Komentarz do liturgii słowa

« » Maj 2025
N P W Ś C P S
27 28 29 30 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
1 2 3 4 5 6 7
  • Inny Kalendarz

Poniedziałek 26 maja 2025

Naturalnie

Chrześcijańska etyka stoi na przekonaniu, że kochać można tylko w zgodzie z naturą. Pęknięcie naturalnego porządku w człowieku doprowadzi wcześniej czy później do wypaczenia miłości. Tym bardziej boli, że chrześcijaństwo w odwróconym na opak świecie współczesności, oskarża się o głoszenie braku miłości do człowieka. Z jakiego powodu? Fenomenalny biskup Robert Barron opowiada, że od dłuższego czasu, idąc ulicą do katedry, musi oglądać prowokacyjny afisz z napisem: miłuj bliźniego – homoseksualistę, transwestytę, biseksualistę albo queer’a. Nie ma wątpliwości, że to hasło z tezą, która ma podważać wiarygodność Kościoła co do słabo rozumianej tolerancji. Katolicyzm nigdy i nigdzie nie potępia ani osób homoseksualnych, ani transwestytów, ani innych. Być może pojedynczy chrześcijanie zachowali się kiedyś wobec nich źle, ale to wyzwanie dla indywidualnego sumienia, nie dla etyki Kościoła. Chrześcijaństwo współczuje i otacza opieką osoby, które zmagają się z jakimkolwiek pęknięciem natury. Następnie zaprasza ich do pracy nad sobą, do wzrostu moralnego i postępu duchowego tak, aby rana osobowości, sumienia i duszy leczyła się.

A czy Kościół nie może po prostu zalegalizować tak zwanych mniejszości seksualnych? Ależ dla chrześcijan to właśnie byłoby zaprzeczeniem miłości. Dopiero wtedy – myśląc w kluczu zmarłego papieża Franciszka – Kościół, który jest jak szpital polowy, przypominałby felczera, co, zamiast stawiać diagnozę i skutecznie podawać lekarstwa, za najważniejsze uznałby unikanie bólu w trakcie zabiegu. Nie, katolicy dziś szczególnie nie mogą pomylić sali operacyjnej z klubem relaksu. Tym bardziej, że manifestacje homoseksualizmu albo inne wykorzystywane są przez polityków lub aktywistów za mięso armatnie przeciwko chrześcijańskiej moralności. Im nie chodzi o to, by ratować nieszczęśliwych, płaczących po nocach, ubranych na czarno, niespełnionych w życiu ludzi. Trzeba posłużyć się nimi jak rzeczą i skończyć z ewangelią. Kościół zawsze wychodził naprzeciw osobom zranionym i zmagał się, by nie istnieli wydani na pastwę seksualnych namiętności. Chrześcijanie zbliżają się do rozbitków, z bólem egzystencjalnego niespełnienia, kuszonych, by stopniowo prowadzić ich do centrum – do Chrystusa.

Tak robił już Filip Neri, co w roku 1534 przybywa do Rzymu. Spędzi tu resztę swojego życia, a więc następnych sześćdziesiąt lat. Aby przeżyć w Wiecznym Mieście, zatrudnia się jako nauczyciel dzieci w rodzinie bogatego kupca z Florencji. Od początku jednak Neri lubi włóczyć się po ulicach i zaułkach Rzymu kontemplując – patrząc w ludzkie twarze. Tylko pozornie nie ma to żadnego sensu. Właśnie podczas jednej z takich wędrówek, nie wiadomo, gdzie i po co, w katakumbach świętego Sebastiana, w dniu Pięćdziesiątnicy, Filip Neri przeżywa ekstazę, co rozsadza mu serce. To moment powołania. W roku 1544 zostaje księdzem, który tak samo nie przestaje włóczyć się po placach Rzymu. Rozmawia i modli się z bezdomnymi, z sierotami, prostytutkami czy chorymi na trąd. Po co to wszystko? By pokazać im kciuk do góry, zdobyć punkty na siebie: jaki ten ksiądz Neri sympatyczny i upewnić, że wszystko ok? Owszem, Rzymianie lubili go, ale celem było ściągnięcie grzeszników z ulicy do oratorium, gdzie z kloszardów znów mogli stać się dziećmi Boga. Na tym dopiero polega miłość chrześcijańska.

Wydaje się, że misja Pawła oraz towarzyszy w Macedonii to przypadkowa włóczęga. Kiedy przybywają do Filippi, unikają synagogi i kierują się na place, na ulice, w poszukiwaniu ludzi (por. Dz 16, 13-14). Bardzo słusznie, ponieważ niby przypadkiem słyszy ewangelię niejaka Lidia, kobieta z Tiatyry i bierze apostołów do domu. Potem, z biegiem czasu, rodzinne miejsca pierwszych chrześcijan staną się bazylikami Kościoła. Jezus nie kryje przed uczniami, że w przyszłości zlekceważy się ich, usuwając z synagogi (por. J 16, 2). Nic nie szkodzi, bo dzięki odrobinie bólu będzie więcej nawróceń.

Pieśń nad Pieśniami ostrzega Cię, że za prawdziwą miłość pogardzą Tobą tylko.

 

Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

reklama