Nadłamanie systemu [GN]

20 lat po "Okrągłym Stole" - co dziś wiemy na temat tych rozmów?

Nadłamanie systemu [GN]

Autor zdjęcia: Jakub Szymczuk

O kulisach obrad przy Okrągłym Stole z dr. hab. Antonim Dudkiem rozmawia Andrzej Grajewski

Andrzej Grajewski: Dlaczego władze zdecydowały się jesienią 1988 r. na podjęcie rozmów z opozycją? Sprawa była rozważana wcześniej, już w 1986 r.

Antoni Dudek: — Od 1986 r. Jaruzelski myśli o czymś, co profesor Paczkowski nazywa „mechanizmem kooptacji”. Następuje amnestia, w ramach której zostają zwolnieni prawie wszyscy więźniowie polityczni i powstaje Rada Konsultacyjna przy przewodniczącym Rady Państwa. Zajmują w niej miejsce, obok różnych postaci zasłużonych dla PRL, także ludzie związani z episkopatem, jak prof. Krzysztof Skubiszewski czy prof. Andrzej Święcicki, prezes warszawskiego KIK. Moim zdaniem, to był punkt wyjścia dla wykreowania środowiska politycznego, może partii chadeckiej, lub chadeckich związków zawodowych, z którymi zamierzano przeprowadzić operację, nazwaną później Okrągłym Stołem.

Dlaczego tego planu nie udało się zrealizować?

— Strona kościelna nie wyraziła nim zainteresowania, gdyż nie miała zaufania do władz. W czerwcu 1988 r., po pierwszej fali strajków, sekretarz KC PZPR Stanisław Ciosek w rozmowie z ks. Alojzym Orszulikiem mówi wprost, że będą utworzone urząd prezydenta i druga izba parlamentu, w której może być miejsce dla opozycji. Pada także konkretna propozycja podziału mandatów do Sejmu — 60 proc. koalicja pod egidą PZPR, 40 proc. opozycja, czyli Ciosek dawał wówczas więcej, aniżeli ostatecznie udało się uzyskać przy Okrągłym Stole. Ale strona kościelna odrzuciła propozycję, mówiąc, że w sprawach reform politycznych należy rozmawiać z Wałęsą i jego otoczeniem.

I nadchodzi druga fala strajków w sierpniu 1988 r.

— To jest czynnik decydujący. 20 sierpnia na posiedzeniu Biura Politycznego zapada decyzja o rozmowach z „Solidarnością”. Jak mówił Rakowski: „Choć nam to trudno przechodzi przez gardło, musimy rozmawiać z Wałęsą”.

A co na to Moskwa? Czy decyzje władz w Warszawie mogły być suwerenne?

— Czytałem niedawno szyfrogramy, jakie słał z Moskwy ambasador Włodzimierz Natorf, który informował, że towarzysze radzieccy dają Jaruzelskiemu „zielone światło” do rozmów z opozycją. Co więcej, podejmują pewne działania, które budzą zaniepokojenie w Warszawie. Chodzi o pomysł zaproszenia jesienią 1988 r. Adama Michnika do Moskwy na zjazd filmowców. Organizacją wyjazdu miał się zająć Andrzej Wajda. Wywołało to wielki niepokój w Warszawie. MSZ na polecenie Jaruzelskiego nakazuje zablokowanie przejazdu. Jest także inny sygnał. W sierpniu 1988 r., w czasie drugiej fali strajków, redakcja „Literaturnoj Gaziety”, jednego z najbardziej wówczas poczytnych i prestiżowych tygodników, zwraca się do ambasady PRL z prośbą o przeprowadzenie wywiadu z Wałęsą. Następuje bardzo zdecydowana kontrakcja. Ambasador Natorf otrzymuje polecenie, aby wyperswadować ten pomysł w odpowiednim wydziale KC w Moskwie, i rzeczywiście nie dochodzi do tej rozmowy. Moskwa więc wyraźnie popychała Jaruzelskiego do zmian. Nie kazała mu oddawać władzy. To nie było intencją Gorbaczowa. Ale w ramach modernizacji systemu Jaruzelski miał dokonać nowego podziału władzy w Polsce.

Propozycja rozmów z władzami doprowadza do ostrej polaryzacji w obozie opozycji.

— Wałęsa w końcu sierpnia 1988 r. podejmuje jedną z najtrudniejszych decyzji w swej politycznej karierze, kiedy po rozmowie z gen. Kiszczakiem decyduje się, aby zaapelować o przerwanie strajków. Strajki wprawdzie się kończą, ale ludzie czekają, co będzie dalej, czy z tego coś wyniknie. Gdyby Wałęsa nie miał w tym momencie sukcesu, skompromitowałby się jako przywódca. Zaczyna się dla niego bardzo trudny okres. Mijają tygodnie i miesiące i nie ma żadnych postępów. Są za to postrajkowe represje, które dodatkowo komplikują jego sytuację. W dodatku działacze Krajowej Komisji, wybranej w czasie I Zjazdu „Solidarności” jesienią 1981 r., domagają się zwołania tego statutowego gremium. Wałęsa jednak tego nie robi, aby mieć swobodę działania. Opiera się na grupie doradców, co jest kontestowane przez znaczną część opozycji i działaczy związkowych.

Proces dochodzenia do Okrągłego Stołu nie miał więc żadnej demokratycznej legitymacji ze strony opozycji?

— Obie strony decydując się na rozmowy, musiały spacyfikować w swoich szeregach przeciwników takiego rozwiązania. Jest oczywiste, że cały mechanizm Okrągłego Stołu nie miał nic wspólnego z demokracją.

Kto jest głównym konstruktorem Okrągłego Stołu w obozie władzy?

— Głównym decydentem jest gen. Wojciech Jaruzelski. Nie on wymyśla, ale on decyduje. Niewątpliwie kluczowa jest także rola Kiszczaka, zarówno w czasie rozmów w Magdalence, jak i przy Okrągłym Stole jako szefa delegacji rządowej. Ważną postacią jest Janusz Reykowski, członek Biura Politycznego KC, profesor psychologii społecznej, który ma używać różnych technik psychologicznych, aby rozmiękczać przeciwnika. Istotna jest także jego długoletnia znajomość z prof. Bronisławem Geremkiem. W trakcie obrad coraz większą rolę zaczyna odgrywać Aleksander Kwaśniewski. W pewnym momencie zgłasza propozycję, aby wybory do Senatu były całkowicie wolne, co przełamuje impas, w jakim znalazły się rozmowy polityczne. Trzeba również wspomnieć o ważnej osobie drugiego planu, Andrzeju Gduli, byłym wiceministrze z MSW, tajemniczym, milczącym, ale bardzo wpływowym. Później był wieloletnim współpracownikiem prezydenta Kwaśniewskiego. Znaczącą postacią jest oczywiście Stanisław Ciosek, odpowiadający za kontakty ze związkami zawodowymi. Z osób, których nie ma w Magdalence ani przy Okrągłym Stole, a z pewnością są ważne dla podejmowanych wówczas decyzji, wypada wspomnieć Józefa Czyrka, jednego z głównych współpracowników gen. Jaruzelskiego, w tym czasie sekretarza KC odpowiedzialnego za sprawy międzynarodowe. W czasie obrad własną grę zaczął wyraźnie prowadzić Alfred Miodowicz, szef OPZZ. Nagle, na początku obrad, domaga się natychmiastowych wolnych wyborów oraz zniesienia cenzury. Odgrywa się w ten sposób na Jaruzelskim za to, że generał zgodził się na ponowną legalizację „Solidarności”, choć wcześniej obiecywano OPZZ, że zasada jeden związek w zakładzie pracy nie zostanie naruszona.

A po stronie opozycji?

— Postacią główną jest Wałęsa, ale głównym negocjatorem strony opozycyjnej przy Okrągłym Stole — prof. Geremek. Linia komunikacyjna Geremek—Reykowski jest, moim zdaniem, najważniejsza w czasie tych obrad. Ważną rolę odgrywają także Jacek Kuroń, Tadeusz Mazowiecki i Adam Michnik. Są oczywiście także działacze związkowi, w Magdalence jest Lech Kaczyński, ale nie jest to najbliższy krąg przy Lechu Wałęsie.

Jaka była rola rozmów w Magdalence, które odbywały się przed rozpoczęciem obrad Okrągłego Stołu i miały miejsce w jego trakcie.

— Był to dodatkowy mechanizm, umożliwiający rozwiązywanie problemów, które pojawiały się w czasie obrad Okrągłego Stołu. Ilekroć nie udawało się znaleźć rozwiązania w czasie oficjalnych rozmów, dyskutowano o tym w Magdalence, gdzie sprawy były załatwiane w trybie poufnym. Zrodziło to później legendę wielkiego spisku w Magdalence. Spisku nie było, ponieważ mamy zapiski z tych spotkań, prowadzone równolegle przez ks. Alojzego Orszulika, który był tam przedstawicielem episkopatu, i Krzysztofa Dubińskiego, sekretarza gen. Kiszczaka. Gdy się je porównuje, choć nie są identyczne, gdyż nie jest to stenogram, otrzymujemy obraz tego, co tam się działo w czasie formalnych posiedzeń. Oczywiście nie wiemy, co się działo w przerwach czy w innych, jeszcze węższych, kanałach komunikacyjnych. W Magdalence została przesądzona kluczowa kwestia, czyli co opozycja dostanie za zgodę na ustanowienie urzędu prezydenta o niezwykle szerokich kompetencjach, na czym władzom najbardziej zależało. To miało być nowe centrum władzy i choć tego nie mówiono wprost, dla wszystkich uczestników rozmów było jasne, że prezydentem będzie gen. Jaruzelski. Przez najbliższe 6 lat urząd prezydenta miał być najważniejszym ośrodkiem władzy w państwie.

Jaki jest bilans Okrągłego Stołu?

— Okrągły Stół nie był ani wydarzeniem epokowym, jak twierdzą jedni, ani spiskiem „czerwonych” z „różowymi”, jak dowodzą drudzy. Okrągły Stół uruchomił demokratyczne przemiany w Polsce, ale w dłuższej perspektywie wpłynął także na ich spowolnienie. Jego polityczne ustalenia zostały w sporej części unieważnione po 4 czerwca 1989 r. Jaruzelski został wprawdzie prezydentem, ale nie odegrał takiej roli, jaką sobie wyobrażał, i nie był prezydentem przez 6 lat. W ten sposób najważniejsze ustalenie Okrągłego Stołu zostało unieważnione. Pozostało natomiast to, co nazywamy duchem Okrągłego Stołu, czyli przekonanie, że należy zaniechać daleko idącej dekomunizacji w Polsce. To pojawiało się zarówno w działaniach rządu Mazowieckiego, jak i prezydenturze Wałęsy.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama