Zniszczenie rodzin i narodów rozpoczyna się od małych zawiści i zazdrości, trzeba więc od razu odrzucić urazy, które niszczą braterstwo – mówił Papież na Mszy w Domu św. Marty.
Odnosząc się do dzisiejszego czytania z Księgi Rodzaju, które opowiada historię Kaina i Abla, Ojciec Święty zauważył, że po raz pierwszy w Biblii używa się tam słowa brat. To historia braterstwa, które powinno było się rozwijać i być piękne, a kończy się zniszczeniem. Historia ta zaczyna się od małej zazdrości. Kain jest smutny, bo na jego ofiarę Bóg nie chciał patrzeć, i zaczyna rozwijać w sobie to uczucie. Powinien był je kontrolować, ale tego nie robi.
„Kain rozwija w sobie to uczucie, zastanawia się nad nim, ono się rozwija, a on pozwala mu rosnąć. Ten grzech, który później popełni, skrył się za tym uczuciem. I rośnie. Rośnie. W ten sposób rośnie nieprzyjaźń między nami: zaczyna się od małej rzeczy, od zazdrości, zawiści, ale potem rośnie i wtedy widzimy życie tylko z tej jednej perspektywy, a ta drzazga staje się belką, jednak belkę mamy my. Życie kręci się tylko wokół tego i to niszczy więzy braterskie, niszczy braterstwo” – powiedział Papież.
A potem powoli mamy obsesję na tym punkcie, czujemy się prześladowani przez to zło, które rośnie coraz bardziej.
„I w ten sposób rośnie, rośnie nieprzyjaźń, a to kończy się źle. Zawsze. Odsuwam się od mojego brata, to nie jest mój brat, to jest wróg, musi być zniszczony, odrzucony ... i w ten sposób niszczy się ludzi, w ten sposób wrogość niszczy rodziny, narody, wszystko! To jest psucie krwi, ciągle jesteśmy przez to pochłonięci. I to przytrafiło się Kainowi, aż w końcu zabił swojego brata. Nie, brata nie ma. Jestem tylko ja. Nie ma braterstwa. Jestem tylko ja. To, co zdarzyło się na początku, przytrafia się nam wszystkim, jest taka możliwość; ale ten proces trzeba natychmiast zatrzymać, od początku, od pierwszego zgorzknienia zatrzymać. Zgorzknienie nie jest chrześcijańskie. Cierpienie tak, zgorzknienie nie. Uraza nie jest chrześcijańska. Cierpienie tak, uraza nie. Jak wiele jest wrogości, jak wiele rozłamów” – kontynuował Ojciec Święty.
Od resentymentu, zgorzknienia nie jest wolny również Kościół. „Także w naszych wspólnotach kapłańskich – mówił Franciszek – w naszych episkopatach: jak wiele rozłamów zaczyna się w ten sposób! I ... maleńkie rzeczy... pęknięcia... Tak niszczy się braterstwo”.
Następnie Papież zwrócił uwagę, że każdy z nas może powiedzieć, iż nie zabił nikogo: ale „jeżeli czujemy w sobie złość do brata, już go zabiliśmy; jeżeli obraziłeś brata, już w sercu go zabiłeś. Zabójstwo to proces, który zaczyna się od czegoś małego”. Tak samo myślimy o tych, którzy są bombardowani, wyrzucani, że oni nie są naszymi braćmi:
„Jak wielu możnych tego świata może powiedzieć... «Mnie interesuje to terytorium, a mnie interesuje ten lub tamten kawałek ziemi... i jeśli bomba spadnie i zabije 200 dzieci, to jednak nie z mojej winy, to wina bomby. Mnie interesuje tylko to terytorium...». Wszystko zaczyna się od tego uczucia, które prowadzi do tego, że się oddzielamy, że mówimy do drugiego: «To jakiś facet, on jest taki, ale to nie brat», a kończy się wojną, która zabija. Ale to ty zabiłeś na początku. To jest krwawy proces i krew wielu ludzi w świecie woła do Boga z ziemi. To wszystko jest połączone, nieprawdaż? Ta krew ma swoje odniesienie – może maleńka kropelka krwi, którą ja przez moją zawiść, zazdrość wylałem, kiedy zniszczyłem braterstwo” – mówił Papież.
Dzisiejszą Mszę Franciszek celebrował w intencji o. Adolfo Nicolása, byłego przełożonego generalnego jezuitów, który w tych dniach wyjeżdża z Rzymu. „Niech Pan wynagrodzi wszelkie dobro i towarzyszy w nowej misji. Dziękuję, ojcze Nicolás” – powiedział Ojciec Święty. Wczoraj Papież gościł w Domu Generalnym jezuitów, aby pożegnać byłego generała.
pp / rv