Katolicyzm onetowy, czyli o. Gużyński w „dialogu” z biskupem Długoszem

Mylą się zwolennicy bezwarunkowego otwarcia granic. Mylą się jeszcze bardziej ci, którzy powołują się na Ewangelię, by usprawiedliwić uległość wobec Niemców, którzy przerzucają nielegalnych emigrantów do Polski. Można by dojść do wniosku, że właściwie kto z tzw. krajów Trzeciego Świata chce, ma prawo osiedlić się w Europie – pisze ks. Dariusz Kowalczyk SJ, felietonista Opoki.

Onet skomentował słowa biskupa cytując Pawła Gużynskiego, dominikanina, który – zdaniem portalu – „od lat krytycznie odnosi się do nacjonalistycznych wątków w Kościele”. Gużyński zagrzmiał: „Biskup Długosz powiedział rzeczy sprzeczne z nauczaniem Kościoła, z Ewangelią, bredził jak potłuczony (…). Po prostu powtarzał propagandę partyjną, odwołując się do najniższych ludzkich instynktów (…). To nam się rozlewa po Polsce, ta brunatna fala”. No cóż! Język typowy dla różnych „obrońców demokracji”, „obrońców praworządności”, „katolików otwartych”, słowem „ludzi na poziomie”, którzy w swoistym samouwielbieniu są przekonani, że nieskończenie przewyższają rozumem i moralnością „moherów”, „pisiorów” i „faszystów”. Dominikanin zaznaczył, że „nikomu z nas, w żadne imię, nie wolno nikogo odczłowieczać”. Oczywiście nie przyszło mu do głowy, żeby uderzyć się we własne piersi. Oskarżył natomiast biskupa Długosza, że ten jest specjalistą „od odczłowieczania innych”.

Czy modlitwa za granice to sprzeniewierzenie Ewangelii?

Tymczasem modlitwa i rozważanie biskupa Długosza jak najbardziej mieszczą się w nauczaniu Kościoła, a także w racjonalnym, zdroworozsądkowym myśleniu o złożonym problemie społecznym, jakim jest nielegalna emigracja. Mylą się zaś zwolennicy w gruncie rzeczy bezwarunkowego otwarcia granic. Mylą się jeszcze bardziej ci, którzy powołują się na Ewangelię, by usprawiedliwić uległość wobec Niemców, którzy arbitralnie przerzucają nielegalnych emigrantów do Polski. Wcześniej ci sami ludzie perorowali, że trzeba wpuszczać ludzi przyprowadzanych nam na wschodnią granicę przez Putina i Łukaszenkę. Biblia wychwala cnotę gościnności, w tym przyjęcie obcych do własnego domu, ale nie są to wartości absolutne. Biblia zna też potrzebę granic chroniących narody i domostwa. Emigrację, szczególnie tę nielegalną, trzeba rozpatrywać z różnych stron, biorąc pod uwagę różne, czasem pozostające w napięciu, wartości.

Mit otwartych granic

Twierdzenie, że przyjmowanie mas emigrantów jest wymogiem moralnym, bo każdy człowiek ma prawo do szukania lepszego życia w innym kraju, prowadzi nie tylko do absurdów, ale ściąga na obywateli realne niebezpieczeństwo. Jeśli rygorystycznie nie precyzujemy prawa emigracyjnego, to można by dojść do wniosku, że większość, a właściwie kto z tzw. krajów Trzeciego Świata chce, ma prawo osiedlić się w Europie albo w Ameryce Północnej.

Ideologia masowego emigracjonizmu nie rozwiązuje żadnego problemu, a generuje nowe problemy, i to zarówno w krajach, z których ludzie emigrują, jak i w krajach, do których nielegalnie emigrują. Wiedzą o tym dobrze np. biskupi z Afryki, do których nawiązał bp Długosz. „Nasze serca cierpią widząc was na przeładowanych barkach na Morzu Śródziemnym. Zamiast iść za fałszywymi obietnicami, budujcie waszą pracą pomyślność na tej ziemi” – to słowa Konferencji Biskupów Afryki zachodniej. Afrykańscy biskupi myślą o tym, co dobre dla ich ojczyzn i Kościoła, i nie ulegają lewacko-liberalnym ideologiom globalnej rewolucji. Dlatego zwracają się do młodych: „Rozumiemy wasze pragnienie szczęścia i dobrobytu, których nie znajdujecie w waszych krajach”. Ale z tego nie wynika, że macie „poświęcać swoje życie niepewnemu losowi na niebezpiecznych ulicach”. Młody człowieku – wołają biskupi afrykańscy – „nie pozwól oszukiwać się fałszywymi obietnicami, które prowadzą cię do zniewolenia i iluzorycznej przyszłości. Dzięki ciężkiej pracy i wytrwałości możesz osiągnąć sukces w Afryce i, co najważniejsze, uczynić ten kontynent ziemią dostatnią”. Pochodzący z Gwinei kard. Sarah stwierdził: „To pragnienie globalizowania świata poprzez wygaszanie narodów, różnorodności, to czyste szaleństwo. Lepiej pomagać ludziom rozwijać się w ich kulturze niż zachęcać ich do przybywania do Europy, gdzie się degradują”. Ponadto kardynał podkreślił, że „fałszywa jest egzegeza, która używa Słowa Bożego do propagowania migracji”. 

Obowiązek obrony polskiej kultury

Biskup Długosz podkreślił, że Polacy zdali egzamin, kiedy rzeczywiście trzeba było emigrantom, uchodźcom pomagać. Miliony Ukraińców znalazło w polskich domach schronienie. Ale większość Polaków ma też zdrowy zmysł, kiedy trzeba różnym „obcym”, a szczególnie tym, którzy chcą nam ich wepchnąć, powiedzieć „nie”. Trzeba dostrzegać realne zagrożenia i reagować w porę, a nie ulegać ideologiom, które nie przynoszą niczego dobrego, chyba że macherom od globalnej społecznej inżynierii. Te ideologie nie mają nic wspólnego z Biblią, której zdrowego rozsądku i praktycznej mądrości nie brakuje.

W swoim rozważania bp. Długosz zacytował kard. Wyszyńskiego: „I chociażby obwieszczono na transparentach najrozmaitsze wezwania do miłowania wszystkich ludów i narodów, nie będziemy temu przeciwni, ale będziemy żądali, abyśmy mogli żyć przede wszystkim duchem, dziejami, kulturą i mową naszej polskiej ziemi, wypracowanej przez wieki życiem naszych praojców. Stąd istnieje obowiązek obrony kultury rodzimej”. A to wiąże się z obowiązkiem obrony granic oraz rzetelnego informowania, co na granicach się dzieje. Dlatego w modlitwie za obrońców polskich granic, w tym za wolontariuszy Ruchu Obrony Granic, nie ma nic niewłaściwego.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama