„Zawsze powinni się modlić i nie ustawać” (Łk 18,1)
Ostatnie wydarzenia, zarówno w świecie jak i w naszym kraju, zasmucają i niepokoją nie tylko ludzi obojętnych w odniesieniu do religii, ale także tych, którzy mają mocne fundamenty w wierze. Mam na uwadze najpierw pandemię koronawirusa, która zbiera swoje obfite żniwo i na razie nie widać jej rychłego końca. Myślę następnie o fali niedawnych protestów w Polsce, w znacznej mierze ludzi młodych, których agresywność i wulgaryzm zaskoczyły chyba wszystkich, tym bardziej, że dotyczyły ważnej dla wszystkich sprawy ochrony życia ludzkiego. Wreszcie wspominam temat różnych nadużyć w dziedzinie szóstego przykazania. Wszystko to sprawia, że ludzie czują się zagubieni i nie bardzo wiedzą co myśleć, jak postępować i gdzie szukać pomocy.
W tej skomplikowanej sytuacji Kościół przypomina nam dzisiaj słowa Jezusa i jego przypowieść o tym, że zawsze powinniśmy się modlić i nigdy nie ustawać. Jeśli uświadomimy sobie choćby niedawną historię naszej ojczyzny i Kościoła w Polsce (wystarczy wspomnieć okupację niemiecką i sowiecką i niełatwe czasy walk o wolność polityczną, społeczną i religijną), łatwo zrozumiemy, ile zawdzięczamy Kościołowi i wytrwałej modlitwie jego członków; modlitwie zbiorowej i indywidualnej tych przysłowiowych „wdów”, wśród nich naszych matek i babć, ale także wielu ludzi młodych, którzy w czasach wydawałoby się beznadziejnych nie upadali na duchu i nie przestawali się modlić. Prosili usilnie o nawrócenie swoje i tych, którzy Boga się nie bali i z ludźmi się nie liczyli…
Dzisiaj podejmujemy różne analizy i zastanawiamy się, gdzie pobłądziliśmy. Wydaje się, że zbyt rzadko w tej naszej refleksji bierzemy pod uwagę sprawy duchowe. Trzeba głębiej zastanowić się nad tym, co przez te wszystkie wydarzenia Bóg chce nam powiedzieć. Czy potrafimy gorliwie i z wiarą wsłuchiwać się w Jego głos i błagać Go o światło? Czy potrafimy naprzykrzać Mu się jak ta wdowa? (por. Łk 18,5).