reklama

Jasne przesłanie pierwszej kanonizacji pontyfikatu Leona XIV: wiara nie może skrywać się pod korcem

Kanonizacja Carla Acutisa i Pier Giorgia Frassatiego była wyraźnym znakiem odwrócenia trendu spadkowego i stonowanego charakteru papieskich uroczystości, który cechował poprzedni pontyfikat. Wiara nie powinna być skrywana, potrzebuje śmiałości i entuzjazmu – zauważa ks. Raymond de Souza z NCR.

MG

dodane 09.09.2025 12:18

Kanonizacja świętych Piotra Jerzego Frassatiego i Carla Acutisa nie dorównała wprawdzie, jeśli chodzi o liczbę uczestników, wielkim wydarzeniom z czasu pontyfikatu Jana Pawła II, ale dostrzec już można było odwrócenie trendu spadkowego, który panował w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Istotna jest nie tylko liczba uczestników, ale także atmosfera radosnego święta wiary, która nie boi się wyrażać na zewnątrz – podkreśla ks. de Souza.

Wiara potrzebuje entuzjazmu, nie może być wycofana i stonowana, jeśli ma faktycznie wpływać na nasze życie. I taki entuzjazm widać było w zeszłą niedzielę zarówno wśród uczestników uroczystości, jak i – być może przede wszystkim – u samego Leona XIV. Pojawił się on na placu św. Piotra jeszcze przed Mszą kanonizacyjną, aby powitać pielgrzymów improwizowanym przemówieniem. Widać było jego zapał i zaangażowanie, które stało się też zachętą dla uczestników:

„Cieszcie się tą uroczystością! Dziękuję, że tu jesteście!” – powiedział Ojciec Święty.

Trudno wprawdzie porównywać tę uroczystość do olbrzymich kanonizacji za pontyfikatu papieża św. Jana Pawła II, kiedy wszystkie ulice wokół Placu św. Piotra były zakorkowane (w przypadku św. Ojca Pio w 2002 r. w kościele św. Jana na Lateranie i wokół niego zgromadziło się jednocześnie kilkuset tysięcy wiernych), ale zmiana trendu jest już dostrzegalna. Jak zauważa de Souza, stonowany charakter uroczystości kanonizacyjnych odpowiadał papieżowi Franciszkowi, który

„w większości swoich homilii kanonizacyjnych bardzo oszczędnie wypowiadał się o nowych świętych – przy jednej okazji nawet nie wymienił ich imion. Kanonizując Jana Pawła II, Jana XXIII, Junipero Serrę i Matkę Teresę, Franciszek wymienił ich tylko w końcowych akapitach jako przykłady dla innych punktów, które chciał poruszyć, w ten sam sposób potraktował homilię na pogrzeb papieża Benedykta XVI. Często było to rozczarowujące dla pielgrzymów.”

Pierwsza kanonizacja obecnego pontyfikatu zdecydowanie odwraca ten kierunek. Leon XIV:

„Wygłosił obszerne kazanie na temat żywotów obu świętych, cytując je kilkakrotnie, a następnie proponując zaczerpnięcie z nich przykładu. Podczas gdy papież Franciszek nawet nie wspomniał o eucharystycznej pobożności Matki Teresy, która była sercem jej dnia, papież Leon wskazał, że praktyka Pier Giorgio i Carlo polegająca na codziennej Komunii Świętej, adoracji eucharystycznej i częstej spowiedzi Pier Giorgio i Carlo były «prostymi aktami, dostępnymi dla każdego».”

Młodzież potrzebuje wyzwań

Jan Paweł II i Benedykt XVI wykorzystywali kanonizacje dla przedstawienia kluczowego nauczania swych pontyfikatów. Wydaje się, że tak też pragnie uczynić Leon XIV. Jednym z kluczowych tematów może być zachęcenie młodych ludzi do życia pełnią wiary katolickiej. Charakterystyczny jest wątek homilii, w którym wskazał na postacie świętych, którzy żyjąc w dobrobycie, usłyszeli głos Boga, wzywający ich do porzucenia tego życiowego komfortu i szukania czegoś więcej: króla Salomona, św. Augustyna, św. Franciszka z Asyżu.

Wybór tych właśnie postaci jest znamienny. Współczesna zachodnia młodzież także żyje w społeczeństwach dobrobytu, a jednak brakuje jej wyższych wartości, jej życie nie ma kierunku. Dlatego Papież zachęcał młodych ludzi, aby powiedzieli Bogu „tak” i pozwolili Mu poprowadzić się ku wielkiej przygodzie życia.

Nowy styl liturgiczny Leona XIV

Znamienny był także styl liturgii sprawowanej przez Leona XIV. Był on wyraźnym nawiązaniem do Benedykta XIV – obecny papież miał na sobie ten sam ornat, który założył Benedykt XVI podczas kanonizacji w 2011 roku. Cały styl liturgii papieża Leona jest też podobny do stylu Benedykta XVI – bardziej powściągliwy, bardziej uroczysty. Charakterystyczne jest rozdzielenie tego, co spontaniczne i pełne entuzjazmu od samej liturgii. Spontaniczność pojawia się przed i po, natomiast zasadnicza część celebracji odprawiana jest w skupieniu. De Souza zwraca uwagę na jeden szczegół:

„Podczas kanonizacji, po ogłoszeniu formuły kanonicznej, do Ojca Świętego podchodzą różne osoby związane z nowym świętym. Jan Paweł, Benedykt XVI i Franciszek znajdowali czas, aby się przywitać, często obejmując ich i wdając się w krótką rozmowę. Leon nie uczynił tego, ograniczając się do skinienia głową, uśmiechu i błogosławieństwa, nawet dla rodziców Carla, choć po raz pierwszy w historii obecni byli ojciec i matka nowo kanonizowanego świętego.”

Styl liturgiczny Leona jest więc jeszcze bardziej powściągliwy niż Benedykta. W zestawieniu z żywiołowym pozdrowieniem przed Mszą św., obecny papież wydaje się nakreślać wyraźne rozróżnienie między tym, co może być elementem Mszy Świętej, a tym, co powinno być znaleźć swoje miejsce poza nią.

Polska niania: kluczowy moment w życiu duchowym Carla

Jest jeszcze jeden istotny szczegół, na który zwrócił uwagę amerykański komentator. Komentując papieskie słowa: „Carlo ze swojej strony spotkał Jezusa w swojej rodzinie, dzięki swoim rodzicom, Andrei i Antonii”, de Souza zauważa, że jest to tylko część prawdy. Owszem, w późniejszych latach życia Carla rodzice byli dla niego wsparciem w wierze, nie było tak jednak w jego wczesnych latach dziecięcych.

„Matka Carla była na Mszy św. tylko trzy razy przed jego narodzinami – na własnym chrzcie, Pierwszej Komunii Świętej i ślubie.”

Jak więc się stało, że w małym Carlu tak silnie obudziła się wiara w Chrystusa? To zasługa polskiej niani, która jako pierwsza odpowiedziała na duchowe pytania Carla. To ona uczyła go modlitwy „Aniele Boży Stróżu mój”. I modlitwę tę mały Carlo odmawiał z wielkim zapałem po polsku!

Tą nianią była Beata Sperczyńska, która – jak pisze de Souza – „zasłużyła na honorowe miejsce w Rzymie w niedzielę”. Gdyby nie ona, Carlo prawdopodobnie nie byłby praktykującym katolikiem, nie mówiąc już o zostaniu kanonizowanym świętym.

To również znamienne: dziś wielu ochrzczonych rodziców „żyje w stanie praktycznego ateizmu”, a pierwszymi nauczycielami wiary ich dzieci nie są oni sami, lecz osoby z otoczenia. Jakże niesamowitymi drogami potrafi kroczyć Boża Opatrzność! Dziewczyna z Polski, która pojechała do Włoch w poszukiwaniu pracy, trafiła do domu Acutisów i znalazła się tam w tak kluczowym dla młodego Carla momencie! To nie rodzice doprowadzili chłopca do wiary, ale on – swoimi pytaniami o wiarę i codzienną modlitwą – rozbudził w nich ledwo tlący się żar. Drogi Carla i Beaty (obecnie mieszka w Nowym Jorku) rozeszły się później, ale duchowy ślad, który pozostawiła w jego życiu, jest niezaprzeczalny.

Postawa niani to także ważna wskazówka: wiara nie jest sprawą prywatną, nie jest czymś, co należy skrywać pod korcem. Ludzie z naszego otoczenia potrzebują świadectwa wiary, aby rozbudzić to, co tli się w ich sercu, aby szukać sensu życia i odpowiedzi na nurtujące ich pytania.

Źródło: NCR

1 / 1

reklama