Dziennikarka, która pierwsza podała informację o rezygnacji Benedykta XVI z urzędu, opisuje atmosferę dnia rezygnacji, 11 lutego 2013
Zamieszczony poniżej tekst to pierwszy rozdział książki «L'ultima parola. Gesti e parole di Benedetto XVI che hanno segnato la storia» («Ostatnie słowo. Gesty i słowa Benedykta XVI, które zapisały się w historii») Giovanny Chirri, dziennikarki, która pierwsza usłyszała i rozpowszechniła wiadomość o rezygnacji z urzędu Benedykta XVI. «Czuje się, że Giovanna jest dziennikarką agencyjną — pisze o. Federico Lombardi w przedmowie do książki — przywiązuje wagę do kolejności wydarzeń, do szczegółów, do znaków pomagających odczytywać kolejne etapy i rozwój wydarzeń przez kolejne dni, miesiące, lata. Osobowość Papieża — pisze dalej o.Lombardi — jest dobrze zarysowana także w jego wymiarze ludzkim, w jego wrażliwości, uprzejmości i wielkiej pokorze. 'Jaki tam z niego Panzerkardinal!' — mówi słusznie autorka».
Poniedziałek 11 lutego 2013 r. jest w Watykanie dniem świątecznym z okazji rocznicy Traktatów Laterańskich; godziny pracy Biura Prasowego są skrócone, więc o godz. 11 było ono dopiero co otwarte. Dzięki Watykańskiemu Ośrodkowi Telewizyjnemu możemy oglądać transmisję z konsystorza kardynałów z Papieżem, zwołanego, by promulgować dekrety dotyczące kilku świętych. Dla nas, Włochów, jest to znacząca informacja dziennikarska, oczekuje się bowiem na ogłoszenie daty uroczystej kanonizacji ośmiuset męczenników z Otranto, zabitych przez Turków osmańskich 14sierpnia 1480 r., ponieważ nie chcieli wyrzec się wiary chrześcijańskiej. Kard. Angelo Amato, prefekt Kongregacji Spraw Świętych, rozpoczyna długie przemówienie po łacinie, którego słucham jednym uchem, bo lekko przysypiam. Potem kolej na Papieża, który w pewnym momencie odczytuje formuły odnośnie do wpisania w poczet świętych ośmiuset męczenników: słyszę słowo duodecim i rozumiem, że datą kanonizacji będzie 12 maja. Piszę wiadomość o kanonizacji ośmiuset i wysyłam ją na desk.
W tym momencie konsystorz powinien się skończyć i Papież powinien opuścić zgromadzenie; tymczasem mówi dalej po łacinie. W ręku trzyma kartkę. Pierwszą rzeczą, jaką mówi, jest ta, że nie zwołał kardynałów tylko na konsystorz — musi ogłosić rzecz «ważną dla życia Kościoła»; mówi, że się starzeje, ingravescente aetate. Po tych słowach czuję się tak, jakby ktoś ścisnął mnie za gardło i zaczęła mi puchnąć głowa: Ingravescente aetate to dokument, w którym Paweł VI postanowił, że kardynałowie mają odchodzić na emeryturę w wieku 80 lat, jest to formuła rezygnacji, słowa, których Kościół używa w odniesieniu do dymisji.
Benedykt XVI mówi dalej swoją zrozumiałą łaciną, wolno i treściwie; wyjaśnia, że potrzebny jest Papież młodszy, by sterować nawą Piotrową w szybkim świecie, jakim jest nasz. Ogłasza też datę rezygnacji, a nawet godzinę rozpoczęcia sede vacante. Słucham, ale czuję się tak, jakbym nie słyszała; szybko łapię oddech, a moje nogi drżą, chociaż siedzę na krześle. Mózg włącza się na nowo, kiedy Papież Ratzinger wypowiada słowo «konklawe». Przez kilka chwil odczuwam trwogę: czy dobrze zrozumiałam? Próbuję to sprawdzić, dzwonię w kilka miejsc. Nikt nie odpowiada, w tym momencie, jak sądzę, w Watykanie wszyscy mają na głowie co innego.
Tymczasem Benedykt XVI skończył mówić. W ciszy panującej w auli, patrząc na twarze obecnych, na których nie porusza się ani jeden mięsień, ani jeden włos na brodzie, dziekan kolegium kard. Angelo Sodano mówi po włosku, że podana przez Papieża wiadomość «jest dla nas jak grom z jasnego nieba». «Bardzo dobrze zrozumiałaś — zrozumiałaś i to jak — Papież zrezygnował z urzędu». Piszę wiadomość, wysyłam ją na desk, dzwonię do redakcji. «Tu jest straszne zamieszanie — mówię do głównej redaktor — Papież podał się do dymisji», wyjaśniam jej, że powiedział to osobiście i publicznie, po łacinie, że usiłowałam uzyskać potwierdzenie, ale nikt nie odpowiada na telefon. Kiedy tak ze sobą gorączkowo rozmawiamy, dzwoni telefon w Biurze Prasowym: to rzecznik watykański o. Federico Lombardi, który zobaczył, że do niego dzwoniłam, i uprzejmie odpowiada. «Ojcze Federico — mówię — czy ja dobrze zrozumiałam? Papież podał się do dymisji?». «Tak, tak — odpowiada pogodnym i rzeczowym tonem — zrozumiałaś dobrze, odchodzi 28 lutego». Wówczas z pośpiechem odkładam słuchawkę, obawiam się, że nawet się nie pożegnałam, i mówię do koleżanki: «Chodź, przekazujemy wiadomość». Ona zmienia literę «b» na «flash», dodaje wszystkie możliwe strzałki i wysyła. Wiadomość pojawia się w sieci agencji ANSA i po kilku minutach zostaje rozpowszechniona przez wielkie agencje, które podają nas jako źródło. Nie zdaję sobie sprawy z tego, co robią inne agencje. Zaczynam płakać, co w moim przypadku jest trochę dziwne, bo nigdy nie płaczę: decyzja Papieża napełnia mnie bólem i całkowicie mnie zaskakuje, w niezbyt zresztą spokojnym okresie mojego życia. Płaczę i piszę: zdanie kard. Sodana, kontekst, w jakim mówił Papież, parę słów o atmosferze panującej w Sali Konsystorza. Tymczasem kończy się transmisja, otrzymujemy tekst Papieża przetłumaczony na różne języki. Zanim rozpoczął się briefing o. Lombardiego (Biuro Prasowe zaczyna się napełniać jak przy wielkich okazjach), udaje mi się napisać tweet dla moich blisko 230 followers: «B16 podał się do dymisji, kończy swój pontyfikat 28 lutego». Jest to dość nieprecyzyjne, bo Papież nie podaje się do dymisji, lecz rezygnuje z urzędu, za to moi nieliczni i drodzy followers otrzymują wiadomość jako jedni z pierwszych na świecie. Wiadomość ta zrodziła się jak inne: udaję się w jakieś miejsce, śledzę wydarzenie i o nim opowiadam. Te słowa jednak całkowicie mną zawładnęły: po raz pierwszy od wieków Papież rezygnował z tronu św. Piotra nie dlatego, że był zmuszony, nie dlatego, że był uzurpatorem, nie był przegnany, lecz z wolnego wyboru, «świadomie i w obliczu Boga» i dla dobra Kościoła. W historii rzecz absolutnie wyjątkowa. W moim życiu nieświadomy dar Papieża, który już wcześniej podarował mi bardzo wiele.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (2/2014) and Polish Bishops Conference