Uciekli przed prawdą

Atmosfera w Sanhedrynie już od dawna była gęsta, gdy mówiono o Panu Jezusie. Teraz nastąpił wybuch. Jan nie używa wykrzykników, gdyż nie wymyślono jeszcze znaków interpunkcyjnych, ale możemy się domyślić, że rozgniewani faryzeusze zaczynają krzyczeć. Najpierw obelgi spadają na strażników, a potem, zaślepieni emocjami, rugają jednego ze swoich najbardziej szanowanych kolegów, Nikodema. Równocześnie poziom argumentów jest słaby, wyraźnie widać, że emocje zaczynają górować nad myśleniem. Twierdzenie, że żaden prorok nie może powstać z Galilei było teorią wynikającą z uprzedzeń i niesnasek między prowincjami, bez żadnego fundamentu w Piśmie. Prorok Jonasz, wymieniany w Księdze Królewskiej, pochodził z Galilei, a uznani rabini twierdzili, że w każdym z pokoleń Izraela może urodzić się prorok.  

Poważniejszy był argument o Mesjaszu. Rzeczywiście, proroctwo Micheasza mówiło, że narodzi się on w Betlejem, a w potocznym przekonaniu Jezus pochodził z Nazaretu. Nikomu, oprócz Nikodema, nie przyszło do głowy, aby sprawdzić fakty, co wymagało przesłuchania samego Jezusa. Chlubili się znajomością i wiernością Prawu, ale gdy poważny uczony zwraca uwagę na konieczność zachowania procedur prawnych, wpadają w histerię.  

Dlaczego członkowie Sanhedrynu, elita polityczna, ale zarazem intelektualna, Narodu Wybranego, zachowują się w sposób tak irracjonalny? Część z nich, szczególnie cyniczni arcykapłani, traktowali religię Mojżeszową jako narzędzie władzy, więc jedyną prawdą dla nich były ich osobiste interesy polityczne. Dużo się od tamtych czasów nie zmieniło... Ale faryzeusze byli autentycznie przekonani, że skrupulatne przestrzeganie przepisów Prawa Mojżeszowego zbliża ich do Boga. Pan Jezus podważa wiele ich przekonań. Pycha nie pozwala im przyjąć, że się mylą.  

Równocześnie, faryzeuszy i kapłanów ogarnia strach, nie tyle przed Jezusem, co własną porażką. Święty Jan kończy opis całego incydentu stwierdzeniem, że członkowie Sanhedrynu rozeszli się, każdy do swego domu. Informacja pozornie bez znaczenia. Ale wyrażenie „każdy do swego domu”, ścisłej „każdy do swego namiotu” pojawia się parokrotnie w Starym Testamencie. W większości przypadków chodzi o ucieczkę po poniesionej klęsce. (2 Sm 18, 17; 2 Krl 14, 12; 2 Krn 25, 22). Faryzeusze przegrywają w konfrontacji z Jezusem, ale nie dlatego, że On chce ich pokonać, przeciwnie, chce ich ratować. Ostatecznie uciekają od konfrontacji z rzeczywistością, przed samym sobą, nie chcąc uznać, że się mylili.  

Jak często zaślepia nas pycha, która nie pozwala nam uznać własnych błędów. Jak często zaślepia nas strach przed porażką. Tymczasem nawrócenie, które jest zwycięstwem miłości, wymaga pokory i odwagi, aby przyznać się do błędu i grzechu. 

« 1 »
TAGI:

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama