Książka „Czuły narrator” Olgi Tokarczuk świetnie rezonuje wszelkie gnostyckie i politeistyczne, ateistyczne i lewicowe trzęsienia naszej ziemi. Ale czy narrator jest czuły w sensie współ-czucia? Otóż nie. Jest nieczuły wobec tego, co dla nas, wierzących w Chrystusa, najdroższe – pisze ks. Jerzy Szymik.
W felietonie dla „Gościa Niedzielnego” pisze o „Czułym narratorze” Olgi Tokarczuk. Zwraca uwagę, że jest tam wprost powiedziane, że „podstawowym zapleczem duchowo-intelektualnym tej twórczości jest gnoza (ezoteryczny, głęboko akościelny synkretyzm religijny, w którym wiedza jest narzędziem samozbawienia)”.
Cytuje samą noblistkę, która pisze o swojej „wieloletniej i nieprzemijającej fascynacji wszelką heterodoksją, wszystkim, co nie mieści się w kanonie, co wykracza poza ogólne granice, co jest buntem wobec przyjętej za oczywistą normy. (…) Moja przygoda z gnostycyzmem zaczęła się bardzo dawno temu, właściwie jeszcze na studiach. (…) gnoza jest jakimś alternatywnym prądem myślowym, który płynie pod powierzchnią oficjalnych jasnych i optymistycznych religii, (…) pełnego dziecięcej ufności chrześcijaństwa (…) gnoza to także wiara w to, że potencjał ludzkiej wiedzy i umysłu ma szanse przeniknąć zasłony niewiedzy i osiągnąć ostateczne poznanie. (…) Gnostycyzm nigdy nie minął, (…) wypływa od czasu do czasu na powierzchnię i wtedy często jest czymś ożywczym, co skłania do refleksji, zmiany paradygmatu, rewolucji czy przewrotu”.
Przytacza też słowa Josepha Ratzingera, w których przestrzega on przed gnozą. „Dzisiaj odradzanie się gnozy to najgroźniejsze wyzwanie dla duszpasterskich poczynań Kościoła. Odrzucając wiarę, gnoza pozwala zachować terminologię, gesty i aromat religii. I na tym właśnie polega groźna pokusa gnozy: jest w niej nostalgia za pięknem religii, ale równocześnie także zmęczenie serca, które pozbawiono mocy płynącej z wiary. Gnoza prezentuje siebie jako miejsce schronienia, w którym po utracie wiary można zachować religię”.
Jak zaznacza ks. Szymik, gnoza „pozostaje od czasów nowotestamentalnych śmiertelnym wrogiem chrześcijaństwa”. Wynika ona ze śmierci wiary, która „generuje gnostycki bunt – wobec Boga ostatecznie – i tegoż skutki”.
Ks. Szymik podkreśla, że właśnie stąd w „Czułym narratorze” atak na monoteizm, teo- i antropocentryzm, fundamenty cywilizacji judeochrześcijańskiej. Jak pisze Tokarczuk: „Stworzyliśmy z Bogiem spółkę z o.o., która zmonopolizowała i zniszczyła świat i nasze sumienie”.
Stąd w książce wiele elementów krytykujących, a nawet kpiących z wiary w Boga, natomiast pozytywnych wobec „astrologii, transpłciowości, transgresji, irracjonalności, ateistycznych tropów buddyzmu, o antyludzkim, prozwierzęcym moralizmie Singerowskiego typu. I o świętej trójcy neognostyków: Blake’u, Jungu i Nietzschem”.
Książka „Czuły narrator”– jak pisze ks. Szymik – „wbrew tytułowi i naczelnej tezie o koniecznej czułości wobec tego, co inne i obce, jest wrogo zimna wobec prawdziwie innego i obcego dla autorki chrześcijaństwa. O nim zawsze źle i lodowato, aż po tezę, że «czułość nie pojawia się w ewangeliach» (naprawdę?)”.
Obiecana w tytule czułość nie dotyczy więc wszystkich – wyłącza chrześcijan.
„Ta książka świetnie rezonuje wszelkie gnostyckie i politeistyczne, ateistyczne i lewicowe trzęsienia naszej ziemi. Narrator tej twórczości jest więc czułym rezonatorem, wiernie rejestrującym duchowe tąpnięcia epoki. Ale czy czułym w sensie współ-czucia? Otóż nie. Jest nieczuły wobec tego, co dla nas – wierzących w Chrystusa – najdroższe” – zaznacza ks. Szymik.
Źródło: gość.pl