Ludzkimi uszami

Milczenie bywa bardziej wymowne od słów. W tym roku na skutek pandemii na naszych ulicach panowało ono tygodniami. Ptaki nawet jakby zdziczały i głośniej je było słychać. To milczenie było dramatyczne i niepokojące. Każdy z nas miał okazję go doświadczyć.

Milczenie bywa bardziej wymowne od słów. W tym roku na skutek pandemii na naszych ulicach panowało ono tygodniami. Ptaki nawet jakby zdziczały i głośniej je było słychać. To milczenie było dramatyczne i niepokojące. Każdy z nas miał okazję go doświadczyć.

Przypomniał o nim Franciszek w swoim tegorocznym orędziu na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy. Mówiąc o tym milczeniu, papież odniósł się też do chrześcijańskiej postawy słuchania: „Trzeba słuchać, żeby się pojednać”, stwierdził. I dodał: „Uczy nas tego sam Bóg, który, posyłając swego Syna na świat, zechciał słuchać jęku ludzkości ludzkimi uszami: »Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, (...) by świat został przez Niego zbawiony« (J 3,16-17). Miłość, która jedna i zbawia, zaczyna się od słuchania. W dzisiejszym świecie mnożą się przesłania, ale zatraca się postawa słuchania. A tylko przez pokorne i uważne słuchanie możemy naprawdę się pojednać”. Warto te słowa przytoczyć nie tylko w kontekście obchodzonego właśnie Dnia Migranta i Uchodźcy. Owszem, mowa bywa źródłem nieporozumień, jak sobie tłumaczył Mały Książę, ale przypuszczam, że tylko wtedy, gdy nie jest dokładnie wysłuchana. Na przykład wówczas, gdy uszy słuchającego nie do końca były otwarte. A o tym, że istnieją ludzie, którzy „mają uszy, ale nie słyszą”, wiemy nie tylko z Pisma Świętego. Również z codziennego życia. Twierdzę, że zamknięte uszy faktycznie są dzisiaj plagą.

Przypomina mi się maksyma postaci z powiastki Saint-Exupéry’ego w kontekście ostatnich doniesień na temat Asii Bibi. Ta chrześcijanka z Pakistanu przez muzułmański sąd skazana na karę śmierci, której historię niejednokrotnie opisywaliśmy w naszym tygodniku, zadziwiła ostatnio wszystkich decyzją o powrocie do ojczyzny i zdystansowaniu się do wydanej niedawno jej biografii spisanej przez francuską dziennikarkę. Miała podobno mówić, że opisane w książce wydarzenia nie mają nic wspólnego z jej doświadczeniami. „Podobno” właśnie, bo z kolei nowe informacje, opublikowane przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie, zdają się przeczyć tym doniesieniom. Jak twierdzą przedstawiciele tej międzynarodowej organizacji m.in. pomagającej prześladowanym chrześcijanom, w mediach „pojawiło się wiele fałszywych interpretacji wypowiedzi Asii i kilka bardzo poważnych oskarżeń, nawet o rzeczy, których nigdy nie powiedziała”. Nie dziwi mnie to, tylko denerwuje. Co kto próbował powiedzieć i czego nie powiedział – to kategorie powszechnie stosowane w świecie, w którym prawdziwy obraz rzeczywistości miesza się z obrazem wykreowanym na rozmaite potrzeby. Jaka jest tego przyczyna? Czy coraz szybciej pozyskując informacje, pozwalamy sobie na przyswajanie tych nierzetelnych, czy raczej z lenistwa pozwalamy innym, żeby kreowali nam świat wedle własnych kryteriów i celów? Nie sądzę, by istniały na te pytania proste odpowiedzi. Tak jak nie istnieją – o czym można się przekonać po lekturze „Rozmowy Gościa” – odpowiedzi na pytania o dramat współczesnych uchodźców. Ale nie o mędrkowanie tu przecież chodzi. Raczej o zbliżenie do konkretnego człowieka. I o otwarcie uszu.

ks. Adam Pawlaszczyk - redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny"

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama