Temat: Prowadzić do Jezusa
Bóg jest wszędzie. Tę prostą prawdę wiary wpajano nam od dziecka. Wiemy także, że Bóg jest niewidzialny, zatem nie możemy zobaczyć Go i pozostać przy życiu. Kiedy jednak czytamy, jak chociażby w dzisiejszej Ewangelii, że Andrzej przyprowadził swojego brata Piotra do Jezusa, od razu rodzi się w naszej duszy pytanie, czy także dziś możemy innych prowadzić do Jezusa. Jak mamy ich prowadzić, skoro Bóg może się im dać poznać tu i teraz. A jeśli tego nie czyni, czy my możemy cokolwiek uczynić wobec tego, że Bóg jest Duchem?
Choć sprawa wydaje się niezbyt zawiła, wiele razy mamy wątpliwości, czy i jak powinniśmy ingerować w wiarę naszych znajomych i przyjaciół. Bycie apostołami w dzisiejszych czasach, gdy wiara została sprywatyzowana wydaje się nam nazbyt trudne. „To moja sprawa osobista” odpowiada wielu ludzi, którzy zostają zagadnięci o kwestię wiary czy też wyznawanej religii. Nawet rodzice coraz częściej odpuszczają prowadzenie swoich pociech do Jezusa. Zatem czy dziś mogłoby się wydarzyć to, co zdarzyło się nad brzegiem jeziora Genezaret?
W naszym, współczesnym spojrzeniu na wiarę coraz częściej brak nam przekonania, że to wszystko, co robimy: nasza modlitwa, życie w przekonaniu, że grzech jest największym złem, jakie może spotkać człowieka, unikanie pokus i tego, co nas do zła prowadzi owocuje w naszym życiu darami Ducha Świętego, sprawia, że jesteśmy bliżej Boga a nasze serce staje się przestrzenią Królestwa Niebieskiego. Chodzimy do kościoła, klękamy do pacierza, przystępujemy do sakramentów świętych, ale Jezus wydaje się nam nazbyt odległy, aby móc z Nim rozmawiać jak z przyjacielem. Bóg wydaje się Kimś niezrozumiałym, którego owszem próbujemy przebłagać naszymi modlitwami, ale żeby budować z Nim osobistą relację, lub kogokolwiek do Niego prowadzić?
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
W naszej codzienności, w zasadach, które wyznajemy i których staramy się przestrzegać wciąż zdaje się być za mało Boga. Dlatego też słowa o dzieciach diabła budzą w nas lęk i niepokój. Wszak już dawno wytłumaczyliśmy sobie, że Bóg nikogo nie karze, od nikogo niczego nie wymaga, co więcej, nie ma nam nic ciekawego do zaproponowania, bo wszystko nam się należy. Nic więc dziwnego, że taki Bóg przestał być światu potrzebny. Stał się ideą, inspiracją i co najwyżej przedmiotem wiary dzieci, ale dla nas dorosłych jest zbyt odległy aby samemu do Niego przyjść lub kogokolwiek do Niego prowadzić. Tymczasem Bóg jest Bogiem z nami. Jest prawdziwie nam bliski i obecny pośród nas. Trzeba tylko z płaszczyzny przyzwyczajeń i nawyków przejść do sfery wiary, gdzie spotkawszy Go z radością będziemy do Niego innych prowadzić.
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Gdzie jest mój Bóg?