Młodzi przedstawiciele czterech konferencji wyższych przełożonych zakonnych w Polsce debatowali w Krakowie nad misją osób konsekrowanych we współczesnym świecie. „Nie ma sensu głosić, jeśli nie żyjemy tak, jak głosimy” – mówili.
Panel młodych pod hasłem „Przeszłość ma przyszłość – prorocki wymiar życia konsekrowanego” odbył się w ramach sympozjum czterech konferencji wyższych przełożonych zakonnych, które odbywa się w Krakowie pod tytułem „Jeśli nie płoniemy, nie zapalamy”. Młodzi zakonnicy dzielili się z przełożonymi świadectwem swego powołania oraz lękami, oczekiwaniami i nadziejami związanymi z życiem konsekrowanym.
Redemptorysta o. Tymoteusz Macioszek wyznał, że zawsze chciał być kapucynem, bo fascynowała go postać św. Franciszka z Asyżu. „Często słyszę, żeby w życiu iść za głosem serca i robić to, co się czuje, czego się pragnie, co się podoba. W moim życiu było kompletnie inaczej” – opowiadał zakonnik, który trafił do redemptorystów, gdy zobaczywszy w kościele ulotkę o rekolekcjach tego zgromadzenia, odczytał to jako znak od Boga. Choć przez kolejne dwa lata nic w tym zakonie mu się nie podobało, ostatecznie złożył w nim śluby i dziś czuje się na swoim miejscu.
„Jedyne, co mnie wtedy trzymało, to słowo Boże. Priorytetem nie jest pytanie, co czuję w sercu, ale – Panie Jezu, czego chcesz, dokąd mnie wzywasz?” – mówił. Podkreślał, że słowo Boże jest źródłem nadziei i wskazówką. „Wyrywa z wygody, wskazuje miejsca, których bym nie chciał. Czasem się z nim zgadzam, czasem się buntuję, ale ono jest światłem” – podsumował młody redemptorysta.
Urszulanka s. Marta Drobienko zastanawiała się nad tym, kim jest prorok i stwierdziła, że w życiu konsekrowanym jest to ten, kto często idzie tam, gdzie nie chce. „Bycie prorokiem w zawodówce i technikum, gdzie teraz uczę, to prawdziwy sprawdzian” – przekonywała katechetka, dodając, że uczniowie dają jej wiele nadziei. „Najważniejsze jest być z nimi, mówić im o Jezusie ich własnym językiem. Bez sensu głosić, jeśli nie żyję tak, jak głoszę” – podkreślała. Według niej, ludzie w Kościele czasem tak bardzo wpatrują się w sytuacje kryzysowe, że zapominają o tych, do których są posłani i którzy pragną spotkania z Jezusem. „Muszę nieustannie pytać, gdzie w moim życiu jest Jezus. Jeśli idę za Nim, a nie przed Nim to wszystko jest na swoim miejscu” – stwierdziła.
S. Paulina Kaczmarek ze wspólnoty klarysek w Skaryszewie, odnosząc się do malejącej liczby powołań do życia konsekrowanego, wyznała, że jest przekonana o tym, że zakony przetrwają tak długo, jak długo Pan Bóg będzie ich chciał i jak długo nie będą odchodziły od swojej misji. Zwróciła uwagę na to, że osoby konsekrowane nie są powołane do głoszenia jako osoby indywidualne, ale we wspólnocie. Najważniejsze jest, by Bóg stał w centrum życia i dbałość o modlitwę. „Jeśli zaniedbamy tę kwestię, będziemy głosić samych siebie i staniemy się fałszywymi prorokami” – przestrzegała mniszka. Jak podkreśliła, dla życia we wspólnocie ważne jest słuchanie słowa Bożego i dzielenie się nim oraz spojrzenie z wiarą i szacunkiem na współsiostry czy współbraci.
Klaryska zaznaczyła, że głoszenie Ewangelii odbywa się słowem i czynem, ale w zakonach kontemplacyjnych jest na odwrót: zamiast słowa jest milczenie, a zamiast czynu – brak aktywności. W ten sposób zakony kontemplacyjne pokazują, że istnieją dla innych wartości. Dodała także, że we wspólnotach zamkniętych mnisi i mniszki są prorokami dla siebie nawzajem. „To się objawia w drobiazgach: w gestach, poczuciu humoru, dbaniu o rozwój drugiej osoby” – wyjaśniała.
Jako czwarta panelistka wystąpiła pani Jolanta, reprezentująca instytuty świeckie. Prosiła o to, by nie podawać do wiadomości publicznej jej nazwiska, bo istotą jej powołania jest życie w świecie w ukryciu. „Mam żyć tak, by w ludziach wywoływać pytania. Gdy ktoś do mnie przyjdzie z pytaniem, zaczynam głosić kerygmat, ale o tym, kim jestem, nikt nie powinien wiedzieć” – wyjaśniła.
Zwróciła uwagę na to, że ta dyskrecja dotyczy większości instytutów świeckich. „O nas świat nie wie. Mam iść do świata i swoim życiem przekonać ludzi do tego, by patrząc na mnie, chcieli spotkać Jezusa” – tłumaczyła sens misji prorockiej, jaką pełnią instytuty świeckie. Dodała także, że być w świecie prorokiem to duże wyzwanie, a nazywanie zła złem i życie Ewangelią wiąże się z odwagą, bo ponosi się za to konsekwencje. Podziękowała także siostrom kontemplacyjnym za modlitwę, bo dzięki niej osoby głoszące Ewangelię w świecie mają potrzebną do tego siłę i odwagę.
Na koniec młodzi konsekrowani zapewnili swoich przełożonych, że ich potrzebują, by ich młodość i entuzjazm były w dobrym znaczeniu ograniczane. „Potrzebujemy, byście byli naszymi granicami, abyście swoim doświadczeniem przypominali nam o tym, żebyśmy najpierw nieśli Jezusa, a potem zastanawiali się, czy jesteśmy lubiani przez uczniów” – mówiła s. Drobienko.
S. Kaczmarek przyznała, że młodym konsekrowanym czasem brakuje cierpliwości czekania na owoce głoszenia i pokory, która polega na akceptacji, że życie zakonne nie zaczyna się od nich. Dodała jednak, że warto w zakonach doceniać zgodę młodych na ryzyko i gotowość pójścia tam, gdzie nikt jeszcze nie szedł.
md / Kraków