Perspektywa ostatecznego spotkania z miłosiernym Bogiem przemienia życie chrześcijanina, napełnia go ufnością i zobowiązuje do zaangażowania – mówił Papież na audiencji ogólnej.
Dzisiejsza katecheza o nadziei była poświęcona czujnemu oczekiwaniu. Takiej postawy wymaga od nas sam Jezus, kiedy mówi w Ewangelii, że Jego uczniowie mają być jak słudzy, którzy nigdy nie kładą się spać, lecz czuwają, dopóki ich pan nie powróci.
„Ten świat wymaga naszej odpowiedzialności, a my ją podejmujemy w pełni i z miłością. Jezus chce, aby nasze życie było pracowite, abyśmy zawsze byli czujni, abyśmy z wdzięcznością i zadziwieniem przyjmowali każdy nowy dzień dany nam przez Boga. Każdy dzień jest od rana białą kartką, którą chrześcijanin zapisuje dobrymi uczynkami. Zostaliśmy już zbawieni przez odkupienie Jezusa, ale teraz oczekujemy na pełne objawienie się Jego panowania: kiedy Bóg w końcu stanie się wszystkim we wszystkich (por. 1 Kor 15, 28). Nic nie jest bardziej pewne w wierze chrześcijan, niż to spotkanie z Panem wtedy, kiedy przyjdzie” – powiedział Ojciec Święty.
Papież zaznaczył, że chrześcijanin nie został stworzony dla nudy, lecz dla cierpliwości. Wie, że nawet w monotonii pewnych dni zawsze takich samych ukryta jest tajemnica łaski. Są ludzie, którzy dzięki wytrwałości swojej miłości są niczym studnia, która nawadnia pustynię.
„Nic nie dzieje się na próżno, a żadna sytuacja, w której zanurzony jest chrześcijanin, nie jest całkowicie oporna na miłość. Żadna noc nie jest tak długa, abyśmy mieli zapomnieć o radości świtu. Im jest ciemniej, tym bliższy jest świt. Jeśli pozostajemy zjednoczeni z Jezusem, to nawet chłód chwil trudnych nas nie sparaliżuje; i choćby cały świat miał przemawiać przeciw nadziei, jeśli by mówił, że przyszłość przyniesie tylko ciemne chmury, to chrześcijanin wie, że w tejże przyszłości jest powtórne przyjście Chrystusa. Nikt nie wie, kiedy się to stanie, ale świadomość, że u kresu naszej historii jest Jezus miłosierny, wystarcza, aby mieć ufność i nie przeklinać życia. Wszystko zostanie ocalone. Będziemy cierpieć, będą chwile gniewu i oburzenia, ale słodka i potężna pamięć o Chrystusie przezwycięży pokusę myślenia, że zmarnowaliśmy życie” – mówił Ojciec Święty.
Franciszek zauważył, że poznanie Jezusa pozwala nam patrzeć na historię z nadzieją. Nie opłakujemy melancholijnie przeszłości, rzekomo złotej, ale zawsze patrzymy w przyszłość, która jest nie tylko dziełem naszych rąk, lecz przede wszystkim jest stałą troską Bożej Opatrzności.
Papież zapewnił, że Bóg nigdy nie zawodzi. Jego wola względem nas nie jest mglista, ale jest wyraźnie nakreślonym planem zbawienia: „Bóg pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4). Dlatego kolejnych wydarzeń nie przyjmujemy z pesymizmem, jakby historia była pociągiem, nad którym utraciliśmy kontrolę.
„Rezygnacja nie jest cnotą chrześcijańską. Podobnie jak nie jest chrześcijańskie wzruszanie ramionami czy pochylanie głowy przed przeznaczeniem, które zdaje się nieuchronne. Ten, kto przynosi światu nadzieję, nigdy nie jest osobą uległą. Jezus zaleca, aby nie oczekiwać Go z założonymi rękami: «Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie» (Łk 12,37). Nie ma takiego budowniczego pokoju, który w ostateczności nie naraziłby swego osobistego spokoju, podejmując problemy innych. To nie jest budowniczy pokoju, lecz człowiek leniwy i wygodny. Chrześcijanin ryzykuje, ma odwagę zaryzykować, aby nieść dobro, które dał nam Jezus jako skarb” – stwierdził Papież.
Na zakończenie Franciszek zachęcił zebranych, aby każdego dnia powtarzali wezwanie z Apokalipsy: Marana tha – Przyjdź, Panie Jezu. Jest to – jak zaznaczył Papież – refren każdego życia chrześcijańskiego: w naszym świecie nie potrzebujemy niczego innego poza czułością Chrystusa.
kb/ rv