Po co nam wystraszeni biskupi? Redaktor Mazurek na sekretarza KEP!

Gdyby tak wziąć na poważnie część komentarzy na temat Kościoła w Polsce, to trzeba by stwierdzić, że nie będzie w nim dobrze dopóki red. Terlikowski nie zostanie przewodniczącym KEP, ktoś z „Więzi” (wiadomo kto) jego zastępcą, a sekretarzem np. red. Mazurek – pisze felietonista Opoki ks. prof. Dariusz Kowalczyk.

Redaktor Robert Mazurek prowadzi od lat bezkompromisowe rozmowy w równie bezkompromisowym Radiu RMF FM. Można go też zobaczyć w programie „Mazurek & Stanowski” na „Kanale Zero”. Słucham czasem jego rozmów i komentarzy.

Celne, dociekliwe, ironiczne – niekiedy je linkuję i posyłam dalej. Ale ile razy Mazurek sili się na oceny tego, co dzieje się w Kościele katolickim, to mnie skręca – słabe to, powierzchowne, stereotypowe, choć mówione przecież z pozycji praktykującego katolika. W sumie bardziej by mi to pasowało do red. Lisa.

Mazurek daje do zrozumienia, że zna dobrze Kościół, że rozmawia z wieloma księżmi, w tym z wiejskimi proboszczami i wikarymi, którzy – w przeciwieństwie do większości biskupów – mieliby się odznaczać głębokim zrozumieniem tego, czego rzeczywiście Kościołowi potrzeba. Tak to przynajmniej wynika z wypowiedzi pana Redaktora. No cóż! Każdy ma swoich znajomych. A wśród ponad 400 tys. księży katolickich na świecie można znaleźć bardzo różnych ludzi o bardzo różnych opiniach na temat świata i Kościoła. Zresztą ta niekiedy ładna, a niekiedy bolesna różnorodność w Kościele jeszcze bardziej dotyczy osób świeckich.

Ostatnio Redaktor Mazurek skomentował wybór abp. Tadeusza Wojdy na przewodniczącego Konferencji Episkopatu. Zaczął tyleż z grubej rury, co po prostu bez sensu, a mianowicie od przytoczenia słynnych słów Churchila: „Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli także”. Po czym

Redaktor oznajmił, że biskupi mieli do wyboru rewolucję i święty spokój; wybrali spokój, ale będą mieli rewolucję, tyle że przyjdzie ona z Watykanu. Ja rozumiem, że by zarobić na życie, publicysta musi przyciągnąć odbiorcę zgrabnym, mocnym zdaniem, ale powinien uważać, by nie przesadzić, czyli strzelić na wiwat albo kulą w płot. Mnie początek wywodów Redaktora o wyborze abp. Wojdy zażenował.

Dalej Mazurek poleciał znaną zdartą płytą. Że mianowicie z jednej strony są biskupi „odważni”, którzy chcą reformować Kościół, a z drugiej strony biskupi wystraszeni, nierozumiejący, że świat się zmienia, zamknięci w swoich kapiących złotem pałacach, którzy chcieliby, żeby wszystko było po staremu. Wojda miałby – jak się rozumie – nie należeć do tych pierwszych. Publicysta popisuje się erudycją i lekkością stylu, i opowiada, że nowy przewodniczący KEP-u, to „premier Pawlak polskiego Episkopatu”, tudzież „człowiek bez właściwości”. Oczywiście zaznacza, że to może zbyt złośliwe, i że on chętnie odszczeka, przeprosi, jak się okaże inaczej… Obejdzie się, panie Redaktorze. Bez łaski! To, co pan nawygadywał, nie tylko jest rzeczywiście złośliwe, ale po prostu chamskie. Swoją drogą pamiętam, że swego czasu różne liberalno-lewicowe środowiska próbowały mnie „wkręcać” pochwałami, że jestem taki „odważny”, ale jak zrozumiałem, że byłbym dla nich jeszcze bardziej odważny, gdybym stwierdził np., że aborcja może nie jest OK, ale nie można być fundamentalistą, a zatem wicie-rozumicie…, to nasze drogi się rozeszły. To znaczy przestali mnie zapraszać na swoje łamy i do swoich studiów.

Tadeusz Wojda – zdaniem Mazurka – miał dotychczas taki „normalny życiorys”: „oto chłopak po liceum – bajdurzy na luzie dziennikarz – wstępuje do Pallotynów, później robi doktorat w Rzymie, bo bystry, trochę jest w Rzymie, trochę jest Polsce, w końcu zostaje w Rzymie; zostaje nawet podsekretarzem w Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów…”. No rzeczywiście! Normalka! I żeby takiego „normalsa” robić przewodniczącym Episkopatu, gdy obok nie brakuje tych z „nadzwyczajnym życiorysami”. Tymczasem

włoskie agencje pisały, że „Tadeusz Wojda, dobrze znany w Rzymie ze względu na swą ponad 20-letnią służbę w Kongregacji Ewangelizacji Narodów, został przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski”. Dla Włochów zero zdziwień, wybór jak najbardziej naturalny, zrozumiały… No cóż! Nie są tak dobrze zorientowani, jak Mazurek.

Bo dobrze zorientowany Mazurek wie, że w Białymstoku abp Wojda niczym szczególnym się nie odznaczył, w Gdańsku zaś nie za bardzo sobie rodzi. A kiedy by sobie radził? Z logorei Redaktora można wywnioskować, że wtedy, kiedy głośno krzyczałby o pedofilii w Kościele i oskarżał w mediach braci w kapłaństwie… Tylko że ja mam nieodparte wrażenie, że im większy krzyk „pod publiczkę” o pedofilii w Kościele, tym bardziej pedofilia w różnych środowiskach się szerzy, a w Kościele rośnie w siłę lobby homoseksualne. Ponadto coraz więcej jest księży, ofiar oszczerczych oskarżeń, których po uniewinnieniu nikt nie przeprasza… Abp Wojda to mający duże doświadczenie Kościoła powszechnego, kompetentny, wierzący, pobożny i działający w adekwatny sposób biskup. Nie ma powodów sądzić, że nie umie lub nie chce mierzyć się także z przypadkami pedofilii, tyle że przy tego rodzaju okazjach nie robi z siebie „jedynego sprawiedliwego”, „odważnego bohatera”.

Redaktor Mazurek rozmawiał ze „zwyczajnymi” księżmi. Ja też.

I mam przekonanie, że znakomita większość księży, także wiejskich proboszczów i wikarych, a także wielu wiernych świeckich, którzy może światłych dziennikarzy nie słuchają, ale po prostu chodzą regularnie do kościoła, ucieszyła się z wyboru Tadeusza Wojdy na przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. I wcale nie dlatego, że chcą jakiegoś „świętego spokoju”.

Wszak wiedzą, że za rządów PO/Hołownia/Kosiniak-Kamysz/Lewica żadnego świętego spokoju nie będzie i być nie może. Będą za to „pokazówki” w Wielkim Tygodniu i przed Bożym Narodzeniem.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama