U stóp Niepokalanej

Podsumowanie podróży Jana Pawła II do Lourdes 14-15.08.2004


Ks. prał. Paweł Ptasznik

U stóp Niepokalanej

Wiadomość o tym, że Ojciec Święty wybiera się z pielgrzymką do Lourdes, środki przekazu szybko skomentowały powiedzeniem: «Chory Papież pośród chorych w Lourdes». I faktycznie, dobrze ilustruje ono osobisty wymiar tej podróży. Jan Paweł II dał w ten sposób wyraz solidarności z cierpiącymi, którzy zawsze tłumnie przybywali do tego pirenejskiego sanktuarium, oraz ponownie złożył świadectwo o godności ludzi obarczonych chorobą i o twórczej wartości cierpienia. Wydaje się jednak, że uwaga dziennikarzy i wiernych do tego stopnia koncentrowała się na fizycznej słabości Ojca Świętego, że zapomniano o głównym motywie tej pielgrzymki. Oto w 150-lecie ogłoszenia przez papieża Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Matki Bożej Ojciec Święty pojechał do miejsca, w którym sama Maryja potwierdziła to orzeczenie, przedstawiając się Bernadetcie Soubirous w miejscowym dialekcie: «Que soy era Immaculada Councepciou — Ja jestem Niepokalane Poczęcie».

Miało to miejsce w 1858 r. Lourdes, senna mieścina w południowo- -zachodniej części wysokich Pirenejów, licząca ok. 4 tys. mieszkańców, została wstrząśnięta wiadomością, że 14-letnia Bernadetta ujrzała w grocie «małą panią, otoczoną światłem, która przyglądała się jej i uśmiechała». Było to pierwsze z osiemnastu objawień. Podczas szesnastego Bernadetta zdecydowała się zapytać, kim jest pani, która uśmiecha się i rozlewa piękno, łaskę i przynosi pocieszenie. W odpowiedzi usłyszała to szczególne imię: Niepokalane Poczęcie. Ten fakt nie tylko był decydujący dla uznania autentyczności objawień (dziewczynka, nie umiejąca czytać i pisać, która nawet jeszcze nie przystąpiła do pierwszej komunii, nie mogła przecież sama od siebie wypowiedzieć dogmatycznej definicji), ale także był wymownym poświadczeniem nieomylności papieskiego stwierdzenia, którego uzasadnienie można tylko pośrednio wyprowadzać z Pisma Świętego.

«Gorąco pragnąłem odbyć tę pielgrzymkę do Lourdes, aby uczcić wydarzenie, które wciąż przynosi chwałę jedynej i niepodzielnej Trójcy. Niepokalane poczęcie Maryi jest znakiem bezinteresownej miłości Ojca, doskonałym wyrazem odkupienia, którego dokonał Syn, początkiem życia całkowicie otwartego na działanie Ducha». W tych słowach, pochodzących z głównego przemówienia, wygłoszonego podczas uroczystej Mszy św. sprawowanej nieopodal Massabielskiej Groty, Papież jednoznacznie określił cel swej podróży. Nie przyjechał, jak tysiące ludzi dręczonych chorobą, aby modlić się o swoje uzdrowienie. Pozostawiając ten wymiar swojego życia i posługi Bożym wyrokom, przybył tu, aby przez Maryję, niepokalaną Matkę Syna Bożego, oddać chwałę miłości Trójjedynego Boga. To była pielgrzymka mistyka, którego jedynym pragnieniem jest trwanie w miłości Boga, oddanie się Jego Matce i umacnianie w wierze, nadziei i miłości braci i sióstr, którzy tego oczekują.

Samolot wylądował w Tarbes nieco wcześniej, niż było to przewidziane. Sobotnie przedpołudnie było słoneczne i przejrzyste. Na horyzoncie rysowały się wyraźnie kontury Pirenejów. Wszystko zapowiadało pomyślną pogodę dla celebracji, jakie zaplanowano na sobotnie popołudnie i niedzielny poranek.

Na lotnisku, w niewielkiej sali, oczekiwał prezydent Francji Jacques Chirac wraz z przedstawicielami lokalnych władz. Przybyły już osoby towarzyszące Ojcu Świętemu i dziennikarze. Ci ostatni, uzbrojeni w aparaty fotograficzne i dyktafony, oczekiwali na gesty, które oznaczałyby życzliwość lub jej brak, na słowa wymówek z powodu oporu Francji wobec zapisu o chrześcijańskich korzeniach Europy w jej konstytucji. Wkrótce pojawił się Ojciec Święty i po krótkim przywitaniu rozpoczęły się oficjalne przemówienia. Jacques Chirac witał Ojca Świętego w imieniu katolickiej Francji, a Papież — wbrew oczekiwaniom niektórych dziennikarzy — nie robił wymówek. Czy może gość robić wymówki gospodarzowi, i to zaraz na powitanie? Ojciec Święty już w pierwszych zdaniach przypomniał motyw swego przybycia do Francji: obchody 150. rocznicy ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Stwierdził też, że chce złożyć hołd wielkiemu dziedzictwu kultury i wiary, jakie znaczy historię tego kraju. Wspomniał wielkich świętych, którzy wyrośli z tego dziedzictwa, mistrzów myśli chrześcijańskiej, szkoły duchowości, misjonarzy. Wyraził ufność, że ta wspólnota chrześcijańska będzie ożywiała nasze czasy mądrością i nadzieją, jakie rodzą się z Ewangelii. Czy potrzeba było więcej, aby przypomnieć Francji o jej chrześcijańskich korzeniach? Być może politycy tych słów przezornie nie dosłyszą, ale z pewnością pozostaną one w sercach tych, którzy w tym kraju nie bez wysiłku wychodzą naprzeciw ideologii laicyzmu z codziennym świadectwem żarliwej wiary.

Po oficjalnym przywitaniu odbyło się spotkanie prywatne Ojca Świętego z prezydentem Francji. A potem kilkunastokilometrowa droga do Lourdes. Ojciec Święty był witany przez tłumnie zgromadzonych wiernych na całej trasie, a szczególnie w wąskich uliczkach Lourdes. Trudno mówić o zachowaniu środków ostrożności, skoro stojący najbliżej barier mogli dotknąć przejeżdżającego powoli papamobile.

Orszak zatrzymał się na brzegu rzeki Gave, przy Grocie Objawień Massabielle. Ojca Świętego przywitał rektor sanktuarium o. Raymond Zambelli i podał szklankę wody ze źródła, które wskazała Bernadetcie Maryja. Biskup Tarbes i Lourdes Jacques Perrier odebrał od Papieża złotą różę, złożoną jako wotum ku czci Niepokalanie Poczętej. Po cichej modlitwie Ojciec Święty odmówił z wiernymi «Anioł Pański» i udzielił błogosławieństwa.

Ojciec Święty wraz ze swym orszakiem udał się potem do Accueil Notre-Dame, nowoczesnego ośrodka pielgrzymkowego dla chorych, przybywających do Lourdes. Tam, w skromnych warunkach, pragnął spędzić chwile odpoczynku i modlitwy. Piąte piętro zostało zarezerwowane dla Ojca Świętego i jego najbliższych współpracowników, czwarte dla osób towarzyszących, a pozostałe były zajęte przez pielgrzymów, którzy zamawiając miejsca, nie spodziewali się, że będą mieszkać pod jednym dachem z Papieżem. Chciał być pielgrzymem, jednym z wielu, i w ten prosty sposób dał temu wyraz.

Położenie domu było ze wszech miar korzystne. Pozwalało przemieszczać się bez konieczności używania samochodu pośród zgromadzonego ludu. Trudno opisać entuzjazm chorych i towarzyszących im wolontariuszy na widok Ojca Świętego, który był «na wyciągnięcie ręki». Jeszcze trudniej opisać łzy wzruszenia i szczęścia rodziców, którzy podawali dzieci, aby Ojciec Święty je pobłogosławił i złożył na ich czołach ojcowski pocałunek. Można jedynie się dziwić, że temu pragnieniu ulegali również ci, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo Ojca Świętego. Zamiast baczyć na zagrożenia, wyszukiwali w tłumie wyciągnięte ręce tych, którzy pragnęli, aby ich dziecko zostało pobłogosławione przez Piotra.

Po południu przy Grocie Objawień Ojciec Święty rozpoczął nabożeństwo różańca świętego. Uwaga komentatorów skupiła się na zdaniu: «przy Grocie Massabielskiej ze wzruszeniem odczuwam, że dotarłem do kresu mojej pielgrzymki». Niektórzy chcieliby odczytywać te słowa w wymiarze ziemskiego pielgrzymowania, ale wieczór i następny dzień pokazały, że Ojciec Święty nie ma zamiaru uważać tej pielgrzymki za kres swojej posługi.

Przypomniał, że przy tej grocie wraz z Maryją Bernadetta odmawiała różaniec, kontemplując z miłością oblicze Chrystusa. Dlatego Lourdes jest miejscem, w którym wierzący z Francji i tylu innych krajów Europy i świata modlą się na kolanach. Tego wieczoru Ojciec Święty prosił, aby modlono się szczególnie w intencji powołań do kapłaństwa i do życia zakonnego dla Królestwa Bożego.

Potem różaniec. Tajemnice światła. Jakże głębokie i treściwe rozważania Jeana Vaniera, założyciela wspólnot Foi et Lumiere (Wiara i Światło) oraz L'Arche (Arka), skupiających osoby niepełnosprawne i ich przyjaciół. Na koniec wzrusza się on do łez, mówiąc o Janie Pawle II: «To człowiek Boży, świadek dla naszych czasów, dla naszego człowieczeństwa. Ubogie są moje słowa, ale modlę się do Pana za naszego Papieża i dziękuję Mu za to, że nam dał tego Papieża». Jeszcze większe było jego wzruszenie, gdy w geście wdzięczności za wspaniałą pomoc w przeżywaniu różańcowej modlitwy Ojciec Święty przekazywał mu koronkę, której paciorki przesuwał tego wieczoru w swojej dłoni.

Wreszcie procesja aux flambeaux. Codzienna procesja chorych i pielgrzymów z zapalonymi świecami. Ojciec Święty uczestniczył w niej, pozostając na tarasie Accueil Notre--Dame. Oślepiający reflektor francuskiej telewizji, która starała się z najmniejszymi szczegółami przekazać przebieg pielgrzymki, uniemożliwiał Papieżowi odczytanie przemówienia. Ustawienie Ojca Świętego nieco bokiem i użycie kieszonkowej latarki pomogło. Jan Paweł II mówił: «Maryja prosiła tę młodą dziewczynę, aby przychodzono tu w procesji, jakby dając do zrozumienia, że dialog ten nie może ograniczyć się do słów, ale musi wyrazić się w pójściu z Nią w pielgrzymce wiary, nadziei i miłości. (...) W tym roku również Papież łączy się z wami w tym akcie czci i miłości do Najświętszej Maryi Panny, chwalebnej Niewiasty z Apokalipsy, której głowę zdobi 'wieniec z gwiazd dwunastu' (Ap 12, 1). Niosąc w dłoni zapaloną świecę, rozważajmy i wyznawajmy naszą wiarę w zmartwychwstałego Chrystusa. To On obdarza całe nasze życie światłem i nadzieją». Ojciec Święty prosił też, aby tego wieczoru w sposób szczególny modlić się o upragniony dar pokoju dla świata.

Główna celebracja pielgrzymki, Msza św. w pobliżu Groty Massabielskiej, odbywała się w spontanicznej i podniosłej atmosferze. Biskup Tarbes witał Ojca Świętego słowami: «Oczekiwaliśmy Ciebie. Tak jak oczekuje się na przyjaciela, który ma przyjść z kolejną wizytą. Oczywiście, dla nas jesteś Papieżem, Ojcem, nauczycielem wiary, obrońcą życia (...), apostołem nowej ewangelizacji». Wielotysięczne zgromadzenie oczekiwało na Jana Pawła II, na jego słowa, ale jeszcze bardziej na jego przyjazną obecność i błogosławieństwo.

A homilia była znacząca. Nawiązując do codziennej rzeczywistości Lourdes, Ojciec Święty przypomniał, że udanie się Maryi do domu Zachariasza i do jego żony Elżbiety było wyrazem troski o sędziwą krewną. Był to znak konkretnej miłości, która nie ogranicza się do słów, ale skłania do podjęcia osobiście trudu opieki. Maryja w tym geście ofiarowała siebie samą, nie prosząc o nic w zamian. To przypomnienie musiało ucieszyć setki wolontariuszy, którzy przybywają do tego miejsca, aby ofiarnie towarzyszyć chorym, niepełnosprawnym, szukającym pomocy.

Kontynuując, Ojciec Święty wyrażał swoją głęboką wiarę, że zło i śmierć nie będą miały ostatniego słowa! Potwierdza to Maryja całym swoim istnieniem jako żywy świadek zwycięstwa Chrystusa, naszej Paschy. To przesłanie zostało przyjęte z żywym entuzjazmem przez zgromadzonych. Wydaje się, że współczesny mieszkaniec Europy, który czuje się zagrożony w wielu wymiarach codzienności, przyjmuje to papieskie przesłanie wiary jako rękojmię pokoju i oczekiwanej pomyślności.

W kontekście francuskiej, ale i europejskiej rzeczywistości padły trzy konkretne apele: o poszanowanie życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, o szacunek dla kobiety, która we współczesnym świecie ma być świadkiem tego, co niewidzialne, i w końcu wezwanie do takiego korzystania z wolności, aby ona sama była wyzwolona z grzechu. Ojciec Święty jednoznacznie wskazywał, że jedynym wyzwolicielem z jego jarzma jest Jezus Chrystus, a Jego Matka jest tego pierwszym świadkiem.

Nie da się ukryć, że dla tysięcy pielgrzymów zgromadzonych w Lourdes Jan Paweł II był «chorym pośród chorych». Czy jednak był to zwyczajny chory, jakich wielu? Cała atmosfera tych dni świadczyła, że był przyjmowany jako szczególny świadek. Nawet dziennikarze, mówiąc o fizycznej słabości, coraz częściej odkrywali, że w niej również tkwi jego moc. Włoski sprawozdawca Luigi Geninazzi napisał: «Uderza nas jego odwaga, siła jego ducha. Lourdes, szok obrazów. Tak jak to było półtora wieku temu». Trudno powiedzieć, czy zdawał sobie sprawę z tego, że wychodząc od obrazu słabego fizycznie duchowego mocarza, dociera do istoty jego pielgrzymowania. Intuicyjnie odkrył najgłębszą więź pomiędzy Tą, która objawiając się jako Niepokalane Poczęcie, ukazywała światu miłość Ojca i Syna, i Ducha Świętego, a wiarą Papieża, który w imię tej samej miłości powtarza całym swoim życiem Totus Tuus.

W tych dniach można było odnieść wrażenie, że wypełniało się powiedzenie błogosławionego kardynała Alfreda Ildefonsa Schustera: «Ludzie zdają się żyć w nieświadomości rzeczy nadprzyrodzonych... Ale jeżeli święty, żywy lub martwy, przechodzi, wszyscy zbiegają się na jego drodze».

Ks. prał. Paweł Ptasznik
Kierownik sekcji polskiej Sekretariatu Stanu

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama