Jeśli Pan Jezus wzywa, by przebaczyć siedemdziesiąt siedem razy, czyli de facto , by przebaczać stale, to w żaden sposób nie zachęca do tolerowania niewłaściwego postępowania bliźniego. Słowa o przebaczaniu pojawiają się zresztą krótko po tym, jak Jezus mobilizował, by umieć bliźniego upomnieć, gdy źle postępuje.
Punktem wyjścia do udzielenia przebaczenia jest właściwie rozróżnienie dobra od zła w życiu własnym i bliźniego. Dobro akceptujemy, zła nie akceptujemy. Jednak brak akceptacji wobec zła nie oznacza odrzucenia bliźniego. Gdy bliźni uczynił coś złego, to mamy kilka możliwości; wszystkie z miłości do niego, zależne od okoliczności.
Po pierwsze, możemy go napomnieć, do czego zachęcał Pan Jezus i o czym była mowa w ubiegłą niedzielę.
Po drugie, powinniśmy przebaczyć, gdy bliźni żałuje i pragnie poprawy. Co prawda w dzisiejszej Ewangelii nie ma wprost mowy o żalu jako warunku przebaczenia, ale w szerszej wypowiedzi naszego Pana ten warunek jest obecny. Bo czymże jest błaganie dłużnika o czas na oddanie długu, jak nie uznaniem własnej winy i deklaracją zadośćuczynienia. W Ewangelii wg św. Łukasza jest wyraźniej mowa o skrusze jako warunku przebaczenia: „jeśli siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwrócił się do ciebie, mówiąc: żałuję tego, przebacz mu”. Prośba bliźniego o przebaczenie winna być przyjęta. Przeprosiny powinny być przyjęte. O tym mówi dziś Pan Jezus, ukazując w przedstawionej przypowieści o królu i dłużnikach, niezwykłą motywację postawy przebaczenia, a mianowicie fakt, że to Bóg wcześniej nam już tak wiele darował.
Po trzecie, możemy wybaczyć bliźniemu nawet, gdy bezpośrednio nie żałuje. Tak na przykład może się dziać w relacjach wychowawczych: rodzic-dziecko, nauczyciel-uczeń. Wychowujący jest bowiem wezwany do stałego przebaczania swojemu wychowankowi jego drobnych słabości, nawet jeśli nie za każdy razem wyraża żal. Matka dziecku naprawdę często przebacza i ewangeliczna liczba „siedemdziesiąt siedem” wcale nie musi być tylko symboliczna. Ciągłe przebaczanie nie ma oczywiście oznaczać pobłażania wychowankowi, ani tym bardziej nie powinno być przejawem wychowania bezstresowego. W to stałe przebaczanie winno wpisywać się cierpliwe wychowanie moralne, które z jednej strony uczy młodego człowieka rozróżniania dobra od zła, a z drugiej – wychowuje do postawy nawrócenia i skruchy. Bóg Ojciec też stale nam przebacza, co jednak nie oznacza, że nam pobłaża. Jego miłosierdzie nie niweluje Jego sprawiedliwości. Ciągłe wybaczanie (nawet nie związane za każdym razem z przeprosinami) potrzebne jest też w codziennych relacjach małżeńskich. Jest ono formą zrozumienia dla zwykłych słabości drugiego, wynikających z charakteru i psychiki danej osoby. Może o takich codziennych relacjach myślał Pan Jezus i dlatego w swojej dzisiejszej wypowiedzi pominął skruchę jako warunek przebaczenia.
A jak postąpić w sytuacji, gdy bliźni nie przyjmuje żadnej formy napomnienia, nie wyraża w najmniejszym stopniu skruchy i trwa uparcie w złym postępowaniu? Na pewno jego zło nie może w naszych sercach rodzić nienawiści i chęci odwetu. Potrzebna jest tu wielka modlitwa o nawrócenie jego serca i o miłosierdzie Boże dla niego. W konkretnych, szczególnie poważnych, przypadkach potrzebne jest też wyraźne zdystansowanie się wobec zła bliźniego. Przykładem tu może być zdrada małżeńska, szczególnie zdrada powtarzająca się. W tradycji chrześcijańskiej wypracowano wobec tej ciężkiej winy dwie postawy. Możliwe jest na pewno pojednanie małżonków zbudowane na żalu i postanowieniu poprawy ze strony małżonka winnego i na przebaczeniu ze strony małżonka zdradzonego. Jednak, szczególnie w przypadku powtarzającej się zdrady, potrzebna jest jakaś forma separacji jako wyraz sprzeciwu wobec zła. Słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii na pewno nie stanowią zobowiązania do przymykania oka, ani tym bardziej nie nakazują akceptacji zdrady. Separacja, napomnienie i modlitwa będą wyrazem trudnej miłości wobec grzesznego współmałżonka.
ks. Antoni Bartoszek