Refleksje po Światowym Dniu Młodzieży w Rio de Janeiro (2013): co jest prawdziwym bogactwem, a co tylko pozornym
Dni każdej pielgrzymki są czasem łaski, w którym Pan wykorzystuje każdą okazję, by oświecać, poruszać i zmieniać serce. Jedno z licznych świadectw uczestników Światowego Dnia Młodzieży dobrze wyraża ducha tej pielgrzymki. Kilkoro młodych ludzi z mojej diecezji, którzy byli goszczeni w fawelach Rio de Janeiro, powiedziało, że w biednych ludziach, którzy podzielili się z nimi swoją żywnością i łóżkami, znaleźli prawdziwych przybranych rodziców. Nie przyjaciół, ale wręcz rodziców, którzy obdarowali ich swoimi skromnymi rzeczami.
Ci młodzi ludzie, doświadczając czułości Boga, przeżyli te dni jako kairos, pomyślny czas, w którym została przyjęta łaska Boża. W sposób szczery i być może nieświadomy wprowadzili w życie słowa Papieża Franciszka, który powiedział podczas wizyty złożonej wspólnocie w Varginha, by nie pozwalać, ażeby przenikała «do naszego serca kultura odrzucania», bo wszyscy jesteśmy braćmi i «nikogo nie wolno odrzucać». Dla Pana nie istnieją ludzie «odrzuceni», ponieważ wszyscy jesteśmy dziećmi Boga i współdziedzicami z Chrystusem, jak pisał św. Paweł do chrześcijan w Rzymie.
Bardzo wielu z tych młodych ludzi, którzy właśnie w dniach spędzonych w Rio dokonali ważnych wyborów życiowych dzięki głębokiemu rozeznaniu, pokazało, że potrafią być «autentycznymi chrześcijanami», takimi, o jakich mówił Ojciec Święty w homilii na Copacabana, a nie «chrześcijanami na pół etatu» bądź wręcz «chrześcijanami nakrochmalonymi» czy «fasadowymi». To im właśnie Papież Franciszek powierzył fundamentalne zadanie: mają być «zawodnikami Chrystusa», «budowniczymi piękniejszego Kościoła i lepszego świata».
Brazylia, podobnie jak cała Ameryka Łacińska, jest ziemią bogatą w wartości ludzkie, wiarę, radość i barwy, ale i w ubóstwo i sprzeczności. «Peryferie egzystencji», o których często mówi Biskup Rzymu, nie są intelektualnym konceptem, lecz rzeczywistością konkretną i dobrze widoczną. Między plażą Copacabana, otoczoną luksusowymi hotelami, i fawelami panuje przepaść. Między pasmem ziemi nad morzem, gdzie konsumpcjonistyczne społeczeństwo eksponuje swoją pełną dumy próżność, i otaczającymi wzgórzami, na których rozciągają się nędzne zabudowania, odległość nie jest wielka i nie jest tylko geograficzna, ale egzystencjalna.
Nie tylko dobra materialne odróżniają jednego człowieka od drugiego. To przede wszystkim autentyczne spotkanie ze Słowem Bożym przemienia egzystencję. I właśnie przyjęcie tego przesłania nadziei i zbawienia wyznacza różnicę, w sposób konkretny, między bogatym i ubogim. I tak, można być bogatym w dobra, a w rzeczywistości nie mieć nic. Albo też być jak uboga wdowa, która do skarbca świątyni jerozolimskiej wkłada wszystko, co posiada, choć jest tego niewiele, i czyniąc to, mieć wszystko. A więc wiarę i świadomość, że Chrystus jest jedynym niewyczerpanym skarbem.
Kultura tego, co zbędne, odrzucania i rzeczy jednorazowego użytku, którą żywi się zachłannie — i po części nieświadomie — społeczeństwo konsumpcjonistyczne, oddala człowieka od jego Stwórcy poprzez «katechezę wypierania», będącą przeciwieństwem głoszenia Ewangelii. Koncentrując całą egzystencję człowieka na skuteczności i osiąganiu zysku, ta «katecheza na wspak» narzuca podstępnie człowiekowi życie tak, jakby Bóg nie istniał, usuwając z życia codziennego odniesienia do transcendencji: od symboli religijnych w miejscach publicznych do nieuznawania świętości życia, od spychania na dalszy plan niedzieli jako dnia odpoczynku do zapominania o ubogich.
Natomiast ewangeliczny wybór ubóstwa, bez klasowych rewindykacji, ale przeciwnie, poprzez «rewolucję czułości», o której wielokrotnie mówił Ojciec Święty, odwraca perspektywę i pozwala młodym zrozumieć, że można być uczniami Pana tylko wtedy, kiedy się akceptuje tę nadzieję, którą jest Chrystus, we własnej egzystencji. Papież Franciszek przyciągnął uwagę milionów młodych ludzi, którzy byli na Copacabana, słowami przypominającymi pieszczoty, uświadamiając, że centrum, od którego trzeba wychodzić, jest zawsze Chrystus. Tylko z tego centrum można dotrzeć «z radością» na peryferie, konkretne i egzystencjalne, ludzkości.
Benedykt XVI w Jezusie z Nazaretu opisał radość, która cechuje przesłanie chrześcijańskie. Kiedy Jezus wstępuje do nieba błogosławiąc, «Jego ręce rozciągają się nad tym światem» i stanowią jednocześnie «niejako dach, który nas osłania», i «obecność» w naszym życiu. Tą radością wiary, również dzięki tygodniowi w Rio, zarazili się wszyscy. «Jezus sieje», przypomniał Papież Franciszek podczas czuwania modlitewnego. A więc «w ciszy otwórzmy się na zasiew Jezusa». Pozwólmy, by ziarno wzrastało, «a Bóg się o nie zatroszczy».
*Arcybiskup metropolita Perugii-Citta della Pieve
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (10/2013) and Polish Bishops Conference