Noworodek, który pojawia się w domu nie jest niezależny i samodzielny. Potrzebuje bliskości i opieki obojga rodziców. Nie mówi, więc płacze, bo tak właśnie może wyrażać swoje potrzeby. Jak zapewnić bezpieczeństwo maluszkowi, który właśnie opuścił bezpieczne schronienie w brzuszku swojej mamy i pojawił się na świecie, który dopiero poznaje?
Rodzicielstwo to jedno z piękniejszych, choć czasem trudnych i bolesnych doświadczeń w życiu. Wiąże się zarówno z ogromnym wysiłkiem fizycznym, dotyczy to zwłaszcza pierwszych kilkunastu miesięcy życia noworodka, a z czasem punkt ciężkości przesuwa się na wysiłek psychiczny. Dziecko, wraz z tym jak dorasta, łatwiej komunikuje swoje potrzeby związane z fizjologią, ale wzrasta napięcie emocjonalne, które związane jest z relacją dziecka z rodzicami, ale też wynika z poznawania świata i ograniczeń, jakie w tym zakresie dziecko napotyka.
Kolejne rady babć, przyjaciółek, porady z internetu tylko wzmagają w nas poczucie bezradności. Bo co wybrać spośród wzajemnie wykluczających się sposobów działania? Trzymamy noworodka na rękach i zastanawiamy się, co zrobić z tysiącem niepotrzebnych informacji. Tymczasem wystarczy wykluczyć kilka zachowań, aby maluszek w domu był bezpieczny.
Czego unikać?
Pierwszą i kardynalną zasadą, która da poczucie bezpieczeństwa naszemu maluszkowi jest nie ignorować. Co to znaczy? Kilka podstawowych rzeczy, takich jak: nie pozostawianie dziecka samego, bez kontaktu z nami wtedy, gdy dziecko nie śpi. Dotyczy to zarówno łóżeczka, a zwłaszcza stołu do przewijania. W pierwszym przypadku chodzi głównie o uniknięcie możliwości niekontrolowanego podduszenia rzeczami, które znajdują się w zasięgu noworodka. W drugim zaś chodzi o uniknięcie upadku w następstwie gwałtownego ruchu nogami i rękami. Zazwyczaj, dla swojej wygody, przewijamy malucha na podwyższeniu, bo to zapewnia lepszy z nim kontakt i większą wygodę. Ale gdy przewijak nie posiada odpowiednich zabezpieczeń, wystarczy chwila nieuwagi, aby dziecko znalazło się w niebezpieczeństwie.
Po wtóre, nie można lekceważyć płaczu dziecka. Co prawda czasem mamy wrażenie, że dziecko płacze „cały czas”, ale zauważmy, że na ogół maluszek płacze, bo potrzebuje czegoś. To jego sposób komunikowania się. W pierwszych miesiącach po urodzeniu okazuje się, że większość jego narzekań dotyczy potrzeby bliskości i ciepła rodziców, dalej jedzenia, zmiany pieluszki. To także sygnał, że być może coś go boli.
Skąd wiedzieć, o co chodzi? Wydaje się, że nikt jeszcze nie odkrył idealnej metody jednoznacznego odczytywania sygnałów takiego malucha. Dlatego dobrą metodą jest przygotowanie listy i odhaczanie z niej kolejnych punktów kontrolnych. Jeśli dziecko jest najedzone i płacze, to być może powodem jest mokra pieluszka. Jeśli wykluczymy obie przyczyny, to weryfikujemy kolejną. Może właśnie teraz potrzebuje bliskości. Gdy po kilkunastu minutach kontaktu z rodzicem nadal jest problem, sprawdzamy kolejne hipotezy. Ze swojego ojcowskiego doświadczenia mogę dodać, że warto połączyć ten sposób działania z obserwowaniem intensywności reakcji naszego maleńkiego szczęścia. Przypomina to trochę zabawę w „ciepło - zimno”.
Jeśli odhaczamy kolejne punkty, a wrażenie niepokoju u dziecka i natężenie płaczu rośnie, to z pewnością znaczy, że idziemy w złym kierunku. Taka metoda działania pozwoli także zdiagnozować sytuację, gdy dziecko właśnie uskarża się na ból i określić moment, kiedy właściwe będzie już wezwanie fachowej pomocy. Nie należy się tego wstydzić, zwłaszcza przy pierwszym dziecku. To naturalne, że rodzice nie wiedzą wszystkiego i zawsze lepiej w takiej sytuacji wykazać się nadgorliwością niż narazić dziecko na niebezpieczeństwo utraty zdrowia.
Czego jeszcze unikamy? Nie pozostawiamy dziecka do czasu aż „wypłacze się”. Tak, o ile nie jest to nic poważnego, w którymś momencie maluszek dojdzie do przekonania, że nie warto płakać, bo i tak nikt go nie słucha, nikogo nie interesuje. Ale to nie jest właściwa metoda. Mimo, że nie mówi, to takie małe dziecko jest na tyle dojrzałe, by odczuwać. Czasem tylko dyskomfort, czasem jest to już cierpienie. To nie jest „manipulacja” czy „gra na uczuciach” rodziców, „wymuszanie płaczem” – jak to nieraz słyszy się w rozmowach. To czas budowania relacji na przyszłość i przekazania dziecku informacji: „możesz na mnie liczyć”.
Są też zachowania, których kategorycznie unikamy: potrząsanie, próby uciszenia dziecka krzykiem, odkładanie do innego pokoju, by nie słyszeć krzyku albo jakiekolwiek inne formy „karania”. Pomijam fakt, że być może przyniosą jakiś efekt, ale zapewne krótkotrwały i przede wszystkim nie pozostają bez wpływu na rozwój dziecka. Powodują stres, mogą w przyszłości pojawiać się deficyty pamięci. Receptory hormonów szczęścia degenerują się, co wpływa na stany emocjonalne w dorosłym życiu. Dziecko przyzwyczaja się do tego, że może być krzywdzone, uczy się jak radzić sobie z bólem i żyć z nim.
Bezpieczny sen niemowlęcia
Wiemy, że noworodek nie śpi tak jak my, dorośli. Z reguły w pierwszych kilkunastu tygodniach interwały czasowe, kiedy dziecko śpi i kiedy jest aktywne zależą od sposobu odżywiania. Z pewnością dzieci odżywiane sztucznie będą bardziej syte i co do zasady będą wymagać rzadszych przerw między posiłkami. Dzieci, które odżywiane są w pierwszych miesiącach mlekiem matki, częściej budzą się na posiłek. Ale to zależy też od tego, czy podczas karmienia są w stanie jeść szybko i wydajnie, czy raczej łączą ten czas z relaksem, przysypiają i bawią się. Wtedy jedzą długo, ale i na dłużej wystarcza im ten posiłek. Dzieci, które jedzą szybko i krótko, zwykle częściej będą się budzić.
To, że co dwie, trzy lub cztery godziny noworodek budzi się i szuka mamy jest naturalne. Potrzebuje z nią kontaktu. Dlatego łóżko rodziców powinno znajdować się obok jego łóżeczka, aby można było zająć się nim tak szybko, jak to tylko możliwe. Czasem wystarczy podać mu dłoń lub palec, aby w nocy dziecko ponownie usnęło.
Musimy pamiętać, że w pierwszych miesiącach po urodzeniu dziecka jego układ oddychania i krążenia są niestabilne. To dlatego w tym okresie dziecko wymaga ogromnej troski i zwrócenia uwagi na każdy, najdrobniejszy przejaw ich kruchego jeszcze zdrowia.
Mamy też potrzebują tlenu
Bez wątpienia okres noworodkowy, zwłaszcza w przypadku pierwszego dziecka, to ogromny wysiłek i stres dla rodziców. Szczególnie dla mamy, która w sposób naturalny – po dziewięciu miesiącach budowania relacji z dzieckiem w okresie prenatalnym – jest traktowana przez nie jako opiekun „pierwszego wyboru”.
Dlatego tak ważne jest, aby w tym czasie ojcowie wkroczyli w życie dziecka i już w okresie noworodkowym odnaleźli bliskość z dzieckiem i praktyczny wymiar ojcostwa. Jeśli nie uda się wtedy, to później nie będzie łatwiej. A to trudne, bo wymaga ich decyzji i inaczej niż w przypadku matek nie zadzieje się w sposób naturalny. Nie jest naturalnym przedłużeniem trwającej już intensywnej relacji z okresu życia płodowego. Natomiast zaangażowanie ojców jest szczególnie istotne z punktu widzenia regeneracji sił mam.
Rodzice, aby zapewnić bezpieczeństwo dziecku sami muszą mieć zapewniony odpowiedni komfort i stan emocjonalny w myśl zasady, że w sytuacji niebezpieczeństwa najpierw maskę tlenową należy założyć sobie aby potem móc ochronić swoje dziecko.
Dariusz Stępień, opoka.org.pl
Partnerem akcji „Zawsze bezpieczny” jest PZU SA.