Wczorajsza debata prezydencka pokazała, że mogą być głupie pytania i mądre odpowiedzi. Jak inaczej zinterpretować stawianie przez prowadzących ukrytej tezy o rzekomym powiązaniu restrykcyjnego prawa aborcyjnego z niską dzietnością? Aborcja miałaby być lekarstwem na zapaść demograficzną?
Kawalerka Nawrockiego, prawo aborcyjne, wojna w Ukrainie – to niektóre tematy prawie czterogodzinnej debaty współorganizowanej przez TVP, TVN i Polsat. Kandydaci przedstawili też swój stosunek do „klapsów", kredytów mieszkaniowych czy prezydenckich ułaskawień. Padły zarzuty wobec TVP i jej dziennikarki.
W ostatniej debacie przed pierwszą turą wyborów wzięli udział wszyscy zarejestrowani kandydaci na prezydenta. Wydarzenie poprowadzili: Dorota Wysocka-Schnepf (TVP), Radomir Wit (TVN24) oraz Piotr Witwicki (Polsat News).
Jak odpowiedzieć na pytanie z ukrytą fałszywą tezą?
Sformułowanie jednego z pytań zdradzało silne nachylenie ideologiczne prowadzących. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć sugerowanie kandydatom, jakoby restrykcyjne prawo aborcyjne miało związek z niską dzietnością? Czy w krajach zachodniej Europy, w których prawo to jest bardzo liberalne, problem niskiej dzietności nie występuje? Czy zabijanie dzieci w łonach matek faktycznie mogłoby sprawić, że będzie się rodzić więcej dzieci?
Dla kandydata KO Rafała Trzaskowskiego tak sformułowane pytanie nie było jednak niczym niestosownym. Uznał, że trzeba natychmiast zmienić przepisy aborcyjne, a ponadto zapewnić rodzicom dostęp do darmowych żłobków, przedszkoli i szkół oraz mieszkań dla młodych.
Kandydat Trzeciej Drogi Szymon Hołowni tak jak wcześniej uchylił się od jasnej odpowiedzi, twierdząc, że o tej sprawie powinno zdecydować referendum.
Zasadniczy problem dostrzegł natomiast popierany przez PiS Karol Nawrocki, wskazując, że tym, co wpływa na demografię jest „promowanie antywartości czy wartości śmierci, a nie życia”. Dodał, że trzeba wrócić do wspierania tych wartości, które zachęcają Polaków do zakładania rodzin.
Nie było niespodzianką stanowisko kandydatów lewicowych. Kandydat partii Razem Adrian Zandberg opowiedział się za „prawem kobiet do wyboru do 12. tygodnia ciąży". Wtórowała mu kandydatka Nowej Lewicy Magdalena Biejat, według której dostęp do aborcji jest ważnym warunkiem wpływającym na podjęcie decyzji o zajściu w ciążę.
W innym kierunku poszła odpowiedź dziennikarza Krzysztofa Stanowskiego. Według niego politycy stworzyli państwo, które nie jest w stanie ratować dzieci i w którym „rodzice idą żebrać, idą do znanych osób i proszą o jakiekolwiek wsparcie". Stanowski miał na sobie koszulkę wzywającą do wpłat na chore dziecko.
Zastrzeżenia wobec prowadzącej
W trakcie debaty kilkukrotnie powracały zastrzeżenia wobec TVP i jej dziennikarki współprowadzącej spotkanie. Przed debatą osiem sztabów zgłosiło sprzeciw wobec Doroty Wysockiej-Schnepf, oskarżając ją o brak obiektywizmu.
Stanowski nazwał dziennikarkę „arcykapłanką propagandy", a telewizję publiczną „ściekiem takim samym, jak był wcześniej".
Wybory prezydenckie odbędą się w najbliższą niedzielę. Ewentualna druga tura zostanie przeprowadzona 1 czerwca.
Źródło: