Sztuka głoszenia kazań

Fragmenty rozdziału "O bardziej skuteczne kaznodziejstwo" i spis wybranych fragmentów

Sztuka głoszenia kazań

Ks. prof. Kazimierz Panuś

Sztuka głoszenia kazań

ISBN: 978-83-7580-006-7
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2008

Wybrane fragmenty
O bardziej skuteczne kaznodziejstwo
Wydać walkę nudzie
Wydobyć „cząstkę ziemi nieznanej”
Waga pierwszego zdania
Nie zasłaniać sobą Jezusa
Pożądać wzgórz wiekuistych
Współczesne problemy głoszenia słowa Bożego
Kim jest kaznodzieja?
Jaka powinna być homilia?
Uwarunkowania praktyczne głoszenia słowa Bożego
Czy można korzystać z cudzych kazań?

O bardziej skuteczne
kaznodziejstwo

 

Jezus nauczał jako ten, który ma autorytet, a nie jak uczeni w Piśmie (por. Mt 7,29). Jakże odmienne są słowa głoszone przez nas, współczesnych kaznodziejów. Często nie mają mocy, nie docierają do słuchaczy i nie przekonują ich do prawdy Ewangelii.

 

1. Wydać walkę nudzie

Nudne i nieskuteczne kaznodziejstwo było problemem Kościoła od jego początków. Jakby echem tego jest definicja kazania, podana przez słownik Webstera: „Kazanie to wystąpienie dające wskazówki moralne lub religijne, najczęściej w nudny sposób”. Paul Claudel w swoim Dzienniku notował: „W ustach kaznodziejów doktryna chrześcijańska przypomina witraże — światło oprawione w ołów: masa ołowiu!”.

„Jeśli jestem rozczarowany moim kazaniem — zauważa Timothy Radcliffe, generał dominikanów w latach 1992—2001 — pocieszam się, przypominając sobie, jak to święty Paweł przez swoje przedłużające się przemówienie, głoszone aż do północy, doprowadził do tego, iż pewien młodzieniec, imieniem Eutych, siedzący na oknie, zasnął i spadł z trzeciego piętra, ginąc na miejscu (por. Dz 20,7—9). O ile wiem, przez moje kaznodziejstwo nikt jeszcze nie stracił życia”.

Humbert z Romans (†1277), generał dominikanów w latach 1254—63, podał w swoich pismach program nauczania i technikę układania kazań. Około 1240 roku opublikował traktat o kształceniu kaznodziejów De eruditione praedicatorum, w którym podkreśla, iż słowo kaznodziejskie ma taką moc, iż zdolne jest wskrzeszać zmarłych. Tak zresztą zrobił św. Paweł ze wspomnianym wyżej Eutychem. Tymczasem nasze kaznodziejstwo nie tylko nie wskrzesza z martwych, ale w dodatku usypia żyjących. Można się pocieszać, że kłopoty z nudnymi wystąpieniami mieli nawet święci kaznodzieje. Słynący z niezwykle nudnych kazań Cezary z Arles, chcąc zatrzymać słuchaczy do końca swego wystąpienia, kazał służbie kościelnej zamykać drzwi kościoła. Znane są jednakże przypadki odmienne. John Donne, poeta i kaznodzieja anglikański, stwierdza, iż purytanie głosili długie kazania dlatego, że kiedy zgromadzenie zapadało w sen, kaznodzieje mówili dalej, dopóki ludzie nie obudzili się ponownie.

Współczesny kaznodzieja, pragnący z największym oddaniem spełniać posługę słowa Bożego, doświadcza szeregu niepowodzeń. Wynikają one często z błędów popełnianych przez niego, z braku zainteresowania ze strony słuchaczy, a często także z powodu niekomunikatywnego języka. W poniższym szkicu pragnę zwrócić uwagę na kilka ważnych spraw, od których zależy skuteczność przepowiadania.

2. Wnikliwie przeczytać
i zrozumieć tekst biblijnych perykop

Jakie jest nasze podejście do czytań biblijnych? Błędem płynącym być może z rutyny jest podchodzenie do tekstu nie tylko bez próby wnikliwego zrozumienia go, ale nawet bez uprzedniego uważnego przeczytania tekstu. Często kaznodzieja narzuca perykopom biblijnym swoje problemy, których w ogóle nie ma w tekstach przeznaczonych na dany dzień. Wówczas to głosi nie tyle słowo Boże, ile własne, a w dodatku chce, aby Bóg się z nim zgadzał. Zdarzało się, iż niektórzy kaznodzieje w Wielki Piątek nie mieli nic więcej ludziom do powiedzenia niż, kierując się słowem Chrystusa: „Pragnę!” (J 19,28), mówić o grzechach pijaństwa, za które Jezus cierpiał.

Zanim nie wnikniemy w czytania biblijne, nie przeczytamy ich sami (za starą tradycją warto czytać na głos) i dokładnie ich nie zrozumiemy — nie wolno nam głosić słowa Bożego. Współczesny kaznodzieja, nie chcąc pozostać w kręgu własnych fantazji, winien prawidłowo odczytać autentyczny kerygmat perykop składających się na liturgię słowa. Mamy już, dzięki Bogu, wiele dobrych komentarzy do Pisma Świętego, jak choćby Prymasowska Seria Biblijna, tekst i objaśnienia poszczególnych ksiąg biblijnych opracowane przez KUL i inne.

Oto fragment Księgi Amosa (7, 12—15), przeznaczony na 15. niedzielę zwykłą roku B:

Amazjasz, kapłan w Betel, rzekł do Amosa: „Widzący, idź, uciekaj sobie do ziemi Judy. I tam jedz chleb, i tam prorokuj. A w Betel więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią i królewską budowlą”. I odpowiedział Amos Amazjaszowi: „Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i Pan rzekł do mnie: «Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego»”.

Ten krótki, kilkuzdaniowy tekst nie zostanie prawidłowo odczytany, jeśli kaznodzieja nie sięgnie po dobry komentarz. Dopiero wtedy będzie w stanie dobrze zrozumieć przedstawioną w perykopie sytuację i ukazać ją słuchaczom nie tylko poprawnie i interesująco, ale także z odniesieniem do współczesności, aktualizując ją. By nie być gołosłownym, przytoczę fragment homilii Rolfa Zerfassa, niemieckiego homilety, wyjaśniający powyższy tekst:

Król Jeroboam panujący wtedy, gdy działał prorok Amos, miał na swym koncie wspaniałe dokonania: poszerzył obszar Izraela, sprawił, że ważne szlaki handlowe dawały wysokie dochody z pobieranego cła, dzięki czemu rozwinęła się koniunktura, odnotowano widoczny wzrost gospodarczy. Wszystko wskazywało zatem na długi okres bogactwa i dobrobytu. Jeroboam zapragnął mieć świątynię na wzór świątyni jerozolimskiej i wybudował ją. Obowiązkiem ustanowionych tam kapłanów i proroków było przepowiadanie szczęścia i upraszanie błogosławieństwa dla króla. I oto w tej właśnie świątyni, w okresie największego sukcesu króla, Amos zaczyna ostro piętnować ukrytą cenę sukcesu.

Jest nią religijny i moralny upadek. Bóg i Jego pomoc wydawały się czymś tak oczywistym, że wypełnianie praktyk religijnych ograniczało się tylko do świątyni. Nabożeństwa, poruszając wprawdzie serca i umysły, nie miały niczego wspólnego z życiem, nie znajdowały również żadnego rezonansu w codzienności. Nic nie stało na przeszkodzie, by w spokoju ducha odprawiać swoje nabożeństwa, a równocześnie bez cienia wstydu wyzyskiwać oraz oszukiwać najsłabszych w społeczeństwie, nakładając na nich wysokie podatki i wypłacając niskie wynagrodzenia. Amos przemawiający nie jako oficjalnie ustanowiony w świątyni prorok, lecz przybyły do Betel obcokrajowiec, był pasterzem, trudnił się także przycinaniem sykomor. I właśnie ten wieśniak przypisał sobie prawo do nazwania całego zła po imieniu i spojrzenia na nie z Bożej perspektywy.

Możemy sobie doskonale wyobrazić, że w świątyni królewskiej, a więc w jakimś sensie urzędzie państwowym, tego rodzaju krytyka była w najwyższym stopniu niepożądana. Dlatego Amosowi kazano się wynosić: „Wynoś się stąd, idź do Judy, tam skąd przyszedłeś, tam możesz złorzeczyć Izraelowi, ile dusza zapragnie, ale nie tutaj, ponieważ tutaj jest królewska świątynia, i tu my mamy prawo głosu, my decydujemy, o czym można mówić, a o czym nie!”.

Amos został wygnany, ale swoje zadanie wypełnił, wzywając Izraela do porzucenia niesprawiedliwości i wyzysku. Wystąpił odważnie, nie dał się zastraszyć świeckiej i religijnej władzy. Miał świadomość, że posłał go Pan, że działał w zgodzie z własnym sumieniem.

 

Czytaj dalej >>

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama