Pismo Święte wiele razy gani bogatych, zaś Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii przestrzega, że łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego. Słowa te mogą wywoływać niepokój: czy zamożność jest czymś złym? Czy bogaty może się zbawić? Przykład wielu świętych, którzy nie byli ubodzy napawa jednak otuchą: bogactwo nie zawsze deprawuje człowieka. Kościół nie potępia więc zamożności, zwraca jedynie uwagę na właściwe nastawienie do rzeczy materialnych. Niebezpieczeństwo, że zawładną one sercem człowieka dotyczy bowiem tak bogatych, jak i biednych. Przykład? Piotr, emigrant w Wiecznym Mieście, często zmieniał miejsce zamieszkania, pracę, ukrywał się przed policją: – „Czy nie lepiej wrócić Panu do kraju”? – zapytałem. – „Nie, jeszcze nie teraz, wrócę, gdy będę miał taką „furę” (samochód), że ludziom w mojej wiosce poopadają szczęki”. Był biedny, bardzo biedny, ale jego serce nie było przez to szlachetniejsze. O wszystkim decyduje więc nastawienie serca. Zwracał już na to uwagę w V wieku św. Jan Kasjan, pisząc, że wielu mnichów, mimo, że wcześniej wyrzekli się bogactw tego świata: złota, srebra, wspaniałych włości, potrafiło później obrażać się na braci z powodu błahostek: kubka, noża, pióra. Wyrzekli się wprawdzie bogactw, mówił Kasjan, ale nie osiągnęli czystości serca. Samo więc opuszczenie domu, braci, sióstr, ojca, matki, dzieci i pól – o niczym jeszcze nie przesądza, przypomina nam dzisiaj Pan Jezus, może się bowiem zdarzyć, że opuścimy wszystko, a na drodze do nieba wyprzedzi nas wdowa wrzucająca grosik do świątynnej skarbonki: i tak pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi.
«
‹
1
›
»