Dlaczego jestem chrześcijaninem? Na to pytanie wielu z nas odpowiedziałoby, że jesteśmy chrześcijanami dlatego, że urodziliśmy się w chrześcijańskich rodzinach i w niemowlęctwie nas ochrzczono. I w ustach wielu z nas byłaby to odpowiedź prawdziwa, jednak nie do końca precyzyjna. A na pewno nie byłaby to odpowiedź uniwersalna.
Takiej bowiem odpowiedzi nie mogliby udzielić ci, którzy przyjęli chrzest w wieku dorosłym. Bycie chrześcijaninem dla kogoś pochodzącego z chrześcijańskiego domu wydaje się być sprawą oczywistą. Ochrzczono mnie, wychowano po katolicku, chodzę do kościoła – to wszystko jest oczywiste i tak ma być. I może człowiek nie zauważyć, że bycie chrześcijaninem jest w pierwszym rzędzie sprawą łaski Bożej. To, że nim jestem, wynika przede wszystkim z faktu, że Bóg mnie wybrał u początku życia i znakiem tego był mój własny chrzest. To, że miałem rodziców chrześcijan, którzy mnie przynieśli do chrztu – to także była Boża łaska. Tak wcale nie musiało być. Zostałem wybrany do pracy winnicy Pańskiej u początku życia, niczym tamci robotnicy u progu dnia. Moim zadaniem jest całe życie współpracować z łaską Bożą poprzez modlitwę, życie sakramentalne i przestrzeganie Bożych przykazań. Jeśli ostatecznie osiągnę życie wieczne, to stanie się to mocą Bożej łaski, z którą starałem się współpracować. Jednak to nie tyle moje praktyki religijne dadzą mi zbawienie, ile łaska Boża i stała z nią moja współpraca. Brak tej współpracy może doprowadzić mnie do zamknięcia się łaskę i do jej zmarnowania.
Są także osoby, którzy dopiero w dorosłości przyjmują chrzest. Ich życie potoczyło się inaczej niż tych, którzy zostali ochrzczeni w dzieciństwie. Łaska Boża szuka człowieka cały czas. Moment otwarcia się człowieka na tę łaskę może dokonać się na różnych etapach życia, a nawet może nastąpić dopiero pod koniec życia. Tak było w życiu pewnego człowieka, który przyjął chrzest w hospicjum. Wiele osób, którzy kiedyś byli świadkami uroczystości chrztu osoby dorosłej, zaczyna bardziej dostrzegać chrzest jako Bożą łaskę, a nie jako pewien oczywisty rytuał w życiu chrześcijańskiej rodziny. To tych, którzy przyjęli łaskę w dorosłości, bądź dopiero przed śmiercią, symbolizują ci z dzisiejszej Ewangelii, którzy zostali powołani do pracy w winnicy w kolejnych godzinach dnia. Oni także, podobnie jak ci, którzy są chrześcijanami od początku życia, mają szansę osiągnąć życie wieczne. Wszystko będzie zależeć od tego, czy z łaską Bożą przez resztę życia będą współpracować.
Czy przypowieść z dzisiejszej Ewangelii jest zachętą do opóźniania swojego chrztu czy też chrztu własnego dziecka? Mogłaby się bowiem zrodzić pokusa: po co „znosić ciężar dnia i upału”, po co się męczyć przez całe życie praktykami religijnymi, jeśli można osiągnąć zbawienie, przyjmując łaskę dopiero pod koniec życia? Łotr wiszący na krzyżu obok Jezusa rzeczywiście w ostatniej chwili swego życia, w momencie, gdy okazał żal i otwarł się na łaskę, usłyszał obietnicę zbawienia. Myślenie o opóźnianiu chrztu znane było już w starożytnym chrześcijaństwie. Jednak należy przestrzec przed takim rozumowaniem (wtedy też przestrzegano). Rodzi się bowiem niepokojące pytanie: czy człowiek zdąży przed śmiercią się nawrócić? Czy człowiek zdąży otworzyć się na Bożą łaskę? Przecież tam na krzyżu po drugiej stronie wisiał drugi łotr, który nie usłyszał obietnicy zbawienia. Oczywiście, nie mamy pewności, czy jeszcze później, czyli w chwili samej agonii, nie było mu dane otworzyć się na łaskę Chrystusa. Nie możemy jednak mieć pewności, że zdążymy przed śmiercią. Kapelani szpitalni, gdy przychodzą do chorego z propozycją udzielenia sakramentów świętych, czasem słyszą od niektórych: „jeszcze mam czas”, a na drugi dzień przychodzą do ego samego łózka szpitalnego i okazuje się, że tamta osoba właśnie umarła.
Łaska i praca. Dzisiejsza przypowieść jest o Bożej łasce i ludzkiej z nią współpracy. Jesteśmy wezwani, by na łaskę Bożą odpowiedzieć, bez względu, o której godzinie dnia naszego życia przyjdzie. Jesteśmy też wezwani do wytrwałego życia chrześcijańskiego, będącego znakiem naszej współpracy z łaską Bożą.
ks. Antoni Bartoszek