Dzisiejsza Ewangelia jest dla nas dziś przestrogą. Przede wszystkim przed tym, aby to, co doczesne w naszych kościołach nie przysłoniło tego, co wieczne. Koncerty, wystawy, sklepiki z dewocjonaliami… Czy aż tak bardzo różnimy się od współczesnych Jezusowi?
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
Pytanie o gorliwość
Gorliwość i szacunek z jakimi Zbawiciel traktował świątynie Jerozolimską stanowią dla nas niedościgniony wzór a zarazem nadzwyczajną lekcję, która uczy nas tego, czym jest tak naprawdę Dom Boży. Podejście Jezusa do świątyni poznajemy już wówczas, kiedy Maryja i Józef odnajdują Go w czasie pielgrzymki do Jerozolimy. Słowa, jakie wypowiada do Matki i Opiekuna przerastają wówczas ich możliwość rozumienia spraw Bożych. „Dlaczego nie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mojego Ojca? Po raz drugi Jezus demonstruje swoje przywiązanie do świątyni we fragmencie, jaki rozważamy dzisiaj. To jedyna scena, w której, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, Jezus stosuje przemoc i bez słowa wyjaśnienia bije tych, którzy przecież zapewniali stałe utrzymanie świątyni Jerozolimskiej. Podsobnie jak i dziś, aby kościół mógł przyjąć wiernych na Eucharystię, trzeba zakupić wino i hostie, posprzątać a nie raz także pomalować czy wyremontować kościół. Zadbać o jego wnętrze, udekorować i zaangażować wiele innych osób, aby wszystko wyglądało jak należy.
Jezus jednak reaguje gniewnie, gdy widzi, że owa działalność „biznesowa” przysłoniła charakter tego świętego miejsca. Co więcej, stała się polem nadużyć i wątpliwych decyzji moralnych. „Targowisko”. Do tego sprowadziło się to miejsce, gdzie doczesne korzyści z utrzymania świątyni zepchnęły na plan dalszy cel, w jakim została ona kiedyś zbudowana. Dom Ojca, miejsce święte, teraz przepełnione gwarem i życiem tego świata nie kierowało duszy ludzkiej ku Bogu, lecz zdawało się sprawiać wrażenie, że materialnymi ofiarami można niebiosa ściągnąć, albo przynajmniej naciągnąć ku ziemi.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
Dzisiejsza Ewangelia jest dla nas dziś przestrogą. Przede wszystkim przed tym, aby to, co doczesne w naszych kościołach nie przysłoniło tego, co wieczne. Koncerty, wystawy, sklepiki z dewocjonaliami… Czy aż tak bardzo różnimy się od współczesnych Jezusowi? Czy naprawdę nie dotykają nas te same pokusy, jakim ulegli kupcy przepędzeni przez Zbawiciela ze świątyni? Polityka i to poprzez wskazywanie palcem na ludzi, których ani nie znamy, ani nie jesteśmy w stanie za nich zagwarantować, jako autorytetów, których trzeba bronić jak niepodległości. Osobiste odczucia kaznodziejów, prywatne opinie oderwane nie tylko od katechizmu, ale wręcz od samego serca nauczania Kościoła, jakim jest Pismo święte i Tradycja ogłaszane uroczyście jako słowo Boże. To nasz współczesny stragan i to nie przed świątynią, ale wyeksponowany na ambonach i kanonizowany bez papieskiej aprobaty. Tymczasem lud spragniony Boga i świętości jeszcze przychodzi i próbuje zrozumieć, dlaczego zamiast słów pociechy dla ludu płyną nauki nie oparte na Ewangelii a troska o ich wiarę zależy coraz częściej od ich osobistej, słabnącej nie raz gorliwości.
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy pamiętam czym jest świątynia?