Współczesne problemy głoszenia słowa Bożego

Fragmenty książki "Sztuka głoszenia kazań"

Współczesne problemy głoszenia słowa Bożego

Ks. prof. Kazimierz Panuś

Sztuka głoszenia kazań

ISBN: 978-83-7580-006-7
wyd.: Wydawnictwo Salwator 2008

Wybrane fragmenty
O bardziej skuteczne kaznodziejstwo
Wydać walkę nudzie
Wydobyć „cząstkę ziemi nieznanej”
Waga pierwszego zdania
Nie zasłaniać sobą Jezusa
Pożądać wzgórz wiekuistych
Współczesne problemy głoszenia słowa Bożego
Kim jest kaznodzieja?
Jaka powinna być homilia?
Uwarunkowania praktyczne głoszenia słowa Bożego
Czy można korzystać z cudzych kazań?

Współczesne problemy
głoszenia słowa Bożego

 

Niewątpliwie jedną z kluczowych dziedzin życia kapłańskiego pozostaje głoszenie słowa Bożego. Wielu kapłanów kocha kaznodziejstwo, a dzielenie się z wiernymi bogactwem Ewangelii należy do najpiękniejszych chwil w ich posłudze i dostarcza im niezapomnianych duchowych przeżyć. Jest także i druga grupa, która tej iskry Bożej nie posiada. Tacy kapłani często są świetnymi spowiednikami, katechetami czy budowniczymi, nie mają jednak wiele wspólnego ze „złotoustością”. Cieszą się, gdy nie muszą przygotowywać i wygłaszać homilii niedzielnej, mając możliwość odczytania listu pasterskiego.

Tymczasem dla ogromnej większości katolików polskich niedzielna homilia czy kazanie jest nadal podstawowym źródłem wiedzy religijnej i inspiracją do życia prawdziwie chrześcijańskiego. Jednakże sondaż wśród słuchaczy ujawnia, że wielu z nich — krótko mówiąc — nie przepada za kazaniami. Wyraża się to w ustawicznych spóźnieniach na Mszę Świętą, przychodzeniu po kazaniu lub też wyłączaniu uwagi z chwilą pojawienia się kaznodziei. Gdyby sporządzono listę rankingową różnych możliwości wartościowego spędzenia czasu niedzielnego, to udział w rekolekcjach czy wysłuchanie kazania raczej rzadko wymieniano by na początku zestawu.

Wprawdzie w naszych kościołach nie ma jeszcze takich reakcji na kazanie jak np. w Anglii, gdzie — jak kiedyś donosił Biuletyn KAI — jeden z obecnych najspokojniej czytał gazetę, grupa wiernych z zaciekawieniem oglądała zdjęcia wakacyjne, a któryś ze słuchaczy rozgoryczony nudnym — jak sądził — kazaniem rzucił w duchownego modlitewnikiem. W ubiegłym roku we Francji ukazała się książka pt. Si vous vous ennuyez pendant le sermon... (Jeśli się nudzicie podczas kazania...) prezentująca krytyczne wypowiedzi pod adresem kaznodziejów i ich wystąpień.

Coraz częściej słyszy się krytykę kazań. „Homilie jak ciężkie indyki, jakby ktoś przyszedł porozmawiać z nikim” — pisał ks. Jan Twardowski, którego trudno podejrzewać o wrogość wobec Kościoła. Kazania były, są i będą krytykowane. Krytyka ta ma dwa oblicza. Po pierwsze wypływa z trudności odbiorców w przyjęciu przekazanego im słowa. Z taką krytyką spotkał się sam Chrystus — najlepszy kaznodzieja. Po jednym z Jego wystąpień mówiono: „Twarda jest ta mowa i któż jej może słuchać?” (J 6,66). Z taką krytyką spotyka się współcześnie Ojciec Święty. Druga forma krytyki rodzi się z powodu słabości samego kazania. I to właśnie ten rodzaj krytyki nas dziś interesuje.

Taka jest nasza kultura religijna, że człowiek, słysząc nieudane kazanie, gotów jest na trzydzieści lat przestać chodzić do kościoła. A telewizji, w której słucha takich czy innych mówców, nie przestanie oglądać. Oczekiwania wobec innych osób zabierających głos publicznie — wobec polityka, dziennikarza czy nauczyciela — są znacznie mniejsze niż wobec kaznodziei. W tym stawianiu wysokich wymagań pod adresem kaznodziei kryje się niewątpliwie dobro. Krytyka pod adresem głoszących słowo Boże powinna bardziej cieszyć niż smucić, gdyż w niej wyraża się pragnienie, aby nasze przepowiadanie stało na wysokim poziomie.

Pytamy, czy rzeczywiście głoszone przez kapłana słowo Boże musi być nudne? Czy najwspanialsza Dobra Nowina, jaką jest Ewangelia — o Bogu, który nas bezgranicznie umiłował i zbawił w Chrystusie, nie może być tak przekazana, aby nie usypiała słuchaczy, ale pobudzała do życia chrześcijańskiego? A zatem podstawowym problemem jest uformowanie kaznodziei świadomego swojej misji, podejmującego głoszenie homilii ze świadomością swego posłannictwa, ale także ze zrozumieniem dla słuchacza. Tym trzem zagadnieniom poświęcony zostanie kolejny rozdział. Pytanie pierwsze brzmi: kim jest kaznodzieja?

1. Kim jest kaznodzieja?

Kaznodzieja w przekazie słowa Bożego pełni dwojaką funkcję: pośrednika między słowem Bożym a ludźmi oraz świadka Chrystusa. On kontynuuje funkcję Chrystusa, Wcielonego Słowa i Pośrednika, tłumacząc i aktualizując ponadczasowe słowo Boże dla konkretnej sytuacji i dla hic et nunc żyjących ludzi. Kaznodzieja jest tłumaczem słowa Bożego „z przeszłości dla teraźniejszości”; jest on jakby punktem przecięcia między tekstem biblijnym a obecną sytuacją słuchacza.

Kaznodzieja ma do spełnienia również funkcję świadka. Nie tylko ma urzędowo głosić Ewangelię, ale egzystencjalnie winien naśladować Chrystusa, aż do oddania swego życia z miłości dla Boga i bliźniego. Takim też świadkiem (martyr) powinien być szczególnie kaznodzieja przepowiadający Ewangelię dzisiejszemu człowiekowi, który zważa nie tyle na urząd, ile na osobę i przykład życia kaznodziei. Wypada przypomnieć tu znamienne, lapidarne stwierdzenie papieża Pawła VI zawarte w adhortacji Evangelii nuntiandi z 1975 roku: „Człowiek współczesny chętniej słucha świadków niż nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli to dlatego, że są świadkami” (nr 41). Kaznodzieja nie występuje jako osoba prywatna, głosząca swoje własne przekonania i przedstawiająca swoje przeżycia osobiste jako słowo Boże. On przemawia jako świadek Chrystusa, w Jego imieniu i w imieniu Kościoła. Dlatego też osobiste świadectwo poszczególnego kaznodziei, aczkolwiek bardzo pożądane, nie należy jednak do istoty kazania (por. Flm 1,15-18).

Król Ludwik XIV po kazaniu ks. Ludwika Bourdaloue SJ (1632—1704) miał wypowiedzieć znamienne słowa: „Dotychczasowi moi kaznodzieje — a zawsze miałem świetnych — podobali mi się; pod wpływem tego kaznodziei zaczynam nie podobać się sobie”.

Dwie podstawowe funkcje pełnione przez kaznodzieję: pośrednika i świadka Chrystusa, doskonale ilustruje św. Augustyn, wyciągając wnioski z analizy obrazu aniołów wstępujących i zstępujących po drabinie Jakubowej: Patriarcha Jakub widział we śnie drabinę, a na stopniach aniołów wstępujących i zstępujących (por. Rdz 28,12—13a). Aniołami Boga są dobrzy kaznodzieje głoszący Chrystusa. Kaznodzieje ci wstępują, by kontemplować Chrystusa, zstępują, aby Go głosić. Wstępują ku Chrystusowi—Głowie, zstępują, kierując się ku Chrystusowi obecnemu w swoich członkach (por. In Joh. Evang. 7,23). W ten sposób nie oddalają się nigdy od Chrystusa.

Sam Chrystus zapewnia głoszących słowo Boże: „Kto was słucha, Mnie słucha...” (Łk 10, 16). Skoro więc Chrystus przemawia przez kaznodziejów i jest też obecny w swoich słuchaczach, Augustyn nie waha się stwierdzić, że „zarówno czy to głowa przemawia, czy członki, to Chrystus przemawia... Przemawia zatem jeden... Chrystus głosi siebie samego, głosi siebie również w członkach swoich już istniejących, ażeby i innych przyprowadzić do siebie”. Tak pojęte kaznodziejstwo jest całkowicie chrystocentryczne.

Chcąc być świadkiem i reprezentantem Chrystusa, kaznodzieja musi się odznaczać odpowiednimi kwalifikacjami religijnymi, charakterologicznymi, teologicznymi, językowymi. Kaznodzieja jest tym, który jako pierwszy słucha Słowa Bożego i w wierze je przyjmuje. Nie może ono być głoszone przez kogoś, kto nie dąży do osobistej przemiany duchowej pod jego wpływem, do zrealizowania go w swoim życiu. Orędzie o Chrystusie, który jest osobowym Słowem i Życiem, musi być przez kaznodzieję odpowiednio przeżyte; dopiero wówczas jest ono w jego kazaniu żywe, działające i wpływające na słuchaczy. Wielki dziewiętnastowieczny kaznodzieja — Hieronim Kajsiewicz, zauważył trafnie, iż „nikt tego innym nie da, czego sam nie posiada. Aby w innych obudzić wiarę, trzeba ją mieć i żywą; aby zapalić w sercach bliźnich miłość Pana Boga, trzeba nią płonąć; aby przekonać, trzeba być przekonanym” (Rady dla młodych kaznodziei i spowiedników).

Timothy Radcliffe, były generał dominikanów, a więc Zakonu Kaznodziejskiego, pisał swego czasu: „Słuchałem kazania. Wszystko, co mówił ksiądz, było słuszne. Mówił o potrzebie pokoju i sprawiedliwości, zachęcał do tego, by kochać się wzajemnie, by budować Kościół jako wspólnotę itd. Nikt nie mógł mieć żadnych obiekcji co do treści jego homilii. Ale kiedy przyjrzałem się twarzom zgromadzonych osób, zwłaszcza twarzom młodych, dostrzegłem, że mu nie wierzą. Jego słowa dla nich nic nie znaczyły. Były to tylko słowa, podobne do słów faryzeuszów i uczonych w Piśmie, nie słów Jezusa, przemawiającego z mocą” („W drodze” 10/1993, s. 39).

Kaznodziei potrzebne jest także przygotowanie homiletyczne, które polega — najogólniej biorąc — na zdobywaniu gruntownej wiedzy teologicznej i nabyciu umiejętności przekazywania tych treści w kazaniach. W pierwszym rzędzie dotyczy to studium Pisma Świętego, które jest podstawowym źródłem kaznodziejstwa. Na wskroś ewangeliczne i dlatego nieustannie aktualne pozostaje wciąż wyznanie św. Augustyna zawarte w Kazaniu 329,3: „Karmię was tym, czym sam żyję” (Inde pasco, unde pascor). Tak podchodził do przekazu prawdy objawionej Jezus z Nazaretu i tak winien podchodzić każdy, kto ma udział w Jego prorockiej misji. Treść homilii niedzielnej winna być wcześniej pokarmem dla samego kaznodziei. Jeśli daje mu siłę i sprawia radość w spożywaniu, stosunkowo łatwo przygotuje on podobne danie dla uczestników uczty duchowej, jaką jest kazanie. Dlatego podstawowym zapleczem kaznodziei jest jego codzienne rozmyślanie i czytanie duchowne.

Zadanie kaznodziei nie jest łatwe. Nie można go bowiem wykonać w oparciu o ludzkie siły i zdolności, do tego jest potrzebna łaska. Stąd też kaznodzieja musi się modlić zarówno za siebie, jak i za swoich słuchaczy. „Oby mi Bóg dał słowo odpowiednie do myśli i myślenie godne tego, co mi dano!” (Mdr 7,15). Modlitwa stanowi nieodzowny warunek dobrego wypełnienia misji kaznodziejskiej. Trzeba do tej modlitwy często wracać, gdyż głosiciel słowa Bożego najpierw jest módlcą, później mówcą — primum orans quam orator. Świadomy swej misji kaznodzieja podejmuje głoszenie słowa Bożego. Spośród wielu form zwiastowania słowa Bożego w Kościele po Soborze Watykańskim II za najważniejszą uważana jest homilia. Pytanie drugie brzmi: czym jest homilia?

Czytaj dalej >>

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama