Dziennikarki mówią: STOP aborcji!

Aborcja to wykonanie wyroku śmierci na niewinnej istocie ludzkiej. Czy coś takiego powinno być legalne?

Wszyscy mamy zrozumienie i poczucie gorącej odpowiedzialności, że musimy ratować życie nie narodzonych dzieci. Składana ustawicznie hekatomba niewinnych ofiar, wśród których znajdowali się zapewne, obok ludzi przeciętnych, geniusze, wielcy przywódcy narodu, artyści, myśliciele, uczeni – zubożyła naród w sposób nie dający się naprawić. Tymi słowami Zofii Kossak-Szczuckiej zaczyna się List Otwarty Dziennikarek: „Przeciwko aborcji"

List życia…

Dziennikarki podpisały otwarty list przeciwko aborcji, który kierują przede wszystkim do medyków i parlamentarzystów, ale nie tylko, gdyż każdy z nas powinien stawać w obronie życia, od poczęcia do naturalnej śmierci. List ten wyraźnie sprzeciwia się próbom złagodzenia ustawy antyaborcyjnej. Obecne prawo pozwala na dokonywanie aborcji ludzi uznanych za chorych czy niepełnosprawnych. Prawo, które nie chroni najbardziej bezradnych i bezbronnych, staje się barbarzyńskie. Obywatelski projekt wprowadzający prawną ochronę nienarodzonych jest szansą na naprawę tego stanu rzeczy – piszą przedstawicielki świata mediów. Znane polki, w odruchu swego kobiecego serca, nie godzą się na zabijanie niewinnych i bezbronnych ludzi w fazie przedurodzeniowej. Nie akceptują także działania lobby aborcyjnego, nie działającego, tak naprawdę, w interesie kobiet i społeczeństwa, ale we własnym. – Trzeba ludziom uświadomić, że na to idą pieniądze podatników, wielu katolików. Jak można to tolerować? – pada pytanie, na które warto sobie odpowiedzieć.

Dziennikarki mówią: STOP aborcji!

Koordynatorem akcji dziennikarek jest publicystka i redaktor Opcji na prawo, Natalia Dueholm. – Przedsięwzięcie to jest zwyczajnym odruchem serca. Jego celem jest obudzić ludzi, dodać odwagi, zwłaszcza politykom. Politycy nie są chyba ludźmi bez serca i odpowiedzą na apel w obronie kobiet i dzieci, podpisany zresztą przez odważne kobiety-dziennikarki. Niektóre z tych pań zaryzykowały przecież swoje kariery zawodowe. Warto tu dodać, że zgoda na zabijanie nienarodzonych nie jest kwestią opinii, jak czasem jest to niestety w mediach przedstawiane. Dziennikarze powinni pisać i mówić o prawdzie, stawać po stronie dobra, a nie być rzecznikami zła. Przecież tu chodzi o dzieci, ich rodzeństwo, kobiety, ojców, rodziny – uważa pomysłodawczyni listu. Po tych słowach od razu przypomina się zdanie Ryszarda Kapuścińskiego, który twierdził, że: Do tego, żeby uprawiać dziennikarstwo, przede wszystkim trzeba być dobrym człowiekiem. Dobry dziennikarz walczy o dobro. A czy jest coś ważniejszego od walki o ludzkie życie?

Unieszkodliwić bombę aborcyjną

Aborcja to wykonanie wyroku śmierci na niewinnej istocie ludzkiej. Czy coś takiego powinno być legalne? W państwie prawa nie skazuje się niewinnych na śmierć. Aborcja to również atak na duchowe życie kobiety – głoszą obrończynie życia. Uważają, że czas naprawić polskie prawodawstwo, a tym samym zaprowadzić prawny ład moralny w naszym kraju. Wprowadzenie ochrony wszystkich poczętych małych osób, rozbroi swego rodzaju aborcyjną bombę, która niszczy rodziny i powoduje rozkład społeczeństwa. Dziennikarki liczą również na reakcję innych środowisk, które odważnie staną w obronie życia ludzkiego.

Powiedzmy sobie jasno i głośno: aborcja jest niewyobrażalnym złem. Jest to atak w najbardziej bezbronny etap rozwoju człowieka. W błędzie są ci, którzy myślą, że ustawa antyaborcyjna w Polsce jest ilustracją problemu braku świeckości naszego kraju. Ustawa antyaborcyjna to nie tylko przesłanki religijne. To po prostu ochrona życia każdej ludzkiej istoty, od samego poczęcia. Jeśli podaje się w Sejmie argumenty, że trzeba zalegalizować zabiegi aborcyjne w Polsce, bo tysiące kobiet dokonuje ich poza granicami naszego kraju, to jest to dla mnie nic innego jak prawne zalegalizowanie wyrzutów sumienia. Głos moralny (nie tylko człowieka religijnego, ale mniemam, że każdy z nas takowy nosi w sobie, będąc człowiekiem) krzyczy wyraźnie: "Nie zabijaj". Rodzice, którzy dokonują aborcji nielegalnie lub szukają do tego okazji poza własnym krajem (w którym aborcja jest zakazana) też dokonują wyboru. Jest to ich wybór, owszem. Jednak robiąc coś "za plecami", szybciej mogą dojść do wniosku (i najczęściej tak bywa po dokonaniu aborcji), że przecież zabili swoje własne dziecko. To był ich wybór. Ich sumienie. A co w sytuacji, gdy miesza się w to Państwo? Państwo powinno chronić każde życie. Legalizując aborcję, choćby w najmniejszym stopniu, wyraża tym samym oficjalną zgodę na "unicestwianie" swoich obywateli już w momencie ich pierwszych tygodni w łonie matki.

Tu nie chodzi więc tylko o świeckość, o religijność... Tu chodzi o życie. Zalegalizować zabijanie? Pięknie powiedział Jan Paweł II, że naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości... Warto zapytać tych, którzy będą rozważać zmiany w ustawie, jaką chcą nam zapewnić przyszłość? Budowaną na cywilizacji życia, czy też cywilizacji śmierci? Czy ci, którzy krzyczą, że płód nie jest dzieckiem, mają świadomość, że od momentu poczęcia określona jest płeć dziecka, kolor jego oczu i włosków? Czy ci, którzy tak gorliwie walczą o legalną aborcję, mają świadomość, że około 21 dnia ciąży zaczyna bić serce dziecka? Często bije krótko. Za krótko. Zalegalizować aborcję, to jawnie pozwolić na to, by maleńkie serce obywatela przestało bić. Należy pamiętać, że nie każdy wolny wybór jest dobry. Może się jeszcze pojawić pytanie: A jeśli ktoś naprawdę znalazł się w sytuacji kryzysowej z powodu ciąży? Też ma wybór: może urodzić dziecko i je jednak wychować (może akurat pokocha je wielką miłością?) lub może podjąć odważną i godną człowieka decyzję o urodzeniu i ewentualnym oddaniu do "Okna Życia" (powstało ich w Polsce już kilka). Jest też wiele rodzin, które czekają na adopcję. Jak widać, dobrych wyborów jest wiele, dlaczego więc legalizować wyrzuty sumienia? I jeszcze jedno zdanie, nie moje, ale utkwiło mi mocno w pamięci: Aborcja znajduje swych zwolenników tylko pośród tych ludzi, którym dane było przyjść na świat - trafnie zauważył kiedyś Ronald Reagan.

Cieszę się, że list przeciwko aborcji podpisało tak wiele moich koleżanek po fachu. Oczywiście podpisałam się i ja, mając nadzieję, że wygra życie…

>>TUTAJ znajdziesz LIST DZIENNIKAREK<<

Dziennikarki, które chciałyby się jeszcze przyłączyć do akcji i podpisać list, wciąż mają taką możliwość


Całkowita ochrona życia człowieka w fazie przedurodzeniowej niesie wiele korzyści. Wprowadzenie nowej ustawy:

- zapewni większe bezpieczeństwo i opiekę matkom i dzieciom. Lekarze nie będą mieli "furtek" medycznych do aborcji, będą zmuszeni do tego, żeby zrobić wszystko, co w ich mocy, aby zapewnić jak najlepszą opiekę dziecku i matce. Ochrona życia poczętego (czyli zakaz aborcji) to z jednej strony polepszenie stanu zdrowia kobiet i dzieci, ale także objęcie kursu na prawdziwą medycynę, która ma leczyć, pomagać, ratować, a nie zabijać.
- przywróci stopniowo godność macierzyństwu i pracy ginekologa
- wpłynie na świadomość ludzi, że aborcja jest złem
- zapewni lekarzom ginekologom zdawanie egzaminów specjalizacyjnych bez tzw. aborcji
- lekarze nie będą musieli odchodzić z tej specjalizacji z powodu wymogu aborcji, sprzecznej z ich moralnością. Podobna sytuacja dotyczy studentów medycyny czy położnych (personel medyczny jest niekiedy zmuszany pod groźbą utraty pracy do uczestnictwa w tzw. terminacjach). Kiedy mówimy o prawach kobiet- nie możemy chyba zapominać o studentkach medycyny, położnych i lekarkach-ginekologach, które przeżywają dramaty z powodu uczestnictwa w aborcjach. Czy dla feministek one się nie liczą?

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama