Islam. Poskramiać czy oswajać?

Odnosi się wrażenie, jakby „komuś” zależało na skłóceniu chrześcijan i muzułmanów, aby w ten sposób zdyskredytować religię jako taką.

"Idziemy" nr 50/2009

ISLAM
POSKRAMIAĆ CZY OSWAJAĆ?

Z ks. dr. Adamem Wąsem SVD, członkiem Komitetu ds. Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi przy Radzie ds. Dialogu Religijnego KEP, rozmawia Radek Molenda

Do Szwajcarów, którzy w referendum wypowiedzieli się przeciw budowaniu w ich kraju minaretów, dołączają Francuzi i Włosi, którzy też nie chcą takich budowli. Czy to znaczy, że Europa zmienia swoją politykę wobec muzułmanów?

Wynik referendum w Szwajcarii wywołał debatę na temat muzułmanów w Europie, gdzie szacunkowo – wraz z europejską częścią Rosji – żyje ich ponad 40 milionów. Poza Rosją odsetek ten wynosi blisko 4% społeczeństwa i stopniowo wzrasta. Rosną więc obawy Europejczyków niemuzułmanów przed wyznawcami islamu, tym bardziej, że procesy integracyjne i asymilacyjne w krajach, gdzie stanowią oni znaczną ilość, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Największy odsetek ludności islamskiej ma Francja z blisko 6 mln muzułmanów, w Niemczech jest ich ponad 3 mln, Wielka Brytania – ok. 2 mln, Holandia – 800 tys., Belgia – 370 tys. Muzułmanów przybywa także w krajach, które w przeszłości uchodziły za homogenicznie katolickie, jak na przykład Polska. Europa szuka więc sposobów na islam, ale póki co nie wypracowała wobec niego jednolitej polityki. Być może za przykładem Szwajcarii swoje referenda zrobią Włochy, Francja oraz inne kraje. Jednak europejskiej polityki wobec islamu nie da się wypracować bez udziału samych muzułmanów. Dlatego należy ich włączyć w publiczną debatę, dając im poczucie przynależności, a z drugiej strony motywując do przejmowania odpowiedzialności za wspólne dobro, jakim jest Stary Kontynent z jego ogromnym bogactwem i dziedzictwem.

Problem nie jest nowy. Już w lutym tego roku rząd brytyjski postanowił ingerować w funkcjonowanie meczetów, widząc w nich mateczniki ekstremistów. Boimy się islamskiego terroryzmu?

Ten lęk jest uzasadniony. Ataki na World Trade Center i Pentagon (11 września 2001), zamachy bombowe w Madrycie (11 marca 2004) i Londynie (7 lipca 2005), czy choćby ostatnie zamachy na pociągi w Rosji – za nimi stoją fundamentalistyczne organizacje islamskie, których celem jest islamizacja świata wszelkimi sposobami. Te organizacje winny stać się przedmiotem działań służb bezpieczeństwa. Jednak skrót myślowy typu: skoro „terroryści są muzułmanami, to wszyscy muzułmanie są niebezpieczni” jest nieuprawniony i także niebezpieczny, ponieważ wyrządza ogromną krzywdę milionom muzułmanów, którzy nie mają nic wspólnego z przemocą i podobnie jak większość społeczeństwa, chcą żyć w pokoju.

Czy jest jednak możliwe, by nauczyć europejskich imamów brytyjskości czy francuskości?

Zależy co rozumiemy pod pojęciem „francuskości” czy „brytyjskości”. Jeśli oznaczałoby to „zeświecczenie”, „podważenie wartości moralnych” czy „swobodę seksualną” to z pewnością muzułmańscy liderzy religijni nie zaakceptują takiej formy „europejskości”. Problem jest jednak poważny. We Francji blisko 30% imamów nie zna języka francuskiego. Dlatego od 2005 r. umożliwiono imamom w tym kraju kursy językowe oraz studia historii i prawa. Również na Instytucie Katolickim w Paryżu prowadzone są zajęcia „kształcące” muzułmańskich duchownych na kierunku studiów „Religie, świeckość, międzykulturowość". Kraje europejskie powinny zwrócić szczególną uwagę na przygotowanie tej grupy społecznej. Sytuacja, w której imamów „importuje” się z krajów muzułmańskich do pracy w Europie jest nienormalna i staje się niebezpieczna. A tak właśnie jest na przykład w Niemczech, gdzie sprowadza się ich z Turcji na okres kilku lat. Często nie znają oni ani języka, ani miejscowej kultury. Niestety poza wymienionymi wyżej ośrodkami tylko w Austrii muzułmanie mają możliwość zdobycia pełnego przygotowania do pracy jako imam.

Europa nie jest więc bez winy?

Tak. Europejczycy – zwłaszcza w połowie XX wieku – nie przypuszczali, że przybywający muzułmańscy gastarbajterzy, studenci i azylanci pozostaną tu na dłużej. Co więcej – zaczną sprowadzać rodziny i zechcą się osiedlić na stałe. Pod koniec minionego stulecia Europę „zaskoczyła” obecność dorosłych dzieci pierwszych imigrantów, którzy posiadali obywatelstwo krajów urodzenia i wyższy poziom wykształcenia niż ich rodzice, a nade wszystko znali miejscowy język i zwyczaje. Urodzeni w Europie muzułmanie chcą czuć się u siebie i dlatego nie powinny dziwić ich starania o tworzenie również religijnej infrastruktury (budowę meczetów, centrów islamskich, wprowadzenie lekcji religii muzułmańskiej do szkół itd.). Jednak wielu muzułmanów nie posiada obywatelstwa kraju, w którym żyją. Mimo iż w Europie istnieje długa tradycja współistnienia z muzułmanami, Europejczycy wydają się być ciągle zaskakiwani ich obecnością. W tym kontekście warto wspomnieć o tzw. „euroislamie” dającym ludziom możliwość pozostania muzułmanami przy jednoczesnym stawaniu się „prawdziwymi” Europejczykami. Alternatywą dla „euroislamu” są muzułmańskie getta. Brak dla niego wsparcia oznacza wzmocnienie muzułmańskich środowisk fundamentalistycznych, które upolityczniając religię, uniemożliwiają muzułmanom integrację z resztą społeczeństwa.

Wracając do naszego lęku przez islamem – warto chyba wyraźnie odróżnić stosunek islamu do chrześcijaństwa, od stosunku islamu do kultury europejskiej. Jaki on jest?

Problem polega na tym, że przeciętny muzułmanin niewiele wie o chrześcijaństwie, a chrześcijanin – tylko nieco więcej o islamie. Muzułmanie widzą, że życie współczesnych ludzi Zachodu ma niewiele wspólnego z chrześcijaństwem, to jednak wielu z nich ciągle jeszcze utożsamiają chrześcijaństwo z cywilizacją zachodnią. Pamiętają czasy kolonializmu i polityczną dominację krajów europejskich, której towarzyszyła demonstracja wyższości chrześcijaństwa. Dlatego choć uznają chrześcijan za „ludzi Księgi”, czyli tych, którym Bóg przekazał swe objawienie w formie Ewangelii, to – jak głoszą – chrześcijanie sfałszowali Boże przesłanie. Stąd konieczna była misja Mahometa, aby przywrócić prawdziwość Bożego objawienia. Muzułmanie uznają tego samego Boga, co chrześcijanie, jednak prawda o Trójcy Świętej i Jezusie Chrystusie jako Synu Bożym są dla nich bałwochwalstwem.

Prócz wiary w Boga muzułmanów z chrześcijanami łączy modlitwa, post i jałmużna. Cenią rozwój zachodniej myśli technicznej, technologii i nauki, jednak krytycznie odnoszą się do zachodniej obyczajowości.

Można więc zaryzykować stwierdzenie, że chrześcijaństwo samo w sobie nie musi bać się islamu? Może chodzi o to, na jaki grunt islamizm pada. Czy na Europę chrześcijańskich wartości, czy Europę z nich wyjałowioną?

Nie powinniśmy bać się islamu, ale powinniśmy być czujni. Tym bardziej, że dzieje obu religii są burzliwe. Były w historii okresy, kiedy muzułmanie zajmowali rozległe obszary Cesarstwa Bizantyjskiego, Persji i Afryki Północnej, ale znane są też przykłady wielowiekowej, pokojowej i twórczej koegzystencji chrześcijan i muzułmanów. Islamska Andaluzja słynęła z tolerancji religijnej. Tym pojęciem posługują się bardzo często współcześni Europejczycy. Jednak odnosi się wrażenie, że chodzi im bardziej o przesunięcie religijności na margines życia społecznego, aby stała się wyłącznie prywatną sprawą każdego Europejczyka, niż o zapewnienie wierzącym swobody praktyk religijnych. W tym kontekście rodzą się napięcia ze społecznością muzułmańską, dla której religia stanowi istotną część jej tożsamości.

Zamiast więc represjonować i kontrolować islam powinniśmy odnawiać naszą własną wiarę. Rosnąca obecność muzułmanów w Europie może wpłynąć na chrześcijaństwo?

Środki masowego przekazu często demonizują islam i muzułmanów. Czasami odnosi się wrażenie, jakby „komuś” zależało na skłóceniu chrześcijan i muzułmanów, aby w ten sposób zdyskredytować religię jako taką. Tymczasem obecność muzułmanów w Europie może – paradoksalnie – wpłynąć na ożywienie życia religijnego chrześcijan pogodzonych już często z postępującym zeświecczeniem przestrzeni publicznej. Powinna ona mobilizować chrześcijan do odkrywania swojej tożsamości. Chciałoby się rzec: Nie lękajmy się muzułmanów, ale pomóżmy im poznać prawdziwe oblicze chrześcijaństwa.

Zamiast stawiać mury i wydawać zakazy, należałoby się skoncentrować na kształtowaniu dobrych relacji chrześcijańsko-muzułmańskich, ponieważ od nich w znacznej mierze zależeć będzie przyszłe oblicze Europy.

Ks. dr Adam Wąs SVD (1963), arabista i islamolog, dyrektor Centrum Dialogu Kultur i Religii w Lublinie; wykładowca teologii religii na KUL oraz religiologii w Misyjnym Seminarium Duchownym Księży Werbistów w Pieniężnie (UWM w Olsztynie). Absolwent m.in. Papieskiego Instytutu Studiów Arabistycznych i Islamologicznych (Pontificio Istituto di Studi Arabi e d’Islamistica P.I.S.A.I.) w Rzymie; studiował w Jordanii, St. Augustin, Kairze, Tunisie i Nairobi. W latach 1991–1994 pracował jako misjonarz w Kenii. Współprzewodniczący Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów. Zajmuje się m.in. dialogiem chrześcijańsko-muzułmańskim, fundamentalizmem islamskim oraz problematyką chrześcijańskiej i islamskiej misji.

Odnosi się wrażenie, jakby „komuś” zależało na skłóceniu chrześcijan i muzułmanów, aby w ten sposób zdyskredytować religię jako taką.

Europejskiej polityki wobec islamu nie da się wypracować bez udziału samych muzułmanów.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama