Podróż nie tylko osobista

O wymiarze politycznym i religijnym pielgrzymki papieża Jana Pawła II do Ziemi Świętej

Wśród wielu wymiarów pielgrzymki Jana Pawła II do Ziemi Świętej niewątpliwie najważniejsze z punktu widzenia historycznego jest to, co się stało na płaszczyźnie stosunków chrześcijańsko-żydowskich. W ciągu zaledwie kilku dni wielu spośród mieszkańców Izraela dowiedziało się, że w ostatnich kilkudziesięciu latach w Kościele katolickim zmieniło się postrzeganie narodu żydowskiego i jak wiele dla tego obrazu uczynił Jan Paweł II. Być może jest to wstępny etap do budowy nowego spojrzenia Żydów na Kościół.

Żydzi słuchali Papieża

— Czekaliśmy na ten moment dwa tysiące lat — słowa Salomona Golda, głównego rabina Jerozolimy, o wizycie Jana Pawła II w Yad Vashem można by w pewnym sensie rozciągnąć na obie strony dialogu. Po raz pierwszy Żydzi, w swoim kraju, zaczęli słuchać, co ma do powiedzenia katolik, co więcej Polak z pochodzenia, który sam poznał wojnę, w czasie której wielu z jego przyjaciół, także żydowskiego pochodzenia, zginęło. Wcześniej albo nie mieli ku temu okazji, albo pamięć o przeszłości, a także siła uprzedzeń i stereotypów ciążących na wzajemnych kontaktach była tak silna, że tego nie chcieli.

Przed papieską wizytą izraelskie media wręcz prześcigały się w dostarczaniu różnorodnych informacji o „Papieżu-Ojcu” — jak zatytułowała swój wielostronicowy dodatek jedna z gazet — który dla zmiany postrzegania Żydów w Kościele zrobił więcej niż wszyscy jego poprzednicy. A potem dwa kanały telewizji nadawały bezpośrednie relacje z pielgrzymki Jana Pawła II. Pokazywały człowieka w białej sutannie, z krzyżem na piersi, który mówi językiem miłości i porozumienia, co też było nowością w kraju, w którym religia, uwikłana w politykę, posługuje się jej językiem. Poznani przeze mnie izraelscy dziennikarze mówili, że nowością w ich kraju był też widok z Góry Korazim — młodych rozmodlonych twarzy z różnych stron świata, otaczających starego Papieża miłością.

To wszystko sprawiło, że kiedy Jan Paweł II pojawił się najpierw w Yad Vashem, a potem pod Ścianą Płaczu i nie powiedział słów, na które wcześniej oczekiwano, reakcja była odwrotna od spodziewanej. Papież w tych szczególnych dla Żydów miejscach potwierdził, że dialog z judaizmem jest dla niego bardzo ważny, że uważa Żydów za „starszych braci w wierze”, nadal umiłowanych przez Boga. Nie przeprosił za Holocaust, za milczenie Kościoła w czasie wojny, bo nie mógł obciążyć Kościoła tym, co nie jest jego winą. Wyraził natomiast głęboki smutek Kościoła z powodu cierpień potomków Abrahama w przeszłości, a potem raz jeszcze, w religijnym geście pod Ścianą Płaczu, przeprosił Boga za winy tych, którzy tych cierpień Żydom przysporzyli.

To rzeczywiście zdumiewające, że akt przeprosin za grzechy Kościoła z 12 marca, Dnia Przebaczenia, który wówczas uznano za niewystarczający, tu, pod Ścianą Płaczu, gdy nabrał nowego wyrazu i nowej symboliki, został inaczej odczytany. Wielu rabinów, Żydów zrozumiało, że więcej od Kościoła oczekiwać nie mogą, chociaż oczywiście wciąż jest wielu niezadowolonych. Niemniej po stronie żydowskiej padły przełomowe stwierdzenia: mówiono o akcie pojednania (rabin James Rudin), najważniejszym momencie w uzdrawianiu stosunków żydowsko-chrześcijańskich (premier Ehud Barak), o budowaniu mostów nad rzekami krwi (Szewah Weiss z Yad Vashem). Bez wątpienia wyłom został zrobiony i niezależnie od tego, jak dalej będzie się toczył dialog katolicko-żydowski, nie będzie można już powrócić do tego, co było przed 21 marca.

Zaraz po wyjeździe Ojca Świętego premier Barak oświadczył, iż do dialogu prowadzonego przez organizacje religijne i społeczne włączy się rząd jako koordynator. Jest więc nadzieja, że w światowym dialogu katolicko--żydowskim, do tej pory zdominowanym przez środowiska Żydów amerykańskich, większy będzie udział Żydów z Izraela. Można się spodziewać, że ta wizyta w sposób pośredni wpłynie także na ożywienie zahamowanego ostatnio dialogu katolicko- oraz polsko-żydowskiego w naszym kraju. Jan Paweł II zaapelował w Yad Vashem, by nowy etap dialogu wolny był zarówno od uczuć antysemityzmu, jak i antychrześcijaństwa. Żydzi oponowali, że tego porównywać nie można, ale gdy oni mieli na uwadze przeszłość, Papież mówił o przyszłości. A prawdą jest, że obecnie wielu chrześcijan w Ziemi Świętej nie wytrzymuje nacisków, ograniczania ich praw z powodu wyznania i emigruje, najczęściej do USA albo do krajów europejskich.

Cząstkowa jedność

Uzdrawianie dialogu chrześcijańsko-żydowskiego było częścią przesłania Jana Pawła II skierowanego do wszystkich religii monoteistycznych współistniejących w Ziemi Świętej. Od pierwszego dnia, od lotniska w Ammanie, Papież powtarzał, iż nie będzie trwałego pokoju w tym rejonie świata bez pokojowej współpracy trzech religii, opartej na wzajemnym szacunku. „Troska o sprawiedliwość i pokój nie leży poza płaszczyzną religii, ale przeciwnie — stanowi jeden z najważniejszych jej elementów — mówił Ojciec Święty w Instytucie Papieskim Notre Dame na spotkaniu międzyreligijnym. — Religia nie jest i nie może być usprawiedliwieniem przemocy i konfliktu, zwłaszcza kiedy tożsamość religijna zbiega się z tożsamością kulturalną i etniczną”. Jak daleka jest jeszcze droga do zrozumienia tej prawdy w tej części świata, gdzie religia uwikłana jest w politykę, pokazał pełen napięcia przebieg spotkania w Notre Dame, najpierw za sprawą wystąpienia głównego rabina Israela Meira Lau i niewspółmiernej na nią reakcji duchownego muzułmańskiego szejka Taysira al-Tamimi, najwyższego sędziego Autonomii Palestyńskiej. Być może sukcesem jest sam fakt, że do takiego spotkania doszło, skoro od wojny w 1967 roku duchowni muzułmańscy nie spotykali się z rabinami. Wprawdzie nawet obecność Papieża nie skłoniła wielkiego muftiego Jerozolimy do wspólnego spotkania z głównym rabinem, niemniej szejk Tamimi zajmuje jedno z ważniejszych miejsc wśród duchownych muzułmańskich.

Również na spotkaniu ekumenicznym w Greckim Patriarchacie Prawosławnym Jan Paweł II wzywał do pojednania chrześcijan w Ziemi Świętej, bo tylko wówczas będą mogli „w pełni przyczyniać się do tego, aby Jerozolima stała się Miastem Pokoju dla wszystkich”. — W Ziemi Świętej, gdzie chrześcijanie żyją obok wyznawców judaizmu i islamu, gdzie prawie codziennie dochodzi do napięć i konfliktów, sprawą podstawową jest przezwyciężenie skandalicznego wrażenia wywołanego przez niezgodę i spory — stwierdził Papież. Te spory i zadawnione urazy nawet w czasie pielgrzymki nie pozwoliły ormianom na wzięcie udziału w spotkaniu u greckich ortodoksów, ale u siebie przyjmowali Jana Pawła II z największą atencją. Niezwykle serdeczne przyjęcie Papieża przez 13 obrządków katolickich obecnych w Ziemi Świętej oraz inne wyznania chrześcijańskie, obecność ich zwierzchników w każdym miejscu pobytu Ojca Świętego, pokazuje w jakiś symboliczny sposób gotowość do jedności chrześcijan, nawet jeśli jest to jedność tylko cząstkowa. Świadczy też o tym, że dla nich wszystkich Jan Paweł II jest autorytetem.

Papieski język serca

Była to 91. podróż zagraniczna Jana Pawła II, ale jedna z nielicznych, o której można powiedzieć, iż w całości była pielgrzymką, czyli podróżą do miejsc świętych. Przejmującym było obserwowanie, jak Papież ze wzruszeniem pielgrzymuje śladami historii zbawienia: do miejsca chrztu Jezusa nad Jordanem, do Betlejem, Nazaretu, na Górę Błogosławieństw i do sanktuariów nad Jeziorem Tyberiadzkim, wreszcie do Jerozolimy z Wieczernikiem, Bazyliką Konania na Górze Oliwnej i Bazyliką Grobu Pańskiego. Wiele z tych miejsc, włączonych do programu wizyty na swoje wyraźne życzenie, Papież nawiedzał prywatnie, w gronie najbliższych współpracowników. Ale i tam, gdzie każdy jego ruch, napięcie mięśni twarzy śledziły kamery, na długie chwile zatapiał się w modlitwie. W pewnym sensie te chwile milczenia były najważniejszymi momentami pielgrzymki. Dlatego nie mogła zaskoczyć wiadomość, że Jan Paweł II, wbrew oficjalnemu programowi, powrócił do Bazyliki Grobu, by wejść na Golgotę, bo przecież dla każdego jest zrozumiałe, że bez tego pielgrzymka byłaby niepełna. Nie mniej wzruszające było oglądanie, jak stary i schorowany, wsparty na lasce z pełną determinacją wspina się po stromych schodach na Golgotę, a potem niemal kładzie się, by ucałować kamień w ołtarzu. I jeszcze jeden moment wskazujący na osobisty wymiar tej pielgrzymki: Papież trzykrotnie rozpoczynał homilie w języku polskim — w Wieczerniku, gdzie sprawował Mszę z 12 kapłanami, w Nazarecie i Betlejem. Są myśli i uczucia, które można wyrazić tylko w języku serca.

Podczas całej podróży śladami Jezusa Ojciec Święty konsekwentnie przypominał o początku drogi chrześcijańskiej: od Ur Chaldejskiego, gdzie Bóg powołał Abrahama, przez Górę Synaj, na której Mojżesz otrzymał Dekalog, przez Górę Nebo, gdzie — ujrzawszy Ziemię Obiecaną — zmarł. Spełniło się marzenie Papieża.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama