Słowa, które padły na spotkaniu Rafała Trzaskowskiego ze Sławomirem Mentzenem można by analizować długo i prawdopodobnie niewiele by z tej analizy wynikło. Warto jednak zwrócić uwagę na emocje: był jeden moment, w którym Trzaskowski wyraźnie się wzburzył i ten właśnie moment pokazuje, co naprawdę jest dla niego kluczowe.
Spotkania u Mentzena przed drugą turą wyborów prezydenckich miały być „grillowaniem”. Cokolwiek ten termin miałby znaczyć, spodziewano się ostrej konfrontacji, postawienia kandydata w ogniu pytań. Osobiście nie odniosłem wrażenia, żeby ktoś tu był grillowany, ale trzeba przyznać, że Mentzen wykonał niezłą robotę, o kilka klas lepszą niż to, co zaprezentowali dziennikarze (zwłaszcza w TVP) przed pierwszą turą.
Heglowski teflon
Nawet gdyby faktycznie Mentzen miał zamiar grillować Trzaskowskiego, niewiele by osiągnął. Nie da się zgrillować teflonu. A takie właśnie określenie najbardziej pasuje do stylu tego kandydata na urząd prezydenta RP. Zręcznie prześlizgiwał się przez pytania, unikając odpowiedzi, a jednocześnie wypowiadając mnóstwo słów, tak aby stworzyć wrażenie, że coś konkretnego mówi. To trochę tak, jakby podgrzewać samą patelnię, bez żadnych składników. Nic się nie upiecze, nie będzie żadnej konkretnej treści, ale w końcu może się pojawić toksyczny dym.
Przykłady? Pytany o kwestię uzurpowania sobie przez Unię Europejską kompetencji, których nie posiada i odbieranie krok po kroku suwerenności poszczególnym państwom, Trzaskowski odparł, że Unia poszła już tak daleko, że więcej nie może odebrać. Jaki byłby logiczny wniosek z jego słów? Ano taki, że Polska utraciła całkowicie suwerenność. Jednak w heglowskiej dialektyce Trzaskowskiego „tak” znaczy „nie” i to dobrze, że Unia poszła tak daleko, bo teraz już tylko może się wycofywać. Szkoda, że Mentzen nie dostrzegł tego, że Trzaskowski mówi Heglem i nie podniósł wystarczająco wysoko temperatury pytań, aby stało się oczywiste, że ta teflonowo-heglowska powłoka jest toksyczna.
Jeśli chodzi o kwestię wprowadzenia euro zamiast złotówki, Trzaskowski mówi: „nie wprowadzimy euro”, dodając: „dlatego, że w tej chwili złotówka gwarantuje nam odporność na kryzysy”. I znów subtelny heglizm. Zamiast powiedzieć wprost „euro jest szkodliwe”, pojawia się „w tej chwili”. Innymi słowy, nie chodzi o trwałe zasady, ale o „mądrość etapu”. Dziś „nie”, jutro „tak”. Jeśli za rok Trzaskowski podpisze ustawę wprowadzającą euro, będzie mógł się tłumaczyć: „w tamtej chwili było złe, w tej chwili jest dobre”. I zresztą to właśnie sugeruje jego odpowiedź na kolejne pytanie Mentzena: „a gdybyśmy zaczęli spełniać kryteria euro?” Trzaskowski, z szelmowskim uśmieszkiem odpowiada pytaniem na pytanie: „a ma pan większość konstytucyjną?” Innymi słowy, gdy tylko pojawi się większość konstytucyjna, wprowadzimy euro.
Nie moja ręka
Tego rodzaju dialektykę Trzaskowski stosuje raz po raz. A kiedy nie wystarcza heglizm, odwołuje się do taktyki: „złapią cię za rękę, mów, że to nie twoja ręka”. Pytany o nachalne reklamy polityczne pojawiające się w mediach społecznościowych, deprecjonujące jego przeciwników politycznych, a wychwalające jego samego, odcina się od nich: nie wiem, nie znam, nie mam z tym nic wspólnego, nie pamiętam. Pomimo prób Mentzena, starającego się odświeżyć pamięć Trzaskowskiego, wskazując na konkretne osoby związane z Akcją Demokracja, ten drugi wszystkiemu zaprzecza. Podobnie jest z kwestią konta „Rafał Trzaskowski” na Facebooku. To nic, że ma ono ponad 900 tys. śledzących, że prezentuje poglądy Trzaskowskiego, sam Trzaskowski nic o tym nie wie, nie interesuje się tym i twierdzi, że takich kont może być wiele. Doprawdy? Polityk starający się o najwyższy urząd w państwie pozwala na to, żeby w jego imieniu ktoś prowadził niezwykle popularne konto na FB, a on sam nie ma na to żadnego wpływu? Kto w to uwierzy?
Tego rodzaju wybiegi Rafał Trzaskowski stosuje raz po raz. Analiza jego odpowiedzi to materiał na pracę naukową z socjotechniki, czyli inżynierii społecznej. Zamiast analizować szczegółowo słowa, warto jednak zwrócić uwagę na mowę ciała i emocje. To często mówi więcej niż starannie dobrane słowa, które są jak teflonowa powierzchnia, niepozwalająca, aby cokolwiek przylgnęło do kandydata.
Są sprawy ważne i ważniejsze
Jest jeden moment, w którym Trzaskowski traci swe opanowanie, znika mu z ust uśmiech, a zamiast tego pojawia się groźna mina i złowieszczy ton głosu. Ciekawe, ilu widzów zwróciło na to uwagę? Która kwestia jest tak istotna, że wyprowadza go z równowagi? Nie jest to cokolwiek związane z ekonomią, z suwerennością państwa, z obronnością czy też z mediami publicznymi. Chodzi o kwestie światopoglądowo-obyczajowe. Warto jeszcze raz obejrzeć fragment debaty rozpoczynający się od momentu 1:07. To wtedy Mentzen zadaje pytanie: „po co Warszawie pełnomocnik do spraw LGBT+?” I właśnie to pytanie wytrąca Trzaskowskiego z równowagi. To jest to, o co naprawdę mu chodzi, co dotyka go do żywego. Obronność? Finanse? Suwerenność? O tym wszystkim można rozmawiać po heglowsku, aby było i „tak”, i „nie”. Jest jednak jedno tabu, jedna świętość: rzekomy ucisk i prześladowanie mniejszości seksualnych. Tu cierpliwość Trzaskowskiego się kończy. Uśmiech powoli znika z twarzy, pojawia się nerwowe mruganie oczami, zaciskają się szczęki, ton głosu z przyjaznego zmienia się na pouczający. Zaczyna wygłaszać oskarżycielską tyradę pod adresem poprzednich władz, jakoby nieustannie atakowały osoby o odmiennych preferencjach seksualnych. Jego emocje są tak widoczne, że w pewnym momencie Mentzen odpuszcza: „zmieńmy temat”. Ilość toksycznych oparów, które unoszą się w tym momencie w atmosferze jest nie do zniesienia nawet dla twardego Mentzena. De facto, argument „ad absurdum”, o stosowanie którego Trzaskowski oskarża Mentzena, jest argumentem jak najbardziej poprawnym i szeroko stosowanym w logice, matematyce i filozofii – w odróżnieniu od skompromitowanej heglowskiej dialektyki.
Nikt nie musi mi wierzyć na słowo. Zachęcam do obejrzenia rozmowy Trzaskowskiego z Mentzenem jeszcze raz, na chłodno. Posłuchajmy tego, co mówi, przyjrzyjmy się jego mowie ciała. Niewykluczone, że wśród wyborców jest grupa, dla której obrona praw LGBT+ jest czymś najistotniejszym, czymś, czym powinien się zajmować prezydent RP. Warto jednak zastanowić się, czy ja sam należę do tej grupy i czy odpowiada mi to, że na pytania dotyczące obronności, suwerenności, ekonomii, polityki społecznej kandydat odpowiada beznamiętnie, stosując rozmaite retoryczne chwyty i erystyczne sztuczki, natomiast to, co w naprawdę się angażuje, to sprawy obyczajowe.
MENTZEN GRILLUJE: Rafał TrzaskowskiŹródło: Youtube