Wobec wyzwań naszej kultury

Każdy postęp, także kulturalny i historyczny, który nie jest zakorzeniony w pamięci naszych źródeł, z jakich czerpiemy życie, jest fikcją i aktem samobójstwa

Wobec wyzwań naszej kultury

Wydawnictwo ESPRIT,
Rok wydania: 2013,
ISBN 978-83-63621-28-5

Papież Franciszek

s. Lidia Wrona CM (tłum.)
Wymagania i pasja.
O wychowaniu chrześcijańskim

Według Franciszka wychowanie to nie tylko ciężka praca, ale też powołanie, radość i pasja.
Teksty papieża zawarte w tej wyjątkowej książce pomogą nam, jako wychowawcom chrześcijańskim, stawić czoło wyzwaniom współczesnej kultury, a młodym pozwolą pokonać zarówno trapiące przygnębienie, jak i snobizm czy egoizm. Pokażą, jak skutecznie powoływać się na przykład Jezusa, naszego Mistrza.
Ojciec Święty, sam będąc wychowawcą, przygotował tę książkę w formie prostego, przystępnego podręcznika, z którym możemy pracować na co dzień.
Fragmenty rozdziału
Wielkie wyzwanie: być wychowawcą katolickim w dzisiejszych czasach

Świadkowie Jezusa Zmartwychwstałego / Wobec wyzwań naszej kultury / Rodzić w innych dar Chrystusa / Wychowanie: wielkie zadanie, które Jezus pozostawia w Waszych rękach / Klucze do lektury w pracy indywidualnej i grupowej

Wobec wyzwań naszej kultury

Musimy się zgodzić z tym, że każdy postęp, także kulturalny i historyczny, który nie jest zakorzeniony w pamięci naszych źródeł, z jakich czerpiemy życie, jest fikcją i aktem samobójstwa. Kultura bez korzeni i jedności nie przetrwa. Przynagla nas zatem poszukiwanie pełni ludzkiej egzystencji. Powinno się ono dokonywać w kontekście epoki, która nadaje jej szczególny charakter i określa jej możliwości. Między pełnią i granicą istnieje dwubiegunowe napięcie. Trzeba zatem, abyśmy zadali sobie pytanie: na jakiej antropologii powinna się oprzeć edukacja i ewangelizacja? Pytanie to z kolei prowadzi do tego, byśmy spróbowali dokonać sprawiedliwej oceny epoki.

Do wymownych cech współczesnego człowieka należy mentalność technistyczna, której towarzyszy poszukiwanie świeckiego mesjanizmu. Rodzą one gnostyka, to znaczy człowieka, który ma wiedzę, przy czym pozbawiony jest spójności wewnętrznej, jednocześnie odczuwając potrzebę ezoteryki, w tym wypadku zsekularyzowanej. Takie cechy stanowią również pokusę dla edukacji. Dzieje się tak wtedy, gdy nie potrafi się ona posługiwać siłą techniki, opierając się na wewnętrznej spójności, która wyrasta z rzeczywistych celów i środków, używanych według ludzkiej miary. Jak wielu jest ponadto tych, którzy redukują politykę do retoryki! Ilu tych, którzy wolą raczej gmatwać się w analizach koniunktury aniżeli przekroczyć siebie i dostrzec znaki czasu! Ilu, którzy nie potrafią uciec przed uwodzącą siłą kultury, jaką cechuje się dziś autonomia semiotyki. Powoli stwarza ona świat fikcji, której nadaje wagę rzeczywistości. Trzeba wyzwolić antropologię z więzienia nominalizmów.

Z drugiej strony możemy spotkać całą rzeszę tych, którzy chwytają się swych świadomych bądź nieświadomych lęków. Wywieszają wówczas flagę bogom, którzy usprawiedliwiają ich dewiacje czy po prostu przesądy lub ideologie. W ten oto sposób, począwszy od jakiejkolwiek odmiany fundamentalizmu, a skończywszy na new age, my, postmodernistyczni rozbitkowie, karmiliśmy się produktami, którymi są przepełnione półki religijnego supermarketu. Postawy tego rodzaju odnoszą się zarówno do naszej własnej bylejakości w życiu wiary, jak i do działań tych, którzy odwołują się wprawdzie do pierwiastka chrześcijańskiego, ale rozmywają to, co jest istotą życia wiary. Rezultatem takiego podejścia jest teizm: Olimp bogów sfabrykowanych na nasz własny „obraz i podobieństwo”, odbicie naszego własnego niezaspokojenia, lęków i samowystarczalności.

Całkiem dobrze rozwija się także synkretyzm pojednawczy, który fascynuje pozorami równowagi. Unika konfliktu. Nie jest to jednak motywowane chęcią rozwiązania narastających napięć, ale równoważeniem sił. Zjawisko to przybiera największą skalę na polu sprawiedliwości, kosztem wartości. Synkretyzm sam przyznaje sobie wartość. Opiera się na przekonaniu, że każdy człowiek ma własną prawdę, jak również swoje prawa: wystarczy więc tylko zachować równowagę. Lubi głosić wspólne wartości, które nie są ani ateistyczne, ani chrześcijańskie, mają charakter raczej neutralny. Przyjmuje się, że w odniesieniu do tożsamości i przynależności są one czymś powszechnym. Mamy tu zatem do czynienia z zalążkiem współczesnego totalitaryzmu. To postawa kogoś, kto łączy, jedna, abstrahując od przekraczających go wartości. Dochodzi wówczas do wyparcia najgłębszych wartości naszego ludu na rzecz powierzchownej, fałszywej moralności pojednawczej o strukturze totalitarnej.

Bliski tym przekonaniom jest relatywizm, owoc niepewności zarażonej bylejakością. To aktualna tendencja do dyskredytowania wartości. Proponuje moralizm immanentny, który degraduje to, co transcendentne, zastępując to fałszywymi obietnicami albo korzystnymi celami. Oderwanie od chrześcijańskich korzeni przemienia wartości w monady bądź po prostu w nazwy pozbawione treści. Stąd już tylko jeden krok do sprzeniewierzenia się osobie. Ostatecznie bowiem antropologia nie może się uchylać od konfrontacji osoby z Osobą, która ją przekracza i która ją wszczepia w tę transcendencję.

Poglądom tym pokrewne jest owo rzekome poszukiwanie czystości, które znajduje się u podstaw jakiejkolwiek formy nihilizmu. Postawa taka wydaje się odwoływać do nadnaturalnych darów, jak: czysty rozum, czysta nauka, czysta sztuka, czyste systemy władzy. Ta żądza czystości, która czasami przybiera formę fundamentalizmu religijnego, politycznego bądź historycznego. Pojawiając się w miejsce wartości historycznych, wyobco­wuje świadomość w taki sposób, że nie pozwala jej na uchwycenie i akceptację granic procesów. Nie bierze pod uwagę człowieka z krwi i kości, z jego konkretną, kulturalną i historyczną przynależnością. Nie zważa na złożoność człowieczeństwa, wraz z jego napięciami i ograniczeniami. Zgodnie z tą mentalnością, nie da się ocalić rzeczywistości ludzkiego ograniczenia, prawa, konkretnych i obiektywnych norm, zawsze koniecznego i zawsze niedoskonałego autorytetu czy wreszcie porozumienia z rzeczywistością.

Nowy nihilizm czyni wszystko „uniwersalnym”. Znosi i pomniejsza wartość tego, co wyjątkowe, bądź tak gwałtownie ją potwierdza, że prowadzi do jego zniszczenia. Ta tendencja ujednolicenia polityki do „nowego porządku” na drodze całkowitej internacjonalizacji kapitału i środków masowego przekazu pozostawia w nas cierpki smak obojętności wobec konkretnych zobowiązań społeczno-politycznych, a także w odniesieniu do realnego uczestnictwa w kulturze i lokalnych wartościach. Nie możemy się ograniczać do tego, by być numerem w statystykach ankiet i badań rynkowych czy też źródłem rozgłosu.

Na doświadczenia dzisiejszego człowieka składają się wykorzenienie i opuszczenie. Do tego stanu doprowadziła go niepohamowana żądza autonomii, dziedzictwo nowoczesności. Człowiek stracił oparcie w czymś, co by go przekraczało. Istnieje w nim napięcie między przeciwieństwami: zasadą i oryginalnością. Z jednej strony musi uważać, by nie wpaść w przymus, który stanowi przerysowanie normy, z drugiej natomiast musi się strzec impulsywności, będącej wynaturzeniem oryginalności. Wskutek oddalenia od fundamentalnych korzeni pojawia się w nim pokusa powrotu i schronienia się w przestrzeni kultury. Widząc siebie podzielonym, rozwiedzionym z sobą samym, myli tęsknotę właściwą temu, kto jest wezwany do transcendencji, z nostalgią za także wykorzenionym immanentnym pośrednictwem.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama