Nie jest prawdą, że Kościołowi katolickiemu zwrócono „z nawiązką” zagrabione przez komunistów nieruchomości. Roszczenia wciąż można szacować na kilka miliardów zł – pisze dr Łukasz Bernaciński. Prawnik przypomina, że temat likwidacji Funduszu pojawia się regularnie co najmniej od 2004 r.
Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapowiedziała likwidację Funduszu Kościelnego. Podczas konferencji z kandydującą na prezydenta Magdaleną Biejat lewicowa polityk powiedziała, że Fundusz nie może być „ZUS-em kleru”. Jej zdaniem składki emerytalne duchownych powinny być w 50 proc. opłacane przez nich samych, a w pozostałych 50 proc. przez ich związki wyznaniowe.
Fikcyjna rekompensata
Powstały w 1950 r. Fundusz Kościelny w teorii jest rekompensatą za majątek (w tym nieruchomości) skonfiskowany wówczas przez władze. W praktyce jego wysokość nie ma związku z wartością tego, co zabrali wspólnotom wyznaniowym komuniści.
Ponad 90 proc. wartości Funduszu (w niektórych latach więcej) służy finansowaniu składek emerytalnych tych duchownych, którzy nie maja innych dochodów. Ksiądz posługujący w parafii ma składkę dofinansowaną w 80 proc., misjonarz lub siostra klauzurowa – w 100 proc. (oni nie mają dochodów), a kapłan uczący religii w szkole nie korzysta z Funduszu, bo jego składka jest opłacana tak jak w przypadku innych nauczycieli. Reszta pieniędzy jest przeznaczana na remonty zabytków i działalność społeczną grup religijnych.
O likwidacji FK mówił na początku kadencji premier Donald Tusk, który przyznawał, że nie zmieni to nic, jeśli chodzi o budżet, bo składki osób bez dochodów państwo i tak w jakiś sposób będzie musiało wziąć na siebie.
Z nawiązką?
Jak przypomina w komentarzu dla KAI dr Łukasz Bernaciński, hasło likwidacji pojawiało się w ciągu ostatnich 20 lat kilkakrotnie. W 2004 r. zniesienie Funduszu zaproponowała grupa senatorów, w 2011 r. – posłowie lewicy, w tym samym roku parlamentarzyści SLD, w 2012 r. Ruch Palikota, w 2013 r. znów SLD. W 2019 r. pomysł likwidacji zgłosiło stowarzyszenie Inicjatywa Polska, które później przekształciło się w partię kierowaną przez Barbarę Nowacką. Projekt nie uzyskał wymaganej liczby podpisów.
Zdaniem dr. Bernacińskiego, kościołom należałoby po prostu oddać zagrabione majątki.
„Nie jest bowiem prawdą, że Kościołowi katolickiemu zwrócono «z nawiązką» zagrabione przez komunistów nieruchomości i ruchomości – tłumaczy prawnik. – Roszczenia tylko Kościoła katolickiego wciąż można szacować na kilka miliardów zł. Na przestrzeni ponad 20 lat prób likwidacji FK lewica stale wykorzystuje ten argument (tak, już w 2004 r. ziemie zwrócono rzekomo «z nawiązką»), nie przedstawiając żadnych danych (w 2004 r. podjęto taką próbę, jednak dane były niewiarygodne i zostały rzetelnie obalone przez prof. Dariusza Walencika w 2013 r. podczas prac nad ówczesnym projektem ustawy)”.
Mali protestują
Autor przypomina, że z Funduszu Kościelnego korzysta nie tylko Kościół katolicki, ale też wiele związków wyznaniowych, które bez FK mogą sobie nie poradzić finansowo.
„Mniejszościowe związki wyznaniowe oczywiście otrzymują niewielki procent z całego budżetu FK, ale jest on dla nich tak istotny, że brak tych środków doprowadzi w wielu przypadkach do bankructw wspólnot religijnych lub konieczności podjęcia pracy przez osoby duchowne, którym dotychczas zasady doktrynalne na to nie zezwalały. Te kwestie były żywo podnoszone przez mniejszościowe związki wyznaniowe podczas konsultacji projektu z 2013 r., a brak dostatecznego zabezpieczenia ich interesów stał się głównym powodem nie dojścia reformy do skutku” – pisze Łukasz Bernaciński.
Księża nie zrobią zadymy
Argumentem minister Dziemianowicz-Bąk za reformą jest to, że duchowni powinni być w takiej samej sytuacji, jak inni pracownicy.
„Minister nie rozumie jednak, że FK nie opłaca składek duchownym otrzymującym wynagrodzenie, ponieważ ci mają już podstawę do odprowadzenia składek – przypomina Łukasz Bernaciński. – FK dofinansowuje 80 proc. składek (100 proc. w przypadku misjonarzy podczas pracy na terenach misyjnych i członków zakonów kontemplacyjnych klauzurowych) tym duchownym, którzy «pracują tylko na parafii», czyli nie mają żadnej umowy będącej podstawą do opłacania składek (np. ze szkołą w ramach prowadzenia lekcji religii). Ich sytuacja nie jest zatem taka sama jak każdego pracownika, bowiem nie są pracownikami”.
Prawnik przyznaje, że Fundusz Kościelny niepotrzebnie powiela zadania ZUS.
„Podobny argument jest prawdziwy w stosunku do KRUS – zauważa. – Min. Dziemianowicz-Bąk nic z KRUS jednak nie zrobi, ponieważ ten temat nie mobilizuje lewicowych wyborców w okresie kampanii wyborczej. Ponadto uderzenie w Kościół nie rodzi ryzyka protestów z wykorzystaniem kos i gnojówki pod siedzibą Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki społecznej, a uderzenie w rolników już tak”.
Źródło: KAI
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.