Papieskie przemówienie do młodzieży w Japonii było mocną zachętą do przezwyciężania lęku i budowania życia na trwałej miłości
Przemówienie wygłoszone przez Papieża na spotkaniu z młodzieżą w katedrze Wniebowzięcia NMP w poniedziałek 25 listopada było chyba najbardziej ożywione — bardziej niż przemówienie był to prawdziwy dialog, w którym Papież, jak to zawsze się dzieje, kiedy spotyka się z młodzieżą, zaangażował się, żartując i prowokując niezwykle gorących słuchaczy, którzy odpowiadali, i razem stworzyli medytację, która jest także jedną z najważniejszych w całej podróży do Japonii. Było wiele bardzo interesujących wątków, które się wyłoniły z tej rozmowy, jednak w szczególności warto skupić uwagę na temacie lęku, któremu Papież poświęcił dłuższy czas, dodając rozmaite «elementy nadprogramowe» i improwizując. Zainspirowany przez świadectwo młodego Filipińczyka Leonarda, który miał odwagę opowiedzieć o swoim doświadczeniu chłopca, «który doświadczył chuligańskiego dręczenia», Papież pogratulował mu siły jego szczerości i wykorzystał tę okazję, żeby mu powiedzieć, iż to właśnie oni, prześladowcy są słabi: «Paradoksalnie jednak to ci, którzy się znęcają, którzy zastraszają, są naprawdę słabi, gdyż myślą, że mogą potwierdzić swoją tożsamość, krzywdząc innych. Niekiedy atakują każdego, kogo uważają za innego i kogo postrzegają jako zagrożenie. W gruncie rzeczy (...) są tchórzami, którzy zasłaniają się siłą».
Zrodziła się z tego krótka, lecz głęboka katecheza na temat lęku, który jest «zawsze wrogiem dobra, dlatego jest wrogiem miłości i pokoju. Wielkie religie — wszystkie religie, które każdy z nas praktykuje — uczą tolerancji, uczą harmonii, uczą miłosierdzia; religie nie uczą lęku, podziałów i konfliktu. Co do nas, chrześcijan — słuchajmy Jezusa, który zawsze mówił do swoich wyznawców, żeby się nie lękali. Dlaczego? Dlatego że, jeśli jesteśmy z Bogiem i miłujemy z Bogiem naszych braci, miłość usuwa lęk (por. 1 J 4, 18)». Zatem to nie nienawiść jest prawdziwym wrogiem miłości, ale w pierwszej kolejności — lęk. To lęk paraliżuje międzyludzkie relacje, podważając zaufanie i podsycając nieufność do drugiego, nieznanego, odmiennego. Właśnie miłość jest blokowana przez lęk, a tym samym również pokój nie może się zrodzić, ponieważ zostaje zduszony w zarodku.
Ta krótka «spontaniczna» katecheza na temat lęku — do której pobudziły słowa Leonarda, który później wyznał, że znalazł umocnienie właśnie w Jezusie, który, przypomniał Papież, «wiedział, co to znaczy być wzgardzonym i odrzuconym (...), obcym, migrantem, ‘odmiennym'» — rzuca światło także na inne przemówienia, bardziej «oficjalne», które Papież wygłosił w tych dniach, zwłaszcza te dotyczące pokoju, który wraz z tematem «ochrony życia» stanowił istotę jego podróży do Japonii.
Przemawiając na przykład w Parku w hipocentrum wybuchu bomby atomowej w Nagasaki, Papież z troską wskazywał na zjawisko «erozji wielostronności», które rodzi się z tego samego powodu — nieufności i lęku przed drugim: «Konieczne jest przerwanie przeważającej obecnie dynamiki nieufności», napominał Papież, świadomy, że ta przewrotna dynamika występuje zarówno w sprawach wielkich, jak i w małych, pośród wielkich potęg międzynarodowych, ale także wśród chłopców i dziewcząt w szkole, wśród krewnych w rodzinie, wśród obywateli i władz we wspólnotach obywatelskich i tak dalej. Na poziomie międzynarodowym dynamika nieufności, według Papieża, «rodzi zagrożenie, że może dojść do obalenia międzynarodowej struktury kontroli zbrojeń».
O ile przemówienie-dialog z młodzieżą było przemówieniem najbardziej nieformalnym i ożywionym, o tyle to, które Papież wygłosił w Hiroszimie przy Pomniku Pokoju po spotkaniu z osobami, które przeżyły wybuch z 6 sierpnia 1945 r., było niewątpliwie najmocniejsze, było najdramatyczniej wzniosłym momentem całej podróży Ojca Świętego do Japonii, jednak logika, leżąca u podłoża tych dwóch przemówień, jest ta sama — wzywanie wszystkich ludzi do tego, aby zdobywali się na odwagę, aby znajdowali tę siłę, która pozwala stawiać czoła lękowi i go przezwyciężać, która pobudza do podnoszenia głosu przeciwko niesprawiedliwości i do reagowania na dynamikę nieufności, która prowadzi do izolowania się i zamykania w sobie, do odrzucania i atakowania innych.
Uwikłani w tę dynamikę, ludzie nie są w stanie doprowadzić do narodzin pokoju. Aby to się im udało, mówi Papież, już nie wystarczają słowa, ale potrzebne są także gesty, i Papież wskazał na jeden, bardzo prosty, a zarazem rewolucyjny i śmiały, który można uczynić — zrezygnować nie tylko z używania, ale również z posiadania broni jądrowej. Nie można zaprowadzać pokoju, jeżeli jest się wciąż uzbrojonym. Bowiem — przypominają nam o tym chłopcy i dziewczęta — posiadanie broni nie jest dowodem siły, ale słabości, braku zaufania do samych siebie i do innych, jest znakiem tego, że nie jesteśmy wolni, ale owładnięci strachem, który jest, jak powiedział Papież do młodego Leonarda, «wielkim wrogiem miłości i pokoju».
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (12/2019) and Polish Bishops Conference