Hiszpanka z syndromem Downa: posłanka w parlamencie Walencji z przesłaniem dla niepełnosprawnych

Mar Galcerán od sześciu miesięcy jest posłanką w regionie Walencji. To pierwsza w Hiszpanii osoba z zespołem Downa, która została wybrana do parlamentu, a prawdopodobnie także pierwsza w Europie.

Region Walencji, związany z miastem o tej samej nazwie, obejmuje około pięciu milionów mieszkańców. Podczas gdy w wielu krajach na północy Europy dzieci z zespołem Downa poddawane są aborcji, w Hiszpanii nie tylko rodzą się, ale stają się szanowanymi członkami społeczeństwa. Niepełnosprawność nie oznacza „niepełnoprawności”.

Od sześciu miesięcy Mar Galcerán jest posłanką w liczącym 99 posłów parlamencie autonomicznego regionu Walencji. W ciągu tego czasu udzieliła już kilku wywiadów mediom międzynarodowym, m.in. holenderskiemu dziennikowi Reformatorisch Dagblad, później brytyjskiemu BBC, a tydzień później także telewizji austriackiej. Zagraniczna prasa była już u jej drzwi około 15 razy, a hiszpańskie media ponad pięćdziesiąt razy.

Aktywny społecznik

Przez cztery lata Galcerán była prezesem Asindown, stowarzyszenia zajmującego się integracją osób z zespołem Downa w życiu codziennym. Jego celem jest umożliwienie im aktywnego uczestnictwa w życiu społecznym. Sama Galcerán zdołała godzić tę działalność z pracą w administracji regionalnego Ministerstwa Zdrowia.

Trafiła tam po zdaniu pierwszego w Walencji egzaminu do służby cywilnej dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Teraz, ze swojego miejsca w parlamencie, chce pracować dla „wielkiej społeczności”, jak to ujęła w swoim pierwszym przemówieniu, mając na myśli społeczność osób z niepełnosprawnościami.

 

W wywiadzie dla Reformatorisch Dagblad Mar wyjaśnia, co oznacza termin „osoba z niepełnosprawnością”, a także dzieli się swoim spojrzeniem na życie i kwestie społeczne.

 

Niedawno hiszpański parlament niemal jednogłośnie zatwierdził poprawkę do konstytucji. Artykuł 49 nie odnosi się już do „osób niepełnosprawnych”, ale do „osób z niepełnosprawnościami”. Zakładam, że śledziłaś tę poprawkę ze szczególnym zainteresowaniem.

Tak, ponieważ kiedy podkreślasz, że coś jest „niepełno-”, sugerujesz, że osoby z niepełnosprawnościami są mniej wartościowe. A jesteśmy warci tyle samo, co wszyscy inni. Określenia „niepełnosprawny” i „inwalida” są obraźliwe dla osób z niepełnosprawnościami.

Właściwie to drugie określenie też nie jest poprawne, ponieważ osoby z niepełnosprawnościami nie mają mniejszych możliwości. Mają równie wiele zalet. Dlatego wolę mówić „ludzie o różnych zdolnościach”. Jest więc jeszcze wiele do zrobienia.

Co oznacza dla ciebie bycie pierwszym posłem z zespołem Downa?

Dla mnie jest to sposób na to, aby sprawić, że osoby z niepełnosprawnościami staną się widoczne. I zmienić pogląd społeczeństwa na takie osoby, w moim przypadku na osoby z zespołem Downa. Wiele osób uważa, że nie jesteśmy w stanie sprawować urzędu, który wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Moim zadaniem jest pokazanie, że jestem do tego zdolna. Ważne jest, aby ludzie nauczyli się patrzeć poza niepełnosprawność, aby poznali osobę, która się za nią kryje.

Jakie były reakcje, gdy zostałaś wybrana do parlamentu?

Rozbieżne. Z jednej strony miałam grupę ludzi, którzy cieszyli się z mojego sukcesu i byli pewni, że sobie poradzę. Byli to przyjaciele, członkowie rodziny i członkowie partii Partii Ludowej (PP). Z drugiej strony byli ludzie, którzy mnie nie znali. Byli to ci, którzy uważali, że nie będę w stanie wykonywać tego rodzaju pracy. Mam cztery lata, aby udowodnić, że to możliwe.

Twoja partia rządzi w Walencji razem ze skrajnie prawicową partią Vox. Była to jedyna partia, która zagłosowała ostatnio w hiszpańskim parlamencie przeciwko zmianie artykułu 49 konstytucji.

Nie rozumiem tej postawy Vox. Trzeba zaakceptować zmianę (z „niepełnosprawnych” na „osoby z niepełnosprawnościami”), ponieważ jest ona pozytywna. Słowa są bardzo ważne. Ta zmiana konstytucyjna powinna być paktem wszystkich partii. Vox powinien był przezwyciężyć swój sprzeciw wobec rządu w Madrycie i przyłączyć się do głosowania na „tak”. Ale tutaj, w Walencji, mamy dobre relacje z Vox. Dobrze się z nimi dogaduję.

Czy są ludzie, których szczególnie podziwiasz?

Moja mama jest dla mnie inspirującym przykładem. Ciężko pracuje. Z zawodu jest nauczycielką pedagogiki terapeutycznej i była dla mnie mentorem od najmłodszych lat. Prawdę mówiąc, nadal to robi. Myślę, że jest bardzo dobrą matką i nauczycielką, która dba o swoje dzieci i zawsze traktowała moich braci i mnie na równi. Zawsze powtarza, że jestem jej oczkiem w głowie. Mój ojciec też tak czasami robi, ale moja matka częściej.

Co robisz w wolnym czasie?

Uwielbiam taniec i muzykę latynoamerykańską: salsę, merengue. Tańczę walenckie jotas i sevillanas. Lubię też jeździć na nartach. I należę do stowarzyszenia defilującego na obchodach „moros y cristianos” (walencki festiwal ludowy upamiętniający historyczną bitwę między Maurami i chrześcijanami na tym obszarze).

Czy jesteś wierząca?

Nie chodzę szczególnie często na msze, ale jestem religijna i jestem chrześcijanką. Wiara jest dla mnie naprawdę ważna. Kiedy umiera ukochana osoba, zawsze modlę się do Boga i Matki Boskiej.

Zawsze mieszkałaś w domu z rodzicami. Czy masz również partnera?

Mam wielu przyjaciół, ale nie mam chłopaka. Aby być szczęśliwym, naprawdę nie trzeba mieć partnera. Znam pary, które mają zespół Downa. Ale to nie dla mnie: pójście na łatwiznę i stworzenie pary. To nie moja droga.

Jestem bardziej za tym, by miłość płynęła jako coś naturalnego. Nie szukam chłopaka. Jeśli się pojawi, to w porządku. A jeśli się nie pojawi, świat naprawdę się nie zawali.

***

Posłanka Galcerán nie myśli na razie o przejściu do polityki krajowej. Chce pracować dla mieszkańców Walencji „najlepiej jak potrafi”. Sam fakt, że została wybrana i sprawuje funkcję posła jest już znamienny i wskazuje na to, że kultura życia może przeciwstawić się cywilizacji śmierci.

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama