Komora celna, czyli miejsce pracy i czerpania zysków – niejednokrotnie w sposób nieuczciwy – stała się dla kandydata na apostoła także stanem ducha. Pomimo komfortowych zewnętrznie warunków życia, brakowało Mateuszowi radości i poczucia spełnienia. Ta świadomość przygotowała go do przełomowego wydarzenia. Spotkał Jezusa, usłyszał Jego zaproszenie i poszedł za Nim.
Ograniczenie człowieka różnymi komorami celnymi jest uniwersalne i ponadczasowe. Pozostawienie ich wymaga odwagi przejścia od zniewolenia do życia łaską. W takich chwilach wiadomo, co można, a nawet trzeba stracić, ale nie zawsze wiadomo, zwłaszcza w pierwszym momencie po opuszczeniu zniewalających przestrzeni, co się zyska. Ostateczny bilans zysków jest oczywiście niewspółmiernie korzystniejszy niż strat.
Do opuszczonej komory celnej nie ma powrotu. Decyzja powołanego przez Jezusa celnika jest radykalna: „Wstał i poszedł za Nim” – jak czytamy w dzisiejszej Ewangelii. Historia Mateusza stała się prowokacją dla wszystkich, którzy wystawiają sobie samym świadectwo moralności. Jezus zasiadając przy stole w domu celnika, oburzonym tym faktem faryzeuszom mówi: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają [...]. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Brak uznania własnej grzeszności sprawia, że wciąż jesteśmy lokatorami różnych – duchowych i materialnych – komór celnych. Mamy też skłonności do gorliwego stawiania diagnoz bliźnim i zapisywania im leków. Boskiego Lekarza rozpoznają tylko ci, którzy mają świadomość własnej choroby. Jeśli mamy takie doświadczenie, to jesteśmy na drodze duchowego uzdrowienia.
«
‹
1
›
»