„Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych” (Łk 20,38)
Przeżywamy ostatnie dni roku liturgicznego, w których Kościół tradycyjnie proponuje nam czytania dotyczące naszej przyszłości i czasów ostatecznych. Dzisiaj czyni to w związku z pytaniem, jakie postawili Jezusowi saduceusze, nawiązując do historii siedmiu braci: zgodnie z mojżeszowym prawem lewiratu, po tym jak jeden z nich umierał, następny brat żenił się z wdową. Trochę trudno wyobrazić sobie tego typu historię, ale też nie można jej całkowicie wykluczyć. Zresztą, nawet gdyby w opowiadaniu chodziło jedynie o dwóch braci, można tak samo postawić logiczne pytanie: „Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną?” (Łk 20,33).
Jezus wykorzystuje okazję, aby najpierw powiedzieć saduceuszom i nam wszystkim tę prawdę, że po śmierci „ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu zmarłych, ani żenić się nie będą, ani za mąż wychodzić” (Łk 20,35). Następnie, w obecności tych właśnie saduceuszów, którzy twierdzili, że nie ma zmartwychwstania (por. Dz 23,8), wyraźnie potwierdza podstawową dla Jego nauki prawdę, „że umarli zmartwychwstają” (Łk 20,37). Wreszcie kończy zdaniem, które jest podsumowaniem całego wywodu: „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją” (Łk 20,38).
To zdanie daje nam niewątpliwie pocieszenie, bo wskazuje na to, że nasze życie jest w rękach samego Boga, który troszczy się o nas nie tylko w czasie życia ziemskiego, ale prowadzi nas ku lepszemu życiu.
Warto teraz, pod koniec kolejnego roku liturgicznego, zapytać się konkretnie o to, w jakim stopniu odczuwamy Bożą obecność w naszym codziennym życiu? Rozważmy naszą postawę w chwilach bólu, choroby, różnego rodzaju trudności, które są udziałem nas samych albo naszych bliskich. Czy jesteśmy w stanie przyjąć to wszystko jako pewne doświadczenie, niekiedy bardzo bolesne, które jednak nas oczyszcza i które zbliża nas do Boga żywych?
Dzisiejsza Ewangelia zachęca nas do odkrywania obecności Boga żywego tu i teraz, w różnych, często nieprzewidzianych sytuacjach. Św. Augustyn przez wiele lat szukał szczęścia w różnych okolicznościach i stawiał poważne pytania dotyczące sensu swojego życia. Jednak dopiero po długim okresie niepowodzeń przekonał się, że Bóg żywych był przede wszystkim w nim samym jak sam to wyznaje: „Nie byłoby mnie, Boże mój, zupełnie by mnie nie było, gdyby Ciebie we mnie nie było. A może raczej nie byłoby mnie, gdybym nie istniał w Tobie, z którego wszystko, przez którego wszystko, w którym wszystko (por. Rz 11,36)?” (Wyznania 1,2).