Gorączka trawiła teściową Szymona. Uzdrowienie teściowej Szymona musiało wywrzeć na apostołach duże wrażenie, bo aż trzech Ewangelistów opisuje ten pozorny skądinąd epizod, a bibliści nie ustają w domysłach o przyczynę gorączki. Dla nas najważniejszy jednak powinien być fakt, że gdy gorączka opuściła teściową, ta wstała i usługiwała im. Nasze uzdrowienia fizyczne czy duchowe powinny więc spotkać się z naszą odpowiedzią. Są przecież po to, abyśmy podobnie jak teściowa Szymona mogli pomagać Jezusowi w Jego misji.
Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. Tu jest sekret uzdrawiającej mocy Jezusa: Jego intensywna i samotna modlitwa. Jego niezwykły kontakt z Ojcem. To stąd czerpie On siły do przyjmowania tłumów, do słuchania ich trosk i do uzdrawiania cierpiących na rozmaite choroby. Tak samo jest z nami: aby trwać w wierze, aby służyć, aby „uzdrawiać” siebie i powierzonych nam ludzi, potrzebujemy „miejsc pustynnych” i osobistego kontaktu z Bogiem.
Nie pozwalał złym duchom mówić. Jezus nie chce aby złe duchy rozgłaszały Jego imię. Nie chce aby dzięki nim rosła Jego chwała. Jak daleko odeszliśmy od takiej postawy. Wielu mówi: „źle czy dobrze, byle o tobie pisali, bo jak cię nie ma w mediach, to nie istniejesz”. Dlatego nie tylko tzw. pseudogwiazdy, ale i wiele szacownych osób, które na swój autorytet pracowały latami, godzi się na udział w prostackich programach, byle tylko istnieć w mediach. Niestety, zdarza się, że i duchowni udzielają się w mediach jawnie antychrześcijańskich, które o Jezusie przypominają sobie jedynie w okolicach Bożego Narodzenia. Jako uczniowie Jezusa powinniśmy więc pamiętać, że nie wtedy istniejemy, gdy jesteśmy w mediach, ale gdy jesteśmy w Bogu. Jak bardzo więc my wszyscy, „owładnięci gorączką” sławy, uznania i popularności, potrzebujemy dzisiaj Boskiego Lekarza, aby jak teściową Piotra ujął nas za rękę i podniósł... do usługiwania.
«
‹
1
›
»