Papież w Macedonii Północnej stawia pytanie o kierunek, w jakim chce podążać Europa - czy będzie to duchowa droga św. Franciszka, czy też mentalność komercyjna jego ojca-kupca
Istnieje jeden bardzo ważny aspekt tej podwójnej podróży Papieża do Bułgarii i Macedonii Północnej (5-7.05.2019), który mógłby zostać pominięty; oprócz oczywistych celów, jakimi są ekumenizm i proces pokojowy, wizyta Papieża w tym małym, lecz ważnym skrawku Europy ma znaczenie właśnie dla losów Starego Kontynentu, a mianowicie ze względu na nawoływanie przez Papieża do troski o przyszłość Europy.
Nie jest przypadkiem, że w ostatnim przemówieniu w Skopju — do kapłanów i zakonników — Papież zacytował bardzo piękną refleksję św. Teresy Benedykty od Krzyża, patronki Europy, o sensie historii: „Z pewnością na decydujące wydarzenia w dziejach świata istotny wpływ wywarły dusze, o których nie mówią książki historyczne. A jakim duszom winniśmy dziękować za decydujące wydarzenia z naszego życia osobistego — tego dowiemy się dopiero w dniu, kiedy wszystkie sprawy zakryte zostaną odsłonięte”. Wszyscy chcielibyśmy być, kontynuował Papież, „silni, potężni i wpływowi”, ale historia to nie to, o czym opowiadają podręczniki, a te mogą być tylko „fantazjami bez granic”. I tu przychodzą na myśl dwa posągi, które towarzyszyły wtorkowej wizycie w Macedonii Północnej; pierwszy, przed którym modlił się Papież — figura Matki Teresy z Kalkuty — to mała figura małej zakonnicy, która pochodziła właśnie ze Skopja, i drugi — gigantyczny pomnik konny Aleksandra Wielkiego, umieszczony na potężnej kolumnie, górującej nad całym wielkim placem Macedońskim, gdzie była odprawiana rano Msza św. papieska. Aleksander i Teresa — potęga i czułość, siła i miłosierdzie, władza i służba.
W czasie tej podróży na ziemie leżące na skrzyżowaniu dróg Europy, będące miejscem spotkań i starć między różnymi duszami, grupami etnicznymi i tradycjami, Papież przypomniał, że ten kontynent zawsze był (i jest do tej pory) stawiany na rozdrożu — nie geograficznym, ale duchowym. Dziś jest to konflikt między bezpieczeństwem a solidarnością, ale jest to wyzwanie starodawne. Dobrze uchwycił to wielki historyk angielski Arnold Toynbee, kiedy w swoim eseju-sumie Il racconto dell'uomo (Opowieść o człowieku) stwierdza, że „człowiek Zachodu formalnie czcił, począwszy od XIII w. Franciszka Bernardone, świętego, który zrezygnował z dziedziczenia dobrze prosperującego przedsiębiorstwa rodzinnego, a rekompensatą były stygmaty Chrystusa na jego zaślubiny z Panią Biedą. Jednak przykład, którym w rzeczywistości kierował się człowiek Zachodu, to nie przykład św. Franciszka, ale przykład ojca — Pietra Bernardone, bogatego handlarza suknem”.
Dziś w sercu Europy porusza się Papież, który wybrał imię Franciszek, i zapytuje człowieka Zachodu o kierunek, w jakim należy podążać, dobrze wiedząc, że historia nie została jeszcze zapisana raz na zawsze, lecz wciąż jest otwarta na nowości Ducha, który wszystko odnawia, także stare kontynenty.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano