Za zamkniętymi drzwiami synodalnej auli

Relacja z II Zgromadzenia Specjalnego Synodu Biskupów dla Europy oraz wypowiedzi niektórych jego uczestników

II Zgromadzenie Specjalne Synodu Biskupów dla Europy zakończyło się 23 października Mszą św. w watykańskiej Bazylice św. Piotra pod przewodnictwem Jana Pawła II. W homilii Ojciec Święty powiedział, że wydarzenie to stało się okazją do spotkań, wymiany poglądów, konfrontacji i pokrzepienia oraz podkreślił, że uczestnicy Synodu nie bali się mówić wprost o zagrożeniach i problemach kontynentu, zarazem jednak zgromadzenie kończy się daniem radosnego świadectwa, jakie płynie z doświadczenia Chrystusa, żyjącego w Kościele.
Papież przypomniał, że z uwagą uczestniczył w obradach Synodu i podziękował zarówno ojcom synodalnym, jak i wszystkim, którzy zajmowali się stroną organizacyjną zgromadzenia. „Pogłębiliśmy wzajemną znajomość i zbudowaliśmy się nawzajem, szczególnie dzięki świadectwu tych z nas, którzy za panowania reżimów totalitarnych zaznali ciężkich i długich prześladowań za wiarę” - powiedział Ojciec Święty. Podkreślił następnie, że „zgromadzenie to kończy się pod znakiem radosnego świadectwa, jakie płynie z doświadczenia Chrystusa, żyjącego w swoim Kościele. Źródłem nadziei dla Europy i dla całego świata jest Chrystus, Słowo, które stało się ciałem, jedyny Pośrednik między Bogiem a człowiekiem. Kościół zaś jest kanałem, przez który przepływa i rozlewa się fala łaski, wypływającej z przeszytego Serca Odkupiciela”.
„Mężczyznom i kobietom roku 2000, a w szczególności tym, którzy żyją zanurzeni w relatywizmie i materializmie, Kościół powtarza: przyjmijcie Chrystusa do swego życia! Chrystus jest przyszłością człowieka” - apelował Ojciec Święty. Stwierdził przy tym, że uczestnicy zgromadzenia „nie obawiali się spojrzeć w twarz rzeczywistości kontynentu, mówiąc nie tylko o blaskach, ale również o cieniach”. „Owszem, w obliczu problemów bieżącej doby wysunęliście pożyteczne wskazówki” - dodał. Z ogłoszonego poprzedniego dnia Orędzia biskupów do Ludu Bożego Europy Papież zacytował słowa uznania dla procesu integracji europejskiej i nadziei, że będzie ona opierać się przede wszystkim na wartościach etycznych i duchowych. Zwrócił też uwagę na „ewolucję w kierunku Europy multietnicznej i wielokulturowej”, o czym nie było mowy w dokumencie biskupim.
Zakończone obecnie zgromadzenie specjalne było ostatnim z serii synodów kontynentalnych, zwołanych przez Papieża w ramach przygotowań Kościoła do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. 22 października w czasie wieczornej Mszy św. podczas ostatniej kongregacji synodalnej Jan Paweł II podarował biskupom uczestniczącym w zgromadzeniu srebrne pektorały, zaprojektowane przez włoskiego rzeźbiarza Enrico Manfriniego, a pozostałym osobom - oficjalny medal 21-lecia swego pontyfikatu. Włoska Konferencja Biskupia ofiarowała wszystkim zbiór 669 wystąpień Papieża na temat Europy.
(Gość Niedzielny)

Biskupi obradowali w auli synodalnej, znajdującej się w tym samym budynku co znana - i znacznie większa od niej - Aula Pawła VI, miejsce audiencji generalnych i innych masowych spotkań z Papieżem. Podczas tzw. kongregacji generalnych, czyli posiedzeń z udziałem wszystkich uczestników obrad - ojców Synodu, ich asystentów, audytorów oraz zaproszonych gości - zawsze był obecny Ojciec Święty. Zgromadzenie opuszczał tylko na czas środowych audiencji.

Sesje rozpoczynały się odśpiewaniem modlitwy przedpołudniowej z Liturgii Godzin, psalmów i antyfony, w czym „pomagali” śpiewacy chóru Kaplicy Sykstyńskiej. Obradom przewodniczył zawsze jeden z trzech „przewodniczących delegatów” (kardynałowie Franciszek Macharski, Joachim Meisner i Paul Poupard), który udzielał głosu kolejnym mówcom.

Mówili krótko i nie po łacinie

Chociaż sekretarz generalny Synodu, kard. Jan Pieter Schotte, na początku przepraszał, że ze względu na skrócenie obrad Synodu nie wszyscy ojcowie będą mogli zabrać głos, z przywileju przedłużenia ograniczonego do 8 minut czasu wypowiedzi skorzystało ponad 150 uczestników. Najczęściej mówiono po włosku, blisko 40 proc. ojców synodalnych wybierało właśnie ten język. Na drugim miejscu uplasowała się „współczesna łacina”, czyli angielski, preferowany przez co piątego delegata, zaraz po nim znalazł się francuski i hiszpański. Mniejszą popularnością cieszył się język niemiecki, preferowany przez delegatów krajów niemieckojęzycznych i część biskupów z Europy Środkowej (np. bpa Alfonsa Nossola czy hierarchów węgierskich). Dawny oficjalny język Kościoła, czyli łacina, w czasie Synodu zanikł prawie całkowicie. Poza oficjalnymi przemówieniami inauguracyjnymi tylko kard. Laszlo Paskai oraz jeden z biskupów słowackich używali łaciny w przemówieniach synodalnych.

Polski pallotyn, o. Czesław Parzyszek, żałował, że nie utworzono polskiej grupy językowej, w której oprócz Polaków mogliby się znaleźć także biskupi z Europy Wschodniej. Do polskich korzeni przyznawało się ok. 30 uczestników Synodu. Z drugiej jednak strony, taka grupa byłaby bardzo jednorodna, a przez to chyba mniej twórcza. Lepiej, przekonywał mnie jeden z polskich biskupów, że jesteśmy rozproszeni w dziewięciu grupach językowych (tzw. circoli minori). Nasze doświadczenia możemy konfrontować z doświadczeniami przedstawicieli innych lokalnych wspólnot.

Pół żartem, pół serio

Podczas Synodu znalazł się także czas na mniej oficjalne chwile. Należały do nich dni, w których niektórzy ojcowie synodalni obchodzili swoje imieniny. W takich dniach jeden ze współprzewodniczących składał w imieniu obecnych życzenia imieninowe. Jednym z pierwszych solenizantów był kardynał Franciszek Macharski.

Niektóre przemówienia uczestnicy obrad nagradzali gromkimi brawami, czasem Ojciec Święty podkreślił wymowę danej wypowiedzi. Tak było np. po przemówieniu kard. Vinko Pujlicia z Bośni i Hercegowiny, kiedy Jan Paweł II stwierdził: „To był głos Sarajewa, a w głos Sarajewa zawsze trzeba się wsłuchiwać”. Jak powiedział mi abp Józef Życiński, sekretarz specjalny Synodu, Papież był bardzo powściągliwy, nigdy nie komentował synodalnych głosów, raczej wysłuchiwał ich z uwagą, czasem wprowadzał mówcę przedstawiając kraj, z którego przybył.

Ojciec Święty umiał także „rozładować” niezaplanowane sytuacje żartem. Gdy podczas przemówienia biskupa pomocniczego z Paderborn, Reinharda Marxa, zepsuło się nagłośnienie i głos biskupa przestał być słyszalny, Papież zażartował: „I tak nam się skończył marksizm”. Biskup z Paderborn w odpowiedzi dowodził, że nie łączą go żadne związki z autorem skompromitowanej doktryny politycznej, której oryginalność część Europy poznała na własnej skórze.

Około godz. 12.30 następowała przerwa i większość biskupów opuszczała Watykan, udając się do swoich rezydencji, czyli najczęściej narodowych kolegiów czy instytutów albo domów różnych zgromadzeń zakonnych. Tam też większość uczestników Synodu spożywała posiłki, chyba że Papież zaprosił kogoś na obiad. Ten zaszczyt spotkał niemal wszystkich uczestników Synodu. W ostatnim tygodniu synodalnych obrad jedna z audytorek pochwaliła się, że wraz z 23 paniami udaje się na obiad do Pałacu Apostolskiego.

Warto przypomnieć, że wśród uczestników Synodu obok 179 biskupów z całej Europy brało udział także 56 ekspertów i audytorów (wśród nich duża grupa świeckich) oraz 10 obserwatorów niekatolickich. Prawdziwą furorę zrobił młody, zaledwie trzydziestoparoletni, prawosławny biskup Josif, który jako pierwszy uczynił gest przepraszający Kościół katolicki za współudział w niszczeniu unitów w Europie Wschodniej po II wojnie światowej.

Ciężkie życie dziennikarzy

Mimo publikacji niemal wszystkich tekstów wystąpień synodalnych w czterech wersjach językowych w specjalnym biuletynie synodalnym i regularnych konferencji prasowych, dziennikarze nie mieli na Synodzie łatwego życia. Właściwie byliśmy zdani na streszczenia, podawane na codziennych briefingach przez opiekunów poszczególnych grup językowych. Siostra Giovanna Gentili z Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej cieszyła się „z tysięcy wejść na internetowe strony Watykanu”. Jak się okazało, rekordu Synodu Biskupów dla Oceanii nie pobito - wtedy internauci „zaglądali” ponad milion razy, obrady Synodu Biskupów dla Europy dzięki Internetowi odwiedzono kilkaset tysięcy razy. Ta swoista „izolacja” ojców synodalnych od świata mediów ostatecznie na wiele się nie zdała, ponieważ nawet nieupublicznione przemówienie kard. Martiniego zostało wydrukowane przez jeden ze stołecznych dzienników, chociaż w wersji nieautoryzowanej.

Polskie akcenty, czyli górą nasi

Na koniec warto wspomnieć o polskich akcentach Synodu. Należą do nich osoby współprzewodniczącego, kard. Franciszka Macharskiego i sekretarza specjalnego Synodu, abp. Józefa Życińskiego, którego trafne i żartobliwe komentarze oraz wypowiedzi były szeroko przytaczane przez włoską prasę. Kolejną osobą, która odcisnęła swoje piętno na przesłaniu o nadziei dla Europy, był o. Maciej Zięba. Niemal wszyscy uczestnicy polskiej delegacji zabierali głos, a państwo Ludmiła i Stanisław Gryglowie (jedno z dwóch obecnych na Synodzie małżeństw) reprezentowali w pewnym sensie polski laikat.

Nie sposób również zapomnieć o synodalnym ekspercie, ks. Józefie Rapaczu z PAT w Krakowie. Dzięki jego pomocy reporter „Gościa Niedzielnego” i Radia Plus mógł dotrzeć do niemal wszystkich uczestników synodalnych obrad.

ks. Kazimierz Sowa
Rzym


Mówią uczestnicy synodu

Kard. Carlo M. Martini, arcybiskup Mediolanu, o odczytywaniu w Kościele „znaków czasu”:

Kiedy mówimy o miejscu Kościoła w dzisiejszym świecie, nie chodzi o dostosowanie się Kościoła do społeczeństwa, ale o to, by Kościół właśnie temu zmieniającemu się społeczeństwu głosił przesłanie Ewangelii. Dlatego nie można na otaczający nas świat i zmieniające się społeczeństwo patrzeć jedynie przez pryzmat zjawisk negatywnych. Trzeba nauczyć się dostrzegać pozytywy obecne w tych zmianach. Takim pozytywnym znakiem wydaje się dążenie do jedności europejskiej. W tym kontekście nie mówi się jedynie o jedności ekonomicznej i politycznej, ale także kulturowej.

Innym znakiem nadziei jest szeroko rozpowszechniony wolontariat, czyli bezinteresowne niesienie pomocy innym ludziom. Jest to niewątpliwie bardzo pozytywny znak triumfu wartości duchowych. W podobnym kontekście w czasie Synodu wspominaliśmy także Dni Młodzieży. W tych znakach czasu Duch Święty mówi do nas, ludzi końca XX wieku, i pokazuje drogę, którą powinniśmy kroczyć, ewangelizując Europę.

Ks. prof. Bruno Forte, teolog, o Kościele XXI wieku:

Dziś w Europie coraz częściej słychać pytania o sens ludzkiego życia i choć jesteśmy świadkami upadku niektórych ideologii, jednocześnie zauważamy, że istnieje niebezpieczeństwo zamknięcia się człowieka w sobie. Stałoby się źle, gdyby miejsce ideologii zastąpił egoizm. Dziś bardziej niż kiedykolwiek istnieje potrzeba zastanowienia się nad sensem życia, zarówno indywidualnego człowieka, jak i Kościoła.

Chrześcijaństwo może dać prawdziwą nadzieję Europie, jak to czyniło wielokrotnie w minionych wiekach. W tym kontekście wszyscy członkowie Kościoła, mężczyźni i kobiety, są wezwani do odpowiedzialności. Kiedy pojawia się pytanie o rolę i miejsce kobiety w Kościele, trzeba powiedzieć wyraźnie, że chodzi o podkreślenie jej godności i jej szczególnej roli w ewangelizacji na wzór Matki Bożej. Ona przyniosła prawdziwe życie i pokazała autentyczną radość życia kobiety. Ewangelia jest Dobrą Nowiną, a więc niesie ze sobą radość, głosząc prawdę o Bogu, który stał się człowiekiem. A zatem wierność temu Bogu nie może być traktowana w oderwaniu od wierności wobec człowieka. Nie chodzi o rozłączanie tych dwóch rzeczywistości (Boskiej i ludzkiej), ale o połączenie ich w jedną. To jest sens nowej ewangelizacji, do której wzywa Synod.

S. Enrica Rosanna, wykładowca teologii na salezjańskim uniwersytecie „Auxilium” w Rzymie, o katolickim feminizmie:

Istnieje swoisty „feminizm katolicki”, a pierwszym teologiem, który go promuje, jest Jan Paweł II. Papież ogłosił wiele ważnych dokumentów, podejmujących temat roli kobiety w Kościele, np. list Mulieris dignitatem, trzy kobiety ogłosił współpatronkami Europy. Papież często mówi o godności kobiety. Dlaczego nie możemy porozumieć się z „feministkami walczącymi”? Chociaż często mówimy o tych samych problemach, strona katolicka te zagadnienia zawsze ujmuje w najgłębszym wymiarze i wówczas dochodzi do zderzenia między feminizmem katolickim i „walczącym”. Spór zaczyna toczyć się wokół pojęcia osoby ludzkiej jako osoby transcendentnej i kwestii praw, jakie z tego wynikają. Jeśli patrzymy na osobę w wymiarze transcendentnym, dostrzegamy konkretne prawa i zobowiązania. Tu właśnie jest punkt zderzenia obu feminizmów.

Jesus Carrascosa, Międzynarodowe Centrum „Communione e Liberazione” w Hiszpanii, o miejscu i roli ruchów katolików świeckich:

Ruchy katolików świeckich, aby były autentyczne, muszą posiadać jakiś charyzmat, specjalny dar Boży. To sprawia, że uczestniczący w działalności pod znakiem takiego ruchu ludzie stają się bardziej misyjni, otwarci, także mocniejsi. Ważne, żeby charyzmat łączył się zawsze z instytucją Kościoła, bo prawdziwy ruch nigdy nie może występować przeciw Kościołowi jako instytucji. W taki więc sposób katolicy obecni w ruchach starają się odpowiedzieć na współczesne problemy Kościoła.

Pojawia się czasem pytanie, dlaczego w Europie Wschodniej taki sposób działania nie zyskał spodziewanego odzewu. Myślę, że przyczyny trzeba szukać w genezie tych ruchów. Pomysły rodziły się na Zachodzie, we Włoszech, Hiszpanii, i tam działają one najprężniej. Obecnie idziemy w małych grupach do krajów, które odzyskały wolność, ale na owoce tej pracy trzeba będzie jeszcze poczekać, choć ziarno zostało już zasiane. Uczestnictwo w ruchach zakłada przyjęcie pogłębionej postawy. Widać to np. w Hiszpanii, gdzie „Communione e Liberazione” liczy ponad 3 tysiące osób i są to często ludzie, którzy zostali już wychowani przez rodziców zaangażowanych w działalność CeL. Jeśli młody człowiek wzrasta w atmosferze ruchu, to kiedy dorośnie i założy rodzinę, najczęściej sam kontynuuje zaangażowanie w życie Kościoła, jakie wyniósł z domu. Takie jest nasze doświadczenie.

Rozmowy przeprowadził
ks. Kazimierz Sowa

Człowiek nie może żyć bez nadziei: jego życie będzie pozbawione sensu i stanie się nie do zniesienia. Tę jednak nadzieję codziennie osłabia, atakuje i niszczy tyle form cierpienia, trwogi i śmierci, które przeszywają serca wielu Europejczyków i cały nasz kontynent. Winniśmy podjąć brzemię tego wyzwania. Duch Boży, który zwycięża wszelką rozpacz, pozwala nam podzielać „współczucie” Jezusa dla tłumu bez pasterza (por. Mk 6,34): towarzyszy nam i wspiera w uczestniczeniu z miłością i sympatią w trudnościach i dramatach tak wielu mężczyzn i kobiet - starych, dorosłych, młodych i dzieci.

Tak, Bracia i Siostry: człowiek nie może żyć bez nadziei. Ale czy jest to możliwe i kto może dać mu tę nadzieję, skoro wiele nadziei nawet w ostatnich czasach tak nędznie zawiodło?

Oświeceni wiarą w Chrystusa, wiemy z pokorną pewnością, że nie zwodzimy was mówiąc, że nadzieja jest możliwa również dzisiaj i że jest ona możliwa dla wszystkich. Bóg w swojej ojcowskiej miłości nie pozbawia nikogo tej możliwości, ponieważ chce, aby każdy mógł w pełni być szczęśliwy. Dlatego z radością i powagą ludzi świadomych, że przemawiają w imieniu Chrystusa Pana, który ich posłał, stajemy się ambasadorami i świadkami Ewangelii nadziei dla całej Europy. Również do was kierujemy Słowo, które św. Piotr skierował do pierwszych chrześcijan: „Nie obawiajcie się... i nie dajcie się zaniepokoić. Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która jest w was” (1 P 3, 14-15)

Z Orędzia II Zgromadzenia Specjalnego Synodu Biskupów dla Europy

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama