reklama

Kolejki do wozów konnych nad Morskie Oko. Turyści nie chcą jeździć „elektrykami”

Tłumy chętnych czekają w kolejce na konną przejażdżkę do Morskiego Oka. Podczas majówki z zaprzęgów skorzystało już około 1000 turystów, tymczasem elektrycznymi busami nad słynne tatrzańskie jezioro przywieziono 40 osób. Efekty propagandy ekoaktywistów są mizerne.

MG

dodane 04.05.2025 10:16

Podczas długiego weekendu majowego ogromnym zainteresowaniem cieszą się tradycyjne zaprzęgi konne na trasie do Morskiego Oka. Jak poinformował PAP szef stowarzyszenia przewoźników konnych Władysław Nowobilski, w ciągu dwóch dni majówki z tej formy transportu skorzystało już około tysiąca turystów.

„Turyści chętnie siadali na wozy. Na Palenicy Białczańskiej tworzyła się długa, nawet 200-osobowa kolejka oczekujących na wyjazd. Podczas przejazdu wozacy chętnie rozmawiają o tatrzańskiej przyrodzie, hodowli koni i pracy wozaków” – powiedział Nowobilski.

W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania ukazujące długie kolejki do wozów konnych. 

„Tegoroczna majówka jest wyjątkowo tłoczna w Tatrach, a zwłaszcza na najpopularniejszym szlaku w Polsce. I wbrew temu, co czasem próbują forsować różne organizacje – Polacy chcą koni w Tatrach. Wiedzą, że nasze zwierzęta są silne, zadbane i dobrze przygotowane – bo ich dobro to nasza codzienna praca i odpowiedzialność” – zaznacza szef wozaków.

Dla wielu turystów przejazd zaprzęgiem to nie tylko wygoda, ale także spotkanie z żywą tradycją góralską, od pokoleń wpisaną w krajobraz Tatr. Dzięki tym przejazdom przetrwał zawód fiakra, a konie mają swoją rację bytu w Tatrach. Czym innym są apele o nieprzeciążanie ich pracą ponad siły, a czym innym próba całkowitej ich eliminacji. 

Przejazd elektrycznym busem nie jest atrakcją, nie ma nic wspólnego z tradycją. To jeden z powodów, dla którego pilotażowe przewozy elektrycznymi busami, które również kursują w stronę Morskiego Oka, cieszą się niewielkim zainteresowaniem. Jak poinformował PAP dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) Szymon Ziobrowski, przez trzy dni z tej usługi skorzystało łącznie 40 osób. Odstrasza także cena: 100 zł za przejazd.

„Zainteresowanie przewozami systematycznie rośnie – drugiego i trzeciego dnia pilotażu z usługi skorzystało już ponad 40 osób. Największym zainteresowaniem cieszą się kursy do Włosienicy – zarówno z Zakopanego, jak i z Palenicy Białczańskiej” – twierdzi Ziobrowski.

Dyrektor TPN wyjaśnia, że elektryczne busy mają charakter edukacyjny. 

„Ich celem nie jest masowy przewóz turystów, lecz oferowanie usługi, która pozwala lepiej poznać i zrozumieć przyrodę Tatrzańskiego Parku Narodowego. Jak zawsze zachęcamy jednak do wędrowania po Tatrach – to właśnie piesza turystyka pozostaje najlepszym sposobem na doświadczenie gór” - wskazał.

Trudno rozgryźć logikę dyrektora TPN: w jaki sposób przejazd pojazdem elektrycznym miałby pomóc zrozumieć przyrodę TPN?

Cztery elektryczne 19-osobowe pojazdy zostały kupione za 3 mln 198 tys. zł przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska. „Elektryki" kursują z Centrum Edukacji Przyrodniczej Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) w Zakopanem do Włosienicy – miejsca, gdzie kończą kursy także zaprzęgi konne wożące równolegle turystów. Stamtąd nad Morskie Oko prowadzi 1,7-kilometrowy szlak pieszy.

W ramach porozumienia podpisanego w lutym br. przez resort klimatu, TPN, władze samorządowe i Stowarzyszenie Przewoźników do Morskiego Oka, busy mają być alternatywą dla transportu konnego, który od przyszłego roku ma być ograniczony do krótszego odcinka – między Palenicą Białczańską a Wodogrzmotami Mickiewicza. Wozy konne mają być także zmodernizowane i lżejsze.

 

Źródło: Logo PAP

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

reklama