Sąd Najwyższy uchylił wyrok nakazujący działaczom rzeszowskiego oddziału Fundacji Pro–Prawo do Życia przeprosić prywatny rzeszowski szpital za przeprowadzane w 2014 roku pikiety i wystawy antyaborcyjnej
- Cieszę się, że Sąd Najwyższy uznał, że mieliśmy rację protestując pod szpitalem i nazywając aborcję po imieniu. Aborcja to zabijanie, a my mamy prawo tak mówić, bo zapewnia nam to polska konstytucja - powiedział w rozmowie z KAI Jacek Kotula z Fundacji Pro-Prawo do Życia.
Sąd Najwyższy uchylił wyrok nakazujący działaczom pro-life przeprosić prywatny rzeszowski szpital za przeprowadzane w 2014 roku pikiety i wystawy antyaborcyjnej.
- Dobrze, że są jeszcze w polskich sądach sprawiedliwi sędziowie, bo we Francji nie wolno już nawet pisać w internecie prawdy o aborcji. Mam nadzieję, że po powrocie sprawy do sądu w Rzeszowie lokalni sędziowie wezmą sobie do serca wyrok Sądu Najwyższego - podkreślił Kotula.
Członkowie Fundacji, w odpowiedzi na ujawnienie przez zatrudnioną w szpitalu Agatę Rejman informację o łamaniu sumień położnych, asystujących w farmakologicznych aborcjach, zorganizowali pod szpitalem serię antyaborcyjnych pikiet. Plakaty rozwieszone przed placówką, przedstawiały szczątki dzieci zabitych w wyniku usunięcia ciąży, miały one na celu obudzenie sumień lekarzy dokonujących terminacji.
W reakcji na manifestacje władze szpitale wytoczyły procesy karne i cywilne Jackowi Kotuli i Przemysławowi Syczowi. Po wydaniu niekorzystnego dla działaczy Fundacji Pro-Prawo do Życia wyroku sądu cywilnego I instancji, do postępowania przystąpili prawnicy z Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.
Wskutek wniesionej przez nich apelacji, Sąd Apelacyjny w Rzeszowie zmodyfikował wyrok częściowo na korzyść pozwanych. Jednocześnie jednak uznał, że pozwani naruszyli dobra osobiste szpitala, ponieważ treść prezentowanych na pikietach plakatów mogła być odczytana jako „zarzucanie konkretnym podmiotom zabójstwa dzieci". Sąd uznał przy tym, że prawna ochrona wolność słowa nie przysługuje, w momencie kiedy wypowiedź dotyczy konkretnych podmiotów, a nie ogólnie zakreślonego, istotnego społecznie zagadnienia.
Od tego wyroku prawnicy Ordo Iuris wnieśli skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego podnosząc, że wolontariusze działali w sferze wolności wyrażania poglądów, zagwarantowanej w Konstytucji RP oraz Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Nie można zatem mówić o ich działaniu niezgodnym z prawem. Wolność słowa obejmuje krytykę wystosowaną zarówno wobec szeroko ujętych zjawisk społecznych, jak i konkretnych podmiotów.
Orzeczeniem z dnia 23 lutego 2017 r. Sąd Najwyższy uchylił wyrok sądu II instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi Apelacyjnego w Rzeszowie.
W grudniu 2015 roku Sąd Okręgowy w Rzeszowie, wskutek apelacji złożonej przez prawników Ordo Iuris uniewinnił obu obrońców życia od stawianego im przez szpital zarzutu z art. 212 § 2 Kodeksu Karnego, tj. zniesławienia za pomocą środków masowego przekazu. Sąd stwierdził przy tym, że szpital, w szczególności korzystający z pochodzących z podatków środków NFZ, powinien liczyć się z krytyką dokonywania w nim aborcji, co jest doniosłą kwestią dla toczącej się debaty publicznej. Jacek Kotula i Przemysław Sycz nie dopuścili się zatem zniesławienia szpitala, a ich ostra kampania, nie przekroczyła granicy wolności słowa. Uzasadniając wyrok, sąd powołał również ważne orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 1976 roku (Handyside przeciwko Wielkiej Brytanii) oraz z listopada 2015 roku (Annen przeciwko Niemcom).
Uchylenie niekorzystnego dla wolności słowa wyroku Sądu Apelacyjnego daje nadzieję na podtrzymanie linii orzeczniczej sądów polskich i trybunałów międzynarodowych oraz na podobne rozstrzygnięcia w przyszłości. Sąd Apelacyjny, który rozpozna ostatecznie sprawę obrońców życia, jest związany wytycznymi Sądu Najwyższego wydanymi wskutek skargi kasacyjnej.
ar (KAI/Ordo Iuris) / Warszawa