Komentarz do dokonanego 12.03.2000 wyznania win Kościoła
Wyznanie „mea culpa”, wypowiedziane w imieniu Kościoła rzymskokatolickiego przez Jana Pawła II i kardynałów Kurii Rzymskiej — jak się wydaje — powinno skłonić przynajmniej synów i córki Kościoła do wielkiego milczenia i badania sumień. Wcześniejsze zapowiedzi Papieża oraz dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej świadczą jednak również o konieczności słowa wyjaśniającego to wydarzenie.
Najtrudniejsze i najbardziej podstawowe pytanie, rodzące się w wielu uczestnikach tego wydarzenia, dotyczy relacji między grzechami poszczególnych katolików a świętością całego Kościoła. Międzynarodowa Komisja Teologiczna w dokumencie „Pamięć i pojednanie. Kościół i winy przeszłości” podkreśla, że w wyznaniu win Kościoła chodzi o grzechy osobiste jego członków. Kościół — nie bojąc się prawdy o sobie samym i ufając Bożemu miłosierdziu — przyznaje, iż jego dzieci dokonywały czynów sprzecznych z Ewangelią i czyniły to także w jego imieniu. Potrzeba wspólnego i oficjalnego wyznania win uzasadniana jest na dwa sposoby — wskazaniem na więź łączącą członków Kościoła wszystkich czasów i miejsc oraz na macierzyństwo Kościoła. Więź między wszystkimi członkami Kościoła powoduje, że wzrost w świętości jednych przyczynia się do wzrostu drugich, a grzech jednych staje się przeszkodą w wędrówce zbawienia wszystkich. Dlatego grzech osobisty każdego wierzącego dotyka cały Kościół. Istnieje solidarność i w łasce, i w grzechu członków Kościoła wszystkich czasów. Kościół, będąc Matką w łasce, nie pozostawia tych swoich dzieci, które grzeszą (a grzeszą wszyscy!). Każdy na nowo może przystąpić do źródeł łaski i zrzucić ciężar, który z jego winy obciąża całą wspólnotę. Kościół „uznaje się za grzeszny, nie jako podmiot grzechu, ale jako ten, który z matczyną solidarnością bierze na siebie ciężar win swoich dzieci” (tłum. ks. T. Węcławski).
Istniejąca w Kościele więź między wiernymi wszystkich czasów i miejsc ma jeszcze jedną konsekwencję: „Wszyscy, choć nie ponosimy osobistej odpowiedzialności i nie pragniemy zastępować sądu Boga, który sam tylko zna ludzkie serca, dźwigamy ciężar błędów i win tych, którzy byli przed nami” („Incarnationis mysterium”, 11). Zatem przeszłość Kościoła w znacznym stopniu tworzy jego teraźniejszość — nie tylko w tym, co dobre, ale również w grzechu. Dzisiejsze spojrzenie na przeszłość Kościoła w świetle Ewangelii służy usunięciu istniejących ciągle urazów i uprzedzeń, przemianie pamięci podziału i konfrontacji w pamięć pojednaną. „Te bolesne doświadczenia przeszłości stają się lekcją na przyszłość” (TMA 35). Choć „wszyscy członkowie Kościoła, łącznie z pełniącymi w nim urzędy, muszą uznawać się za grzeszników” (KKK 827), należy rozróżnić zakres faktycznie ponoszonej odpowiedzialności — ze względu na różnorodność sposobów i stopni, w których poszczególne osoby reprezentują wspólnotę kościelną, i na różne warunki historyczne i geograficzne.
Wyznanie win Kościoła dokonało się przede wszystkim wobec Boga, który jedynie mocen jest je odpuścić. Było zarazem publiczne — dokonało się wobec ludzi, a do niektórych grup było w sposób szczególny skierowane. Ponieważ jestem kobietą, czułam się w szczególny sposób adresatką wyznania grzechów, godzących w godność kobiety i jedność rodzaju ludzkiego, które odczytał kard. F. Arinze: „Módlmy się za wszystkich, których ludzka godność została zraniona, a prawa podeptane; módlmy się za kobiety tak często poniżane i dyskryminowane, i uznajmy, że istnieją formy biernego przyzwolenia, za które winy ponosili również chrześcijanie”. Wobec tych słów rośnie nadzieja, że w imię Boga chrześcijan nie będzie się uzasadniać jakiejkolwiek formy dyskryminacji kobiet ze względu na ich płeć, że Kościół stanie się znakiem życia we wspólnocie osób, w której jedna płeć nie jest podporządkowana drugiej. Symbolicznie można więc potraktować istniejącą dysproporcję między autorami analizowanego wyznania i dokumentu a adresatkami: zauważmy, że wszystkich aktów pokuty ze strony Kościoła dokonują mężczyźni. Jeśli potraktować to wyznanie poważnie, a inaczej przecież nie można, w nim samym objawia się ciągłe niedorastanie Kościoła do Dobrej Nowiny dla wszystkich, którą głosi.
Wyznanie grzechów Kościoła dotyczy każdego z nas. Ten „akt odwagi i pokory” stanowi świadectwo wiary w prawdę i miłosierdzie Boga. W dyskusjach nad znaczeniem tego aktu wielokrotnie powtarzano, iż przyczyni się on do wzmocnienia wiarygodności Kościoła, która nie opiera się jednak tylko na słowach, wyznaniach i deklaracjach. Mierzy się ją zgodnością jego życia z głoszoną nauką. Wymowa słów Prefekta Kongregacji Nauki Wiary, spadkobierczyni dawnego Świętego Oficjum, uznających, „że także ludzie Kościoła w imię wiary i moralności posługiwali się czasem metodami nieewangelicznymi”, jest symboliczna. Ta symbolika dojdzie do pełni, gdy „każdy z nas — te słowa w Bazylice św. Piotra wypowiadał również kard. J. Ratzinger — umiał [będzie] naśladować Pana Jezusa, który jest cichy i pokornego serca”.
opr. mg/mg