Kopt znaczy chrześcijanin

O dyskryminacji i prześladowaniach chrześcijan w Egipcie

O dyskryminacji i prześladowaniach chrześcijan w Egipcie z Ashrafem Benyaminem, Koptem, artystą i dyrygentem, który od ponad 20 lat mieszka w Polsce rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.

Kiedy świat witał Nowy Rok, przed kościołem koptyjskim w Aleksandrii doszło do krwawego zamachu, w którym zginęli niewinni ludzie. Co Pan, rodowity Egipcjanin, czuł w chwili, gdy dowiedział się o tragedii?

Przyznam, że już wcześniej zastanawiałem się nad tym, co nam przyniesie 2011 r. Chyba nie ma w tym nic dziwnego, bo dla każdego człowieka ten dzień jest chwilą zadumy nad własnymi planami, marzeniami. Mocno wierzyłem, że mimo informacji na koptyjskich forach internetowych, krwawa pasterka, do której doszło z 6 na 7 stycznia 2010 r. w Nag Hammandi, w tym roku się nie powtórzy.

Uznałem, że państwo chcąc ratować twarz nie dopuści do kolejnego zamachu w Egipcie. Tym bardziej, że kiedy rano włączyłem komputer, by odebrać pocztę, ponieważ spodziewałem się życzeń od rodziny z Kairu, nie otrzymałem żadnych złych informacji. Odebrałem to jako dobry znak. Bo rok temu na życzenia, które wysłałem do swoich bliskich, dostałem mail zwrotny o treści: „Państwo też życzy nam wszystkiego najlepszego”. Do tego dołączono link, w którym znalazłem informacje o zamachu w Nag Hammandi. Tym razem było inaczej. Pomyślałem po prostu, że moja rodzina zabalowała, teraz śpi i dlatego jeszcze nie zdążyła przesłać mi noworocznych życzeń. Nagle z drugiego pokoju usłyszałem krzyk żony: „Ashraf, zaatakowali!”. Nie potrafię opisać, co czułem. Zapytałem tylko: „Boże, gdzie jesteś?”

Pan jest katolikiem?

Tak, jestem koptyjskim katolikiem. Koptowie są czystej krwi Egipcjanami. Prawdopodobnie 300 lat temu moja rodzina związała się z katolicyzmem. Jestem więc katolikiem obrządku wschodniego.

Jakie są różnice między koptami prawosławnymi, a tymi związanymi z katolicyzmem?

Nie ma Koptów prawosławnych, tylko ortodoksyjni. Jednak ich prawdy wiary nie są tożsame z tymi, które obowiązują w kościele rosyjskim. A co do różnic, to my uznajemy papieża w Watykanie, oni swojego patriarchę. Poza tym większych odrębności nie ma. Zresztą kościół koptyjski obrządku katolickiego wyłonił się z ortodoksyjnego.

Egipt kojarzy się ze sfinksem, mumiami faraonów, piramidami. Czytamy o wspaniałych zabytkach tego kraju, rzadziej o ciemnych stronach piramid, gdzie koptyjskie dziewczęta i kobiety są porywane, gwałcone i sprzedawane przez islamską mafię. Takiego oblicza Egiptu - kraju rajskiej turystyki, nie znamy.

Kobieta bita w przez męża alkoholika też zwykle nie mówi nikomu o swoim problemie. Na pozór jest uśmiechnięta, zadbana. Nikt nie domyśla się, że pod grubą warstwą pudru i ciemnymi okularami ukrywa coś wstydliwego - siniaki. O swoim dramacie zaczyna mówić dopiero, gdy dochodzi do sytuacji ekstremalnych, kiedy pewne granice zostają przekroczone. Tak samo jest w przypadku Koptów: nie opowiadaliśmy o torturach, gwałtach i dyskryminowaniu. Jakoś to znosiliśmy. Założyliśmy maski. O tym, co przeżywamy, świat dowiedział się dopiero wtedy, gdy w kościołach zaczęły wybuchać bomby, ginęli niewinni ludzie. Kiedy granice zostały przekroczone...

Tymczasem w Egipcie, jak pokazują ostanie lata i krwawe zamachy, muzułamańska przemoc wobec chrześcijańskich Koptów narasta.

Ataki na chrześcijan trwają w Egipcie od lat. Ich początek datuje się na 1952 r., kiedy doszło do rewolucji i obalenia monarchii. Niegdyś chrześcijanie musieli na Bliskim Wschodzie nosić czarne stroje. Teraz jesteśmy wyróżniani zapisem w dowodzie osobistym i w odpowiedniku numeru PESEL. I przez to mamy kłopoty na studiach, w pracy. Moje problemy zaczęły się już pierwszego dnia szkoły podstawowej, kiedy nauczycielka zapytała, kto jest muzułmaninem, a kto chrześcijaninem. Nie zrozumiałem pytania, ponieważ w moim domu nie było takich podziałów. Dlatego kiedy cała klasa podniosła ręce, ja również. Nie chciałem być gorszy. Okazało się jednak, że już samo moje nazwisko zdradza, że jestem chrześcijaninem. To wtedy dowiedziałem się, że jestem inny niż pozostałe dzieci w klasie. Zrozumiałem, że muszę uważać, że nie znajdę przyjaciół w szkole, a jedynie w kościele. To właśnie tam grałem w piłkę, organizowaliśmy dyskoteki. Dzięki kościołowi jestem tym, kim jestem. Nie jestem ociemniały. Moje traktowanie kobiet jest inne niż to, które widziałem w dzieciństwie na egipskich ulicach. Jednak życie codzienne Kopta w Egipcie to balansowanie na granicy.

Czyli walka o to, by nie stracić życia?

Kiedy moje pokolenie zaczęło tracić życie, ja tego nie potrafiłem znieść. Wyjechałem. Plan, los, a może przypadek sprawił, że jestem w Polsce. Do tej pory zastanawiam się, na ile emigracja jest moim wyborem, a na ile przymusem.

Jak wygląda życie chrześcijanina w Egipcie?

Najlepszym przykładem będzie moja historia. Jako student na uczelnię jeździłem autobusem. Już tam zaczynała się dyskryminacja. Był bowiem taki zwyczaj, że muzułmanie modlili się przez mikrofon. Nie uczestniczyłem w tym rytuale, więc wszyscy patrzyli na mnie wrogo. Ich zdaniem nie powinienem jechać tym samym autobusem, nie powinienem przebywać w ich gronie. Zwykle zaczynały się wtedy obraźliwe komentarze i spojrzenia, które gdyby mogły, zabiłyby na miejscu. Kiedy rozpocząłem pracę na uniwersytecie, przesiadłem się do taksówki. Za każdym razem, kiedy kierowca mijał kościół, pluł. Potem patrzył na mnie i pytał jak się nazywam. Kiedy odpowiadałem, że Ashraf, drążył dalej: „Jaki Ashraf?” Kiedy padało pytanie o moje nazwisko, wiedziałem, że zaraz spadną na mnie kolejne obelgi. Pamiętam jak jeden z taksówkarzy, kiedy dowiedział się, że nazywam się Benyamin, zaczął mi wymyślać: „Co ty sobie myślisz, że ja czekam tylko na ciebie, to mój bóg daje mi wynagrodzenie, a nie ty”. Tak zwykle zaczynał się mój dzień. Na uczelni też nie było lepiej. Jeden z moich muzułmańskich profesorów otwarcie powiedział, że nigdy nie pozwoli mi na obronę pracy doktorskiej na uniwersytecie. Na początku nie uwierzyłem w jego słowa. Jednak sytuacja sprawiła, że zmieniłem zdanie. Dlatego jedyną rzeczą, która mi pozostała, był wyjazd z Egiptu. Był to 1981 r., kilka tygodni wcześniej z rąk muzułmańskich fundamentalistów zginął prezydent Anwar Sadat, a islam zaczął być widoczny na każdym kroku życia.

Co to znaczy?

To znaczy, że tuż po wyjściu z domu, na ulicy napotykałem np. modlitewny dywan muzułmanina. On sam wcale nie musiał się modlić. Najważniejsze, że obok niego leżał dywan, który ja - chrześcijanin musiałem omijać z daleka. W przeciwnym razie dywan stawał się nieczysty. Takich sytuacji było więcej. Niemal w całym mieście zaczęły pojawiać się symbole islamu. Chrześcijanin nie mógł wchodzić do oznaczonych nimi miejsc. Muzułmanie przestali odpowiadać nam „dzień dobry”. Zresztą tak jest do dzisiaj. Kiedy muzułmanin powie chrześcijaninowi „dzień dobry”, musi za to odpokutować. Nie mówiąc już o podawaniu ręki. To wszystko sprawiło, że chrześcijanie nie mogli w Egipcie normalnie żyć. Dlatego wyjechałem do Polski. Zacząłem wszystko od nowa. Dostałem się na Akademię Muzyczną, wybrałem kierunek, którego nie ma w Egipcie - dyrygenturę symfoniczną. Udało mi się skończyć studia po czterech latach. Zostałem dyrygentem i postanowiłem wrócić do Kairu. Łudziłem się, że coś się zmieniło. Poza tym myślałem, że skoro będę miał dyplom wyższej uczelni, znikną wszystkie moje problemy.

I zniknęły?

Wprawdzie dyrektor opery był ateistą i było mu wszystko jedno, w kogo wierzę, to moje kłopoty nie zniknęły. Mimo że jestem chyba jedynym dyplomowanym egipskim dyrygentem, wielu muzyków odmówiło współpracy ze mną: połowa orkiestry przestała ze mną rozmawiać, inni artyści tuż przed rozpoczęciem pracy rozkładali swoje dywany i modlili się. Kiedy zapytałem kolegę, dlaczego tak się zachowują, odpowiedział, że jako dyrygent - chrześcijanin nie mogę rozkazywać muzułmaninowi. Była to nowa zasada, której nie było, kiedy wyjeżdżałem z Egiptu za pierwszym razem. Prawo muzułmańskie stało się źródłem wszystkich praw. Według niego nie tylko nie mogłem rozkazywać muzułmaninowi, po prostu nie mogłem nic. Dotarło do mnie, że w Polsce mogę być kim chcę. Wróciłem. Do tej pory nie wykonałem w Egipcie żadnego koncertu. Nie mogę wrócić do kraju, bo rzekomo oczerniam Egipt przed Polską i UE. Niestety, jeśli ktoś mówi o problemach między chrześcijanami i muzułmanami, nazywany jest zdrajcą.

Pana rodzina jednak została w Egipcie. Jak jej się żyje?

Kilka tygodni temu moja bratanica próbowała zatrzymać taksówkę. Kiedy kierowca zobaczył, że nosi krzyż, napluł jej w twarz i odjechał. Takie sytuacje nie należą do rzadkości. Nie możemy się modlić, świętować, bo zwykle w te dni chrześcijanie mają wyznaczony termin egzaminu czy obowiązkową pracę.

Czy będąc w Polsce stara się Pan nagłaśniać problem prześladowań chrześcijan w Egipcie?

Chciałbym, ale Polacy tego nie zrozumieją. Macie własne kłopoty, przeżyliście komunizm. Jednak kiedy widzę takie dramaty jak w Nag Hammandi czy Aleksandrii, gdzie giną młodzi ludzie, którzy - podobnie jak ja kiedyś - mieli swoje plany, marzenia, to przyrzekam, że nie zapomnę o ich cierpieniu. „Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie” - słowa Adama Mickiewicza idealnie oddają, co czuję.

Dziękuję za rozmowę.

opr. ab/ab



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama