha Kaczyńskiego, ale i z nami? Dlaczego tak łatwo daliśmy wiarę temu, czym nas karmi telewizja?” — zastanawia się czterdziestoletni Marek, a podobne obawy podziela większość z nas, o czym mogliśmy się przekonać z relacji radiowych czy telewizyjnych.
Wykrzywiony obraz prezydenta, serwowany nam w ciągu ostatnich lat, to zaledwie czubek góry lodowej. Chyba nie do końca zdajemy sobie sprawę, jaki faktyczny wpływ mają media na kreowanie naszej rzeczywistości. Wystarczy prześledzić wieczorne serwisy informacyjne przygotowywane przez poszczególne stacje telewizyjne. Różnice widać nie tylko w kolejności podawanych wiadomości, sposobie ich przedstawiania czy nawet doborze sformułowań. Ograniczony czas antenowy, a co za tym idzie kumulacja treści, nierzadko usprawiedliwiają wyrwane z kontekstu wypowiedzi komentujące bieżące wydarzenia. Bynajmniej nie chodzi tu wcale o doszukiwanie się odgórnie kontrolowanego spisku. Raczej o świadomość, że mimo wszystko możemy nie zgodzić się z prezentowaną nam wizją rzeczywistości...
Tendencyjne przedstawianie faktów w jednakowym świetle to jednak nie jedyne oblicze cenzury. Na przeciwległym biegunie plasuje się zapoczątkowana w Stanach Zjednoczonych, robiącą dziś i w Polsce zawrotną karierę, poprawność polityczna. Zarówno w polityce, jak i w mediach polega na stosowaniu język pozbawionego negatywnego zabarwienia emocjonalnego. Unika się zatem posługiwania się obraźliwymi zwrotami i sformułowaniami mogących przyczynić się do szerzenia uprzedzeń, dyskryminacji i stereotypów. Choć w swych założeniach dyskurs ten ma szczytne cele: sposób komunikowania się charakteryzujący się tolerancją i szacunkiem wobec interlokutora, a więc na pierwszy rzut oka to nic innego, jak godny pochwały język pozbawiony agresji, to często przyjmuje postać skrajnej cenzury. Bowiem w imię poprawności politycznej unika się nawet podejmowania tematów, które w jakikolwiek sposób mogłyby dotknąć środowiska mniejszościowe.
Nierzadko zdarza się, że doskonałym polem do popisu dla poprawności politycznej, wykorzystywanym przy różnorakich okazjach, jest tożsamość narodowa i religijna, patriotyzm czy tradycyjny system wartości. W imię poprawności politycznej, uwzględniając inne wyznania, niemile widziany jest dziś np. wybór kartek świątecznych zwierających religijne symbole. To zaledwie kilka przykładów wpływu poprawności politycznej, która uwzględniając prawa jednych, w gruncie rzeczy spycha na margines prawa drugich.
Z jednej strony wolność słowa gwarantowana jest zarówno przez regulacje prawa międzynarodowego, jak i przepisy każdego demokratycznego państwa, z drugiej zaś w rękach mediów przyjmuje imię czwartej władzy, często stając się polem nadużyć. Nie ulega wątpliwości, że zniesienie cenzury 20 lat temu było sukcesem legislacyjnym. Jednak spór o granice wolności słowa wciąż stanowi jedną z nierozwiązanych bolączek nie tylko naszego kraju. Ciężar ten w głównej mierze spada na barki dziennikarzy. Oddzielenie roli obserwatora bieżących wydarzeń od komentatora, a nieraz i uczestnika rozgrywek politycznych, to jedno z najważniejszych wyzwań w tym zawodzie, dlatego też tak konieczna jest refleksja nad wciąż dynamicznie rozwijającymi się w Polsce mediami. Potrzebę kształtowania standardów pracy środowiska dziennikarskiego dostrzegał tragicznie zmarły w katastrofie pod Smoleńskiem, Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich. W 2007 roku zorganizował konferencję „Wolność słowa i odpowiedzialność za słowo — rola mediów”.
Kluczową kwestią, często pomijaną w imię błyskawicznego zdobycia i przekazania wiadomości, nawet za cenę jej rzetelności, jest odpowiedzialność dziennikarzy za przygotowany materiał. Zniesienie oficjalnej cenzury nie znaczy, że i dziś nie jest obecna w różnych postaciach, dlatego tak istotne jest, by zachować sobie prawo do osądu podawanych informacji.
opr. mg/mg